ciężko zmobilizować się na nowo do ponownej aktywności sportowej, ale może znowu się uda. Najlepiej poszło mi pięć lat temu, zabrałam się wtedy dość intensywnie za odchudzanie i sukces był. Codziennie praktycznie coś robiłam, albo kijki albo rower .... nie jakoś bardzo intensywnie, żeby jakaś kontuzja się nie przypałętała... Od dwóch dni wychodzę na krótki marszobieg. Krótki, czyli 4 km. Mam taką trasę przez osiedle do przejazdu kolejowego i z powrotem.
Zaniedbałam te moje treningi i to bardzo. Ale jakoś siły mnie opuściły i nie byłam w stanie ruszyć się gdziekolwiek. Powodów tego stanu rzeczy jest oczywiście wiele, od przepracowania poprzez stres, w jakim żyjemy od kilku lat, choroby mojego męża i kota .... ta złość na tych wszystkich, którzy uwierzyli w p(l)andemię i preparaty, które koniecznie trzeba było wziąć. Trzy kwarantanny, na które beztrosko nałożono na mnie w wyniku donosów kierownictwa z pracy też mi psychę zjechały i to mocno. Mam tylko niedużą satysfakcję, że wyszło na moje i że stanęłam we własnej obronie, robiąc pewien popłoch w kierowniczych szeregach u mnie w pracy. Oczywiście oficjalnie nie przyznali się do błędu, ale ....
Napiszę tylko, że sport jakoś mnie w pionie utrzymał, bo będąc na kwaratnannach, wychodziłam na kijki, czy pobiegać.
Przypomniałam sobie też, że dwa dni temu minęła rocznica założenia mojego bloga - 2013 rok. Jak bardzo zmieniło się nasze życie przez ten czas.
Jutro Franio ma kontrolne USG, oczywiście wymioty są od czasu do czasu, zobaczymy jutro co się w środku kota dzieje.
Mam nadzieję, że tym razem w Polsce powodzi nie będzie, chociaż już są doniesienia
o zalaniach i podtopieniach. Dziwne to wszystko, naprawdę.
Po długiej przerwie niełatwo się zmobilizować, ale po kilkunastu startach wchodzi w nawyk.
OdpowiedzUsuńPowodzenia we wszystkim!
Dokładnie tak jest i mam nadzieję ,że tak będzie u mnie. Dziękuję :)
UsuńNo właśnie, ja też się nie mogę zmobilizować, chociaż ogólnie sporo chodzę. Chudnąć co prawda nie muszę, ale poprawa kondycji by mi się przydała.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, o kondycję też chodzi. Moja spadła, ponieważ cały rok szkolny jeździłam do pracy samochodem. A tak ogólnie, w latach ubiegłych chodziłam zazwyczaj pieszo.
UsuńKciuki za Frania <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńDobrze, że znowu idziesz – nawet jeśli na razie tylko 4 km. To nie „tylko”, to aż. Czasem najtrudniej postawić pierwszy krok. Trzymam mocno kciuki za Ciebie i za Frania.
OdpowiedzUsuńDziękuję za kciuki :) nie chcę nabawić się kontuzji i przesadzić z moimi wyczynami, cały czas mam to z tyłu głowy.
UsuńDobrze że wróciłaś - bo tylko konsekwentne i regularne czyny prowadzą do zwycięstwa!!! :-))
OdpowiedzUsuńSerdeczności pozostawiam.
Właśnie, tylko czasem tej konsekwencji brak, bo gdzieś zanika. Ale mam nadzieję, że dam radę. Pozdrowienia serdeczne, Stokrotko :)
UsuńTrzymej się Lidka, niech wakacje ciem uskrzydlą i zaczniesz śmigać jako ta łania i niech ci to już tak zostanie! :)
OdpowiedzUsuńA życie? zmienne jest i zmienia nas, postarza nas i kłody pod nogi rzuca i w ogóle takie tam, ale przecież ma także przyjemne strony ;) obyśmy nie zatracili umiejętności wyszukiwania tych przyjemnych stron!
Zdrowia Wam życzę!!!
Właśnie ostatnio nie widzę zbyt wielu tych przyjemnych stron. Ale może to się w końcu zmieni jak odpocznę. Dwa tygodnie to jednak za mało ;)
UsuńZa życzenia zdrowia dziękujemy i Tobie też życzę tego samego 💗
Jak ktoś tak szczupły może się odchudzać???
OdpowiedzUsuńZ kości na ości
UsuńChyba wyłącznie tak!
UsuńI z ości na proszek 😂😂😂 chodzi mi też o poprawę kondycji, a organizm sam sobie wyreguluje wagę.
UsuńNo, no. Mój sobie od czasów węgla kamiennego reguluje 🤣
Usuń😂😂😂
UsuńOj, coś wiem na temat tego, jak trudno jest się ponownie zmobilizować do aktywności fizycznej po zrobieniu sobie przerwy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Chyba każdy się z tym zmaga lub zmagał, bądź zmagać będzie :) Pozdrowienia Karolinko :)
UsuńCiężko o motywacje kiedy różne problemy przytłaczają. Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńTak to właśnie bywa. Dziękuję :)
UsuńTrzymam kciuki za powrot do zdrowych nawykow😀 U mnie chodzenie poszło w diabły, kiedy jestem sama walę kilometry, z J. nie było czasu, a na wyjeździe jestem zbyt zmęczona chodzeniem i wygibasami ogrodkowymi, żeby jeszcze chciec chodzić, uwalwm sie na fotel lub łózko i tyle.
OdpowiedzUsuń