sobota, 2 maja 2020

Ruszyłam maszynę

I zaczęłam trochę szyć. Maszyna stała sobie niepokojona przez nikogo, dobry rok, dwa lata? Nie wiem. W końcu nadszedł ten moment, kiedy zdecydowałam ją odpalić. Na szczęście focha nie strzeliła i zaczęłyśmy współpracować. Fakt, musiałam sobie przypomnieć, jak się nici zakłada 
i szpulkę do bębenka. Bo miałam kolorowe nici, a potrzebowałam białe.
I u nas była akcja szycia maseczek dla szpitala. Zgłosiłam swój akces i udało się mi uszyć 
z powierzonego materiału, bodajże 41 sztuk.
Ale najpierw musiałam rozpracować technologię produkcji tychże. I z takiej tkaniny na dziecięcą pościel, której kawałek mi zostało, uszyłam dwie. Jedna z kotem, a druga z zakładkami już oraz kwiatkiem i pszczółką - dla męża mojego, który dojeżdża do pracy samochodem z kolegą. Długo 
i tak jej nie ponosił, bo przy jego przebytych chorobach, nie powinien żadnej szmaty na twarzy nosić, to raz. Poza tym mamy w domu tyle kominów, takich na szyję, że nie ma co dusić się 
w namordniku, w razie czego. 
W każdym razie, w żółtej wystąpił na badaniach okresowych 😂😂😂
To nie koniec moich wyczynów, ale najpierw fotki namordników.


Co było dalej, zatem. Dalej to mnie zaczęła boleć noga w biodrze. Prawym. Raz od szycia, bo ładnych kilka godzin mi to zajęło, a pedał maszyny cisnę prawą stopą, a dwa - zbyt długo przesiadywałam przed komputerem i też widocznie nieprawidłowo, że się wszystko skumulowało. Musiałam wdrożyć rehabilitację, czyli "rusz dupe z domu", jedź rowerem do lasu, skoro nieżont ci na to łaskawie zezwolił. No to pojechałam. Inaczej organizując sobie pracę, bo inaczej się nie da. Nie mówiąc już o tym, że nadal zakupy robię w tym sklepie dalej położonym od mojego domu. Tam pracują naprawdę rozsądne osoby.
Jest dużo lepiej, ale nie mogę za długo siedzieć. Bo normalnie w pracy, bardzo mało siedzę.
W każdym razie, wczoraj wyciągnęłam pierwsze z moich magicznych pudełek, w których mam różne szmatki. W pudełku był filc. Dość duży kawałek. Co zrobić z filcu? Różne rzeczy można. Koniec końców, trafiłam na pewną stronę, na której ujrzałam domek dla kota.
Czyli możecie sobie zajrzeć tu.
Zrobiłam więc wykrój z papieru, stwierdziłam, że filcu wystarczy i wycięłam poszczególne elementy. Przy zszywaniu okazało się, co prawda, że wykrój nie do końca pasował, ale przy nadsztukowaniu jednego boku - całość przypomina domek kota. Nie zrobiłam, co prawda ozdób, ale zawsze mogę. I mój domek wygląda trochę gorzej niż domek z linku, ale co tam ;)
Czy Franiowi się spodobał? Hmmmm....






W tej chwili leży mi na szyi i mruczy, ale przecież jestem milsza od filcu, nieprawdaż? 😉 
Już poszedł spać gdzie indziej, w swoje stałe miejsce, na zielonym kocyku od cioci Gosi :)
Zdrowia i spokojności Wam życzę.
U nas trochę popadało w końcu :)

30 komentarzy:

  1. Lidzia, zbieralam szczeke z podlogi... Ponad 40 maseczek??? Ja dzisiaj uszylam siedem i juz poczulam sie zmeczona, tez mnie plecy bolaly. No dobra, ja jestem od Ciebie starsza, to mam prawo czuc sie zmeczona po 7. ;)
    Domek przepieknej urody i, jak widze, Franciszek do niego wlazl. Moze wsyp tam kocimietke czy tam inna waleriane, to juz z domku nie wyjdzie. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😁 Plecy też bolą, jak za długo siedzę przy maszynie. Przy maskach przyjęłam system taśmowy, tzn.najpierw zeszyłam wszystkie i zrobiłam tuneliki do drucika i powkładałam druciki, potem robiłam zakładki i to zajęło mi najwięcej czasu... A potem doszywałam boki i gumki.Dobre dwa dni się z tym bawiłam. Mam chyba kocimiętkę w domu, suszoną, to mu wsypię 😉 tylko muszę pomyśleć, w którym miejscu postawić tę budkę,żeby kotu odpowiadała.

      Usuń
  2. Można też z zooplusa ja takie psikacze biorę sa za 9 zł.waleriana i kocimiętka :) polecam działa.na koty :)
    Pozdrawiamy serdecznie buziaczki dla Rudzielca!!! 🧡🧡🧡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😁 Tak zrobię z tą kocimietką... Zupełnie mi z głowy wyleciało, że tak na koty działa. Chociaż Franio lubi zapachy od smarów, czy olejów - tarza się w ciuchach roboczych Chłopa, jak je do prania przynosi. Ale nie we wszystkich 😂 a kiedyś wróciłam z działki, to narkotyzował się jednym butem moim. Coś mu miło pachniało na zewnątrz tego jednego buta.

      Usuń
  3. Ja dziś uszyłam pół. Dokończę jutro, a co tam. Podziwiam Twoją ofiarność i zdolności. Uściski:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, od czegoś trzeba zacząć. Tylko prototypy szyłam od razu, a resztę systemem taśmowym, bo inaczej nie dałabym rady.

      Usuń
  4. Filc chyba trochę za miękki, podziwiam zdolności. Moja maszyna dalej nie chce szyć, więc maseczkę sobie kupiłam w aptece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest z tych bardziej miękkich, ale najważniejsze, że się w miarę udało. Moja maszyna też dość długo nie chciała szyć...

      Usuń
  5. PS. A i ja jestem lewe ręce do szycia :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😁 Moje obie babcie były krawcowymi, więc coś tam w genach jest i nie wydłubiesz 😉 ja nawet mam szkołę krawiecką skończoną i zdany egzamin na tytuł krawca. Kilka lat temu robiłam policealną roczną - fajna ta szkoła była...

      Usuń
  6. Jakby co, to mam nadprodukcję suszonej kocimiętki...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mam jeszcze tę od Ciebie, Franio ją jadł ;) Muszę poszukać :))a w razie czego - wiem, gdzie szukać towaru ;)

      Usuń
    2. Ja osobiście polecam towar w formie do psikania :D
      https://www.zooplus.pl/shop/koty/zabawki_tunele_kota/z_waleriana/442419
      https://www.zooplus.pl/shop/koty/zabawki_tunele_kota/zabawki_catnip/catnip_kocimietka/407409
      https://www.zooplus.pl/shop/koty/zabawki_tunele_kota/catit/626298

      Przy wszystkich u mnie jest odlot i demolka :D

      Usuń
    3. Dzięki, Kocurku, muszę wypróbować :)

      Usuń
  7. Fajowski koci domek uszyłaś, widziałam podobne wzory w sprzedaży. Ja kupiłam na wyprzedaży bożonarodzeniowej miękki pojemnik obrazujący renifera Rudolfa, dla Myka kupiłam, no i stoi sobie ten pojemnik nie zasiedlony ;)
    Teoretycznie pociąg do maszyny powinnam wyssać z mlekiem matki, ale niestety nie wyssałam, dlatego to maseczki poprzynosili mi bracia. Te twoje kolorowe, takie bajeczne :)
    Siedzenie i brak łazikowanie wszedł mi tak jak tobie w prawe biodro i ciągnie do łydki, powinnam pokonać bezwład i częściej wychodzić, jednakoż nie wiem jak z tym będzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo koty to koty, same sobie wybierają miejsca do leżenia :)
      Z biodrem miałam to samo, też mnie do łydki ciągnęło i taki nieprzyjemny ból był. Najgorzej rozchodzić, ale zanim rozeszłam, to bolało. Ale teraz po zwiększonej dawce ruchu nie boli, albo mniej, więc polecam. Mimo, że się nie chce wychodzić. Mnie przynajmniej, ale się zmuszam. Rower jest ok.

      Usuń
  8. Moja maszyna chyba się na mnie obrazi, bo daaawno jej nie wyciągałam. Ostatnio wolę druty, bo wygodniej siedzę.
    Domek dla kota cudny. Maseczki zrobiłam z chusteczek, po jednej dostaliśmy tez od władz miasta, ale chodzimy głównie w kominach, bo gumki cisną w uszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się nie obrazi ;) moja stała na wierzchu, czasem ją odkurzałam tylko.
      Tak się wszyscy na te maski zafiksowali, a przecież nigdzie nie jest napisane, że maja być one. Wystarczy przeczytać rozporządzenie.
      Na drutach już dawno nie robiłam ....

      Usuń
  9. Spodobało się Franiowi, hurra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Jak na balkonie stoi to tak. W mieszkaniu nie. Ot, koty ;)

      Usuń
  10. Fajne te kolorowe maseczki uszyłaś. Takie właśnie powinny być - wesołe, pogodne, z dystansem do całego wariactwa.
    Ja tez szyję jak moja maszyna pozwala. Ostatnio pozwala, ale nici sie kończą. Musze cosik dokupić, bo materiałów mam od groma. Też mnie plecy od szycia bolą. Jakiś człowiek sie robi w ogóle obolały od byle czego. A deszczu mało, malutko!
    Pozdrawiam Cię ciepło, Lidko!:-)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) najbardziej to mi o ten dystans chodziło i dysonans - osoba dorosła, facet, a tu pszczółka i kwiatuszek :))
      U mnie białe nici poszły bardzo szybko, też pewnie musiałabym dokupić. Ile u nas deszczu spadło, to zobaczę później, jak na działkę pójdziemy. Może trochę wody się do wiaderka złapało.
      Pozdrowienia, Olu :)))

      Usuń
  11. Moja maszyna chyba na mnie śmiertelnie obrażona...Nie wiem..boję się ją "odpalać". Syn mój mnie zaskoczył, bo kupił maszynę do szycia i sam szyje maseczki. Docelowo jego dziewczyna miała to robić z racji zamknięcia salonu kosmetycznego( pracuje w takowym). Dla niego w sumie maszyna do szycia to zabawka, bo porównując z drukarką 3D to pikuś. A deszczu trzeba...Kropi u mnie nawet. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się bałam swojej ;) ale na szczęście ruszyła.
      Proszę, jaki zdolny chłopak :) Może się wciągnie w inne szycie też. U nas też popadało i jest dość chłodno. Nawet trochę gradu spadło, na szczęście niedużo i nieduży był.
      :*

      Usuń
  12. Jestem pełna uznania dla wszystkich tych osób które szyją maseczki. :-)
    No i gratuluję Ci tych wesołych, kolorowych maseczek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to nic takiego, tylko trzeba chcieć. A dzięki temu ruszyłam maszynę do pracy i mam nadzieję na uszczuplenie zwałów tkanin i przydasi, które tylko miejsce zajmują. Te kolorowe to takie moje pokazanie gestu Kozakiewicza, czy "posłanki" Lichockiej temu, co się działo i jeszcze dzieje.

      Usuń
  13. To rzeczywiście pracowity czas. a co do nogi...no to właśnie, coś za coś niestety. trzeba więcej przerw robić, ja sobie też tak mówię i nie pomaga to mówienie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, co z tego, że wiemy o tych przerwach, gorzej z ruszeniem się gdziekolwiek i higieną pracy.

      Usuń
  14. Po pierwsze brawo za pomoc służbie zdrowia. Po drugie zarówno maseczka dla "nieżonta"(zabawna nazwa dla męża) jak i domek dla kota zabawne. Podziwiam kreatywność, bo mnie się nic nie chce robić, nawet notek na blogu zamieszczać. Pozdrawiam i życzę zdrowia i dalszej przedsiębiorczości.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zazdraszczam ludziom którzy potrafią szyć. Te kolorowe maseczki wyglądają bardzo fajnie. Mój największy sukces w dziedzinie szycia dla zwierząt to maskotka dla psa ze starego polaru, nie za piękna, ale jej użytkownik ma to gdzieś.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.