Do napisania tego postu natchnęła mnie jedna z naszych blogowych koleżanek, która chciała nabyć kijki nordikowe i stwierdziła, że jestem odpowiednią osobą, z którą może ten zakup, a właściwie przedzakup skonsultować. Na moje barki spadło zatem wielkie brzemię odpowiedzialności, bo ekspertem w temacie nie jestem. Ale z drugiej strony, mogę opisać rzecz subiektywnie, z mojego punktu widzenia, bo kilka lat szwendam się kijkowo po lasach, osiedlach i zawodach ;)
W każdym razie, kijki zostały zakupione, koleżanka nasza, uzbrojona w wiedzę, mogła w sklepie wyłożyć swoje racje, argumenty, pogrymasić i wymagać :))
Jako, że wiosna zbliża się wielkimi krokami, a pogoda w tej chwili sprzyjać może spacerom i być może ktoś z czytających tego bloga stanie przed dylematem, jakie kijki kupić, na co zwrócić uwagę ... wiedza ta jest w internecie, ale tutaj też ją znajdziecie za moment ;)
No to jedziemy.
Przede wszystkim odróżniamy kijki do nordic walking od kijków trekkingowych. Czym się różnią?
Kijki do nordic walking:
- mają przy rękojeści rękawiczkę
- są często w całości*
- ochraniacz na końcówkę, tak zwany bucik, jest w kształcie buta.
Kijki trekkingowe:
- przy rękojeści mają tylko pasek
- są skręcane, można je złożyć
- ochraniacz na końcówkę jest okrągły.
* Według znawców, najlepsze są kijki nieskręcane. Dlaczego? Bo w trakcie marszu się nie złożą znienacka. Poza tym, amortyzatory słychać trakcie marszu, może to komuś przeszkadzać.
Rozwinę ten temat za moment.
Proste, prawda? Czyli umiemy już odróżniać jedne od drugich.
Idziemy więc do sklepu i dostajemy oczopląsu na widok mnogości i różnorodności kijkowej. Ale my nie dajemy ponieść się tej fali zwątpienia, bo mamy silną broń. Wiedzę!
Chcemy kije do nordic, odrzucamy zatem wszystkie trekkingowe. Jedna trzecia pracy za nami.
Będzie więcej, jeśli już w domu ustalimy sobie, czy chcemy kije skręcane, czy nie.
Kiedy skręcane? Jeśli chcemy brać je w podróż, poruszamy się głównie pociągami i autobusami i pokrowiec z nieskręcanymi będzie nam przeszkadzał. Skręcone będą o połowę mniejsze i mogą zmieścić się do naszej walizki ( ale nie muszą!).
Poza tym, jeśli kijki będziemy dzielić z kimś, kto jest innego wzrostu niż my.
Logiczne, prawda?
Czyli kolejny krok za nami.
Stoimy zatem przed wystawką z kijami i paczymy na .... nie, nie, nie kolor, to na końcu ;)
Jeśli wybraliśmy nieskręcane, to musimy wiedzieć, jaką długość kija wybrać. To bardzo ważne.
Jak to obliczyć? Najprościej i najłatwiejszy do zapamiętania chyba, będzie wzór: wzrost x 0,7.
Jeśli chcemy dokładniej - proszę bardzo:
- niewyczynowe chodzenie dla początkujących: wzrost x 0,66
- wyczynowe: wzrost x 0,68
- albo coś pośrodku: wzrost x 0,67.
Wszystkie te sposoby podawane są na różnych stronach internetowych i w książkach dotyczących NW. Do wyboru, do koloru ;)
Nieskładane kije mają długości co 5 cm, czyli np. 110, 115 itd.
Uzbrojeni w powyższą wiedzę i obliczenia paczymy;) sobie na skład kija : ile i czy w ogóle ma włókno węglowe, czyli szukamy określenia "carbon". Im więcej, tym lepiej, bo kije są wtedy lżejsze. Droższe również, no ale ;)
Paczymy również na rękojeść. Najlepsza jest z korka, bo dłoń się tak nie ślizga i nie poci, a korek ten pot też wchłonie i dłoń - no właśnie, jest stabilniejsza ;)
Pozostajemy przy rękojeści, bo tu wisienka na torcie, czyli wypinana rękawiczka. Po co nam wypinana rękawiczka? Po to, żeby było wygodnie sięgnąć np. do kieszeni po chusteczkę lub aparat, bez ściągania całości, lub wywijania kijem na wszystkie strony.
Jeśli chodzi o końcówki. W tej chwili preferowane są w kształcie ostrza - my przy swoich mamy okrągłe. Które są lepsze? Trudno mi powiedzieć, ostrzami łatwiej wbić się w podłoże, ale okrągłe też dają radę. Jeśli nie planujemy wyczynowego chodzenia ( na razie ;) ), to niech nam ta różnorodność końcówek snu z powiek nie spędza ;)
Dobrnęliśmy prawie do końca. Wytypowany sprzęt bierzemy w dłoń, zakładamy rękawiczkę ( zwracamy uwagę na oznaczenia: prawa, lewa) i zwracamy uwagę, czy ramię tworzy kąt prosty z przedramieniem.
Jeśli do tego kolor kijków się nam podoba, to nie pozostaje nam nic innego, jak je nabyć i ruszyć w teren.
Tylko przed ruszeniem, popatrzcie, jak wygląda prawidłowy chód. To bardzo ważne. I jeśli będziecie spacerować po miękkim terenie, to zdejmijcie buciki, nie swoje, tylko nakładki :)) Te przydadzą się na asfalt lub beton.
Z tymi bucikami - autentyczna historyjka. Pewna moja znajoma wybrała się z nami do lasu na kijki. Ruszamy, ja do niej: Buciki zdejmij!
Ona spojrzała na mnie jak na wariatkę i mówi: - No, co ty??!!
Wyjaśniłam jej, o które buciki chodzi, uśmiałyśmy się obie.
Jeszcze słów kilka na koniec. Producenci kijów wymyślają różne bajery przy nich. Możecie na nie trafić :) Jest to np. możliwość ściągnięcia bucików za pomocą takiej dźwigienki. Nie musimy się więc schylać, szukać dla nich miejsca w kieszeniach, czy dotykać brudnych. Zakładanie odbywa się analogicznie. Przydatne, kiedy chodzimy po mieszanym terenie i chcemy jak najlepiej wykorzystać możliwości kijków.
Nie dalej, jak wczoraj, w naszej lokalnej telewizji widziałam kijki, które można regulować, ale tylko w obrębie 10 cm. To dla wyczynowców. Wchodzisz pod górkę, skracasz, schodzisz - wydłużasz. Taki bajer.
Teraz kwestia ceny. W miarę dobre kijki kosztują już od 120-150 zł. Nie trzeba kupować markowych, bo czasem pojawiają się niemarkowe w różnych lidlach itp. Te z Lidla są niezłe - koleżanka sobie kupiła kiedyś ( słomiany zapał ), pewnie niedługo będą mieli w sprzedaży, więc jeśli ktoś nie jest pewien swojej wytrwałości i zapału, może je sobie kupić, bo są tańsze.
Chyba o wszystkim najważniejszym napisałam. Jeśli macie ochotę podyskutować o tym w komentarzach - proszę bardzo :) Nie jestem kijkowym, wielkim ekspertem, ale jakąś tam wiedzę wypracowałam sobie przez ostatnie lata. Zawsze się też czegoś ciekawego dowiem.
Miłego weekendu wszystkim życzę :)
Brawo, brawo. Tak sie wlasnie wybiera. Potem z nimi chodzi. Najlepiej miec kilka par kijkow: w calosci i resorowych :))). I 'buciki' zapasowe gdy sie zedra lub sie bucika zgubi. A w ktora strone zakladac te buciki, ktos moze zapytac :).
OdpowiedzUsuńLidko a jaki kolor kijkow proponujesz?
Mamy własnie do NW i składane, trekkingowe, stareńkie już ;)
UsuńCo do zakładania bucika, to ja zakładam "do tyłu", jakoś tak mi lepiej się idzie, nie "na palcach" ;))
A kolor - jak kto lubi, dopasować do koloru oczu, albo odzieży, albo wybrać w ulubionym różowym. Albo, żeby z lakierem auta się komponowały ...
Ech, ci Finowie, ciekawe, czy spodziewali się sukcesu tej dyscypliny? ;)
Jeden Fin wiedzial (nazywal sie Mauri Repo), ktory napisal wiele roznych ksiazek o treningu narciarzy. Same kijki mialy pomagac w trenowaniu latem. Potem to przenioslo sie na nie-narciarzy i nie-sportowcow wyczynowych i poszlo sobie w swiat az do Lidki i jej Chlopa. :DDDD
UsuńLidko, byl tez drugi prekursor trenujacy i uprawiajacy biegi narciarskie, ktory wymyslil bieg po bagnach jako doskonale wplywajacy na kondycje. Niestety uczestniczyl tez w innych treningach zwanych dopingiem i kariere zakonczyl a potem i zycie. Szkoda, to byl moj ulubiony biegacz na nartach. Ech! Szkoda chlopa.
Chyba na prawie cały świat poszło, o Polskę zahaczyło i zostało :) I bardzo dobrze :) Szkoda byłoby tego tylko dla narciarzy ;)
UsuńDoping zazwyczaj kończy się nieciekawie, jak pokazuje historia. Szkoda chłopa, na pewno. Ciekawe to bieganie po bagnach, a ile adrenaliny przy tym ;) Może lepiej, że ta dyscyplina nie zdobyła popularnosci. Może też z braku dużej ilości bagien ;)
Pozdrawiam serdecznie Skarbnicę kijkowej wiedzy ;)
OdpowiedzUsuń:)) Wysypałam dzisiaj cały worek perełek ze skarbnicy :))
UsuńPozdrawiam Cię również bardzo serdecznie :)
Przed wieprza!
UsuńAleż skąd :)) Żadne takie.
UsuńPoproszę o medal za przebrnięcie przez ten tekst!
OdpowiedzUsuńP. S. PLATYNOWY!
P. S. 2. Kichuj "kijki trekkingowe"? O nordic walking (czy jak mu tam) już słyszałam.
Dobra, przyznaję Tobie, nawet dwa ;))
UsuńTrekkingowe pomagają przy chodzeniu po trudnym terenie np. w górach. Można sobie oczywiście jakiś kijek z lasu wziąć, ale lepsze chyba takie. Odciążają stawy i faktycznie tak jest. Sprawdziłam na sobie. Bolące normalnie, po wyjściach w góry kolano, siedziało cicho, jak zaczęłam kijków używać. Naprawdę działa :))
Wierzę Ci na słowo i ani myślę sprawdzać :)
UsuńHe,he ;)
UsuńTeraz jak byłam w Niemczech to z siostrzenicą pochodziłam pierwszy raz na kijkach.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSuper sprawa :) To teraz czas na kupno swoich kijków i ruszaj w drogę. Paryska możesz też przyuczyć do takiego chodzenia ;)
UsuńNo cóż, jak będę kupował, to tu wrócę.
OdpowiedzUsuń:) Tak sie niby wydaje ale to szfystko takie proste nie jest ;) Ten wybor ;)
OdpowiedzUsuńAle mamy ekspertke Lidie, to trzeba korzystac :) I sie pozniej madrzyc w sklepie i upierac na wypinanie ;)
Buziak Lidia i dziekuje bardzo, bardzo za pomoc :***
Nie ma sprawy, Orszulko :) Najważniejsze, że zakup został dokonany i mogłaś zagiąć sprzedawcę w sklepie ;) Na wypinanie warto się upierać, bo ułatwia życie, a wybory zazwyczaj są trudne ;) Z drugiej strony, dobrze, że je mamy :))
UsuńNie nadaję sie do kijków tego typu bo po pierwsze: nic w rekach nosić w czasie spacerów nie lubie, po drugie, i tak musze nosic jakiegos kija na pranie capka, który dokucza kozom, po trzecie i tak musze nosić jakis, jak mi tamten Zuzia porwie do zabawy a capek znów rozrabia, po czwarte - moje kijki potem łamie i palę - czyli mam z nich pozytek w postaci odrobiny ciepełka w domu a po piate jak idę z koszykami czy taczkami, to mam kijaszków dostatek - do dźwigania i wozenia! Uff!
OdpowiedzUsuńA tak na powaznie, to widuję tu czasem osoby chodzace z kijkami. Mieszkam przy zielonym szlaku i trafiają sie tu latem zapaleni chodziarze. Czasem jakis miło zagada, o drogę zapyta i tak mam kontakt z wielkim swiatem, dzieki... ich kijkom!:-))
Całusy serdeczne Liduś!:-))*
:)) No tak, na pranie capka szkoda kijków nordikowych, czy trekkingowych, bo mogłyby się połamać na jego twardym grzbiecie ;)) I do palenia też się nie nadają ... Też lubię mieć wolne ręce, ale tutaj akurat się tak nie da ;)
UsuńU Ciebie są na pewno piękne trasy do chodzenia, podziwiania, więc chętnych na trasie nie brakuje.
Buziaki, Olu :******
O matko umarłabym przy chodzeniu...Za leniwa jestem...
OdpowiedzUsuńTak od razu to chyba byś nie umarła ;)) Jesteśmy stworzeni w sumie do chodzenia ...
UsuńUfff... moje kije spełniają kryteria!
OdpowiedzUsuńTo tylko je odkurzyć, Hanuś i z nich korzystać :)
UsuńOdkurzone, aż zakwasy miałam w łydkach. Czekam, aż rozsnuje się mgua.
UsuńWysmażyłam Ci sążnisty komentarz w Kurniku :))
Usuń:)
UsuńNo pacz, nawet nie wiedzialam, ze mam trekkingowe, a nie nordikowe. He he he!
OdpowiedzUsuńNo, faktycznie :) Przypomniałam sobie teraz Twoje zdjęcia. Ale na takie okazyjne chodzenie, mogą przecież być :)
UsuńDla mnie w sam raz. :)
UsuńOtóż to własnie, Panterko :) W razie czego zawsze możesz sobie sprawić takie do nordic ;)
Usuńa dla mnie jesteś ekspertem... bezwzględnie... :)
OdpowiedzUsuńdużo się nauczyłam... jak ktoś będzie pytał to mogę błysnąć Twoją wiedzą ;))))))
:*****
A błyskaj, Emko, jak najbardziej :)) Nikt Cię na takich podstawach nie zagnie teraz :))
Usuń:******
Podziwiam osoby, które chodzą na spacery z jednymi lub drugimi kijami. Ja nie mogę, bo mam kłopoty z biodrem :(
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo kijki wiele osób postawiły na nogi. Ale może, kiedyś ... :) Tylko lekarzowi trzeba się dokładnie spytać :)
UsuńGiga, kijki mogą też służyć do ćwiczeń nawet na siedząco. Gdy się mówi kijki dodaje się chodzenie a można też zatrzymać się w laski i poćwiczyć z kijkami jak z drążkiem wywijając nad głową, przekładając z ręki do ręki, przekładając na zmianę a to rękę a to nogę itd. To nie tylko chodzenie :DDDD jak ktoś chce sie poćwiczyć na świeżym powietrzu bez świadków lub w grupie. :))). Są przewodniki z opisami ćwiczeń.
UsuńNie muszę pytać, bo wiem , że bym nie dała rady :(
UsuńNie znam Twojej sytuacji zdrowotnej, Gigo i jestem jak najdalsza, żeby się tu wymądrzać dobrymi radami, ale ;) .... znam kilka osób, które poprzez sport amatorski, wyszły z różnych chorób i dolegliwości. Mój mąż np. w marcu miał bardzo poważną operację, dzisiaj biega półmaratony. Poznałam kiedyś pewnego księdza, który przeszedł albo jeden zawał serca, albo dwa, w każdym razie lekarze mu powiedzieli, że nigdy do sprawnosci nie dojdzie - chłop 40 lat wtedy, albo i mniej. Zaczął chodzić z kijkami i ozdrowiał :) Na zawodach śmignął dwie dychy, aż się kurzyło.
UsuńChodzi o to, że kijki odciążają układ kostny. Może jednak się spytaj jakiegoś dobrego lekarza? Co Ci szkodzi. Przecież nie musisz kilometrów robić na początek. Kilkanaście metrów i z powrotem. Spytaj się :)
Nie planuję zakupu, widzę że i tu konkurencja wymusza coraz to bardziej przemyślane bajery:))
OdpowiedzUsuńOczywiście, dotyczy to również kształtu kijków :) Te dla tych niby wyczynowców są wygięte ;)
UsuńA ja się zastanawiałam czy to już tak zachodzone, że się same wygięty czy dla tych z krzywymi nogami. Stanęło mi na tym, że obie wersje prawdopodobne. :DDDDDD.
UsuńHa,ha , dobre - od tego pędu się może wygły ;)) Koncepcja , że są dla tych z krzywymi nogami też ciekawa :D ja w każdym razie z takimi nie chodziłam, bez przesady ;)) Ale, gdybym do testów dostała, to czemu nie, wypróbować zafsze można :))
UsuńNo nie mam kijków ale lubię chodzić często widzę kijkowych spacerowiczów i rozumiem że dzięki nim warto wychodzić na spacery i ćwiczyć. Chwała twórcom kijków że ludzi rozruszali, dzięki nim może niejedna sprawność ruchowa wrócić a nawet waga trochę się unormować. :)
OdpowiedzUsuńTak jest, dokładnie. Znam parę osób, które dzięki kijkom zmieniły swoje zycie, wagę, wróciło zdrowie. Ciekawe, kiedy moje ćwiczenia dadzą wymierny efekt ;)
UsuńIle można się dowiedzieć o kijkach:)
OdpowiedzUsuńPrawda? A to tylko podstawy są ;)
UsuńZ przyjemnością poczytałam i będę mądrzejsza. Nie pociąga mnie jednak chodzenie z kijkami, bo wolę moje wszystkie "gospodarskie" aktywności. Ćwiczę wszystkie mięśnie i stawy i jestem fit, jak młódka. Moja teściowa za to jest fanką kijów. Od lat.
OdpowiedzUsuń:) Niewątpliwie, praca w gospodarstwie trenuje wszystkie mięśnie i stawy, więc dodatkowe aktywności nie są już Tobie potrzebne ;) Ja "miastowa" jestem, więc muszę sobie tego typu zajęcia wynajdywać :))
UsuńTeraz to tylko zdecydować się na łażenie z kijkami i z dzięki Twoim radom zakup sprzętu to pikuś!
OdpowiedzUsuń:) Mam nadzieję, że pikuś ;)
UsuńJa mam te same od "początku", czyli od urodzenia Księżniczki;)) Na początku, gdy chodziłam, w Poznaniu wrzeszczeli za mną, że zapomniałam nart;)) Lubię "kijoki", jak to u nas na wsi nazywają, ale wolę biegać;))) Gdy tylko podreperowałam kolanka i kręgosłup - truchtam sobie i jest fajnie, ale kije gotowe stoją w korytarzu - bardzo porządne: składane, korkowe rączki, rękawiczka na stałe, niestety, ale za to czerwone;))) Gdy je kupowałam, przyjechały z samego Berlina - wtedy nikt tu jeszcze o tym nie słyszał;)) Dobrze, że to się zmieniło, bo to aktywność dla każdego;)
OdpowiedzUsuńChłop mój też woli biegać. Ja chyba też bym chciała, ale najpierw musze się przeprogramować. Na nas też krzyczeli - takie małe ludziki, niech im będzie wybaczone.
UsuńNasze kijoki też są już starawe. Chłop kupił je w sklepie 1001 drobiazgów z Niemiec i Holandii, ktoś nieopatrznie je wyrzucił, a nam służą do dzisiaj. Te Chłopa to Excele som nawet ;)
A ja cały ubiegły tydzień po Tatrzańskich dolinkach i pod reglami bez kijków chodziłam. Ale do butów miałam doczepione tzw. raczki i dlatego się nie slizgałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:-)
Fajnie miałaś :))) Strasznie dawno w Tatrach nie byłam. Dobry pomysł z tymi raczkami, zawsze to człowiek pewniej się czuje na szlaku, zwłaszcza zimą, czy jesienią.
UsuńPozdrawiam również serdecznie :))
ja kocham spacery ot tak po prostu do roboty chodzę 3 przystanki na pieszo:D
OdpowiedzUsuńTeż dobrze :) zamiast gnieść się w zatłoczonej komunikacji miejskiej :)
Usuń♥_(.•´♥...ŻYCZĘ
OdpowiedzUsuń`*.*´¨)♥WSPANIAŁEGO
¸.•)´♥. POGODNEGO
.•´♥.. POPOŁUDNIA
¸.•)´♥.. POZDRAWIAM:)*
Dziękuję i wzajemnie :))
UsuńTo bardzo praktyczne i cenne informacje !!
OdpowiedzUsuńLidio, ja uważam że jesteś doskonałym ekspertem !!
Dziękuję, postaram się wykorzystać Twoje rady !
Pozdrawiam