wyprzedaż garażowa jego cennych rzeczy i pamiątek.
Poszliśmy dzisiaj do kina na trzecią część "Hobbita". Ja tam nie jestem wielbicielką Tolkiena, ale mój Chłop to i owszem, więc te trzy części jakoś przemęczyłam. Żeby móc skrytykować, rzecz jasna.
Nie popełniliśmy błędu, kiedy to za pierwszym razem oglądaliśmy wersję 3D i zrobiło się mi w pewnym momencie niedobrze - nie wiem, skąd i dlaczego, myślę, że od tych migających obrazów. Dzisiaj było 2D i to z dubbingiem. No cóż. Krótko mówiąc - zachwycona nie byłam. Zrobienie z niedługiej powieści trzech części było, moim zdaniem lekką przesadą. W tej ostatniej części niewiele się mi podobało. Piosenka na koniec sam, kiedy już napisy leciały. Parę widoków i przesłanie filmu, które dla normalnych ludzi jest oczywiste, ale rządzący mają to głęboko gdzieś, bo zaślepieni są majaczącymi gdzieś tam korzyściami
i bogactwami. Ot, co.
Poza tym, Chłop też "Hobbitem" zachwycony nie był. "Władcą pierścieni" to i owszem. To taka moja krótka recenzja, subiektywna jak najbardziej.
A teraz kilka zdjęć z 31.12. Chłop pokonywał kolejne kilometry, a ja w międzyczasie zrobiłam kilka fotek. Ilość śniegu bardzo nas zaskoczyła, bo u nas nic praktycznie, a tam, zobaczcie zresztą:
Na drugi dzień już tych widoków nie było, bo spłynęły deszczem.
A skoro już taki post zbiorczy popełniam, to przypomniało się mi coś a propos koligacji rodzinnych - z racji niedawnych chrzcin. Napisałam kilka postów temu, że mąż dla swojej chrześniaczki jest jakimś tam cioteczno - wujecznym dziadkiem, gdyż babcia Małej to jego najbliższa kuzynka. Bo mama tej babci i ojciec Chłopa mego to rodzeństwo. Ale, kiedy wracaliśmy z imprezy, to doszliśmy do wniosku, że nie wzięliśmy pod uwagę drugiej strony, czyli dziadka Małej i męża ww. babci. Jest on albowiem trochę dalszym kuzynem mojej teściowej - ich matki były najbliższymi kuzynkami. Czyli biorąc tę stronę pod uwagę, Chłop jest dla Małej po prostu wujem. A dla jej ojca jest jednocześnie wujem i kuzynem :))) Dobre, prawda? Chociaż jeszcze nie aż tak skomplikowane, jak w niektórych kawałach, krążących po internecie.
Na tych zawiłościach kończę post. Jak macie u siebie takie, albo jeszcze bardziej skomplikowane przykłady rodzinnych kombinacji, to się nimi podzielcie :)
Pozdrawiam ♥
Ja mam tylko ciotki, ktore sa ode mnie mlodsze, ale takich zawirowan, jak w przypadku chrzesnicy Twojego meza, to nie. :)
OdpowiedzUsuńZima jest ladna, ale na obrazkach. Ja tam sie ciesze, ze jej nie ma. :)))
U niego tak się złożyło, bo u mnie aż tak bardzo skomplikowanych koligacji nie ma. Jedynie taka dalsza ciotka - kuzynka mojej mamy, dla której mój ojciec jest jakimś tam wujem z drugiej strony, a z jednej mężem kuzynki ;)
UsuńZime też wolę na obrazkach, aczkolwiek przed chwilką była niezła zadymka i w mgnieniu oka zrobiło się za oknem biało :((
Nie mam głowy do koligacji, są nawet tacy, co rozróżniają, czy świekra to matka męża, czy żony. U nas to była teściowa i już, dla obojga. Albo wujek i stryjenka, jakoś przed wojną to było chyba popularne. Teraz ciotki i wujkowie zostali.
OdpowiedzUsuńU nas dziś leje i wieje, makabryczna aura, toż leżę i czytam, ale książka też smutna, makabryczna, o czasach Mao w Chinach.........
Ojej, też sobie lekturę na dobicie znalazłaś ...
UsuńU nas nie używa się tak skomplikowanych określeń, tylko właśnie - teściowa to matka współmałżonka, kim jest świekra nie mam pojęcia, czyją matką to znaczy, podobnie jest z ciotkami i wujami, tudzież kuzynostwem. Podejrzewam, że zabory tu miały wpływ i używany język, Cousine, Cousin - po niemiecku, a po rosyjsku двою́родный брат i двою́родная сестра́. Językoznawstwo to bardzo ciekawa dziedzina ;)
Krótko mówiąc Antka wuja żony syn. Nie łapię się w tym za bardzo. Musiałabym sobie wyrysować drzewo, bo wzrokowcem jestem.
OdpowiedzUsuńA Ty myślisz, że u mnie było inaczej? ;)) Żeby zrozumieć, kim jest dziadek Małej dla mojego męża, musiałam wziąć kartkę papieru i rozpisać sobie :))) Bo z jej babcią ,to było łatwe.
UsuńHana, przybij, ja tez za tym nie nadążam, za to moja Babcia celuje w tym i raczy nas całymi liniami koligacji, a ja nic, ani dudu;) Chyba, że sobie narysuję;)
OdpowiedzUsuńBabcia widać od dziecka ma wpajane kto jest kim, a potem już leci samo ;) Rozrysowanie pomaga, zdecydowanie :))
UsuńHmm, u mnie tak nie ma, a szkoda! Teraz żałuję, że nie mam wielkiej rodziny. Cóż jedynaczka ze mnie...
OdpowiedzUsuńKiedyś rodziny mieszkały w jednym miejscu, w Wielkopolsce nie dotknęło ich powojenne przesiedlanie, więc tak to wygląda. Rodzina M. i jedna i druga mocno osadzona jest w rejonie Jarocina, moja to większe "wędrusy".
UsuńMnie się z tego wszystkiego badylki podobają najbardziej.
OdpowiedzUsuńHobbity, Władcy Pierdzieli i inne biegactwo to całkiem nie moje klimaty. Koligacje rodowe za to i owszem. Jedną linię mam doprowadzoną do średniowiecza... życzysz sobie? :)))
Dawaj ją! :))
UsuńNie zmieści się :(
UsuńAle za to się zakochałam!!! :)
Szkoda .... moze na swoim blogu kiedyś się pochwalisz?
UsuńTo super, że się zakochałaś :))) A kto lub co jest obiektem Twoich westchnień, że się tak zapytam wprost i ciekawsko? ;)
Twoje zdjęcie numer 5!!! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
UsuńBadylek!!! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
UsuńCieszę się bardzo :) Lubię robić zdjęcia badylkom :) Jak chcesz, to mogę Ci w dużym rozmiarze podesłać.
UsuńZ jednej strony chcę. Z drugiej - kłóci się to z moją zasadą, że jeśli mi się coś podoba, to powinnam sobie to zdobyć sama.
UsuńJestem rozdarta, zdecyduj sama :)
He,he, dobre :) To Ci wyślę, a Ty zdobędziesz się na to, że sama sobie to zdjęcie z poczty ściągniesz na komputer :) I zasada nie zostanie naruszona, bo jakby nie było - sama to zdjęcie dla siebie zdobyłaś :))
UsuńZdobyłam! :)))
UsuńNo widzisz? Gratulacje :))
UsuńNiezupełnie o to chodziło (miałam na myśli raczej samodzielne fotografowanie badylków), ale czort z tym :)
UsuńAaaa, rozumiem.
UsuńJa tam lubię Hobbita:)
OdpowiedzUsuńSam Hobbit wzbudza sympatię, aktor też fajny do tej roli został dobrany.... a czytając książkę to już każdy sobie go po swojemu wyobrazi.
UsuńDokładnie :)
UsuńDo mojego brata ciotecznego długo mówiłam wujek, miał syna rok młodszego ode mnie. Z drugiego jego małżeństwa syn został moim chrześniakiem, dziś ma już ... no cholerka ... dużo lat podawałam do chrztu jak miałam 15 lat. :))
OdpowiedzUsuńA Hobbita książka bardzo mi podoba, napisana wartko bez dłużyzn. Filmów żadnego nie oglądałam, nie chcę sobie popsuć smaku. Mam wyobraźnię. :) Wiesz Lidko profesor Tolkien znał dobrze literaturę staroangielską i te dawne mity dawne legendy anglosaskie czytał bo znal ten język uczył się go, myślę że stąd brały się w jego wyobraźni i te elfy które zresztą dzieci podobno do dziś niektóre widzą, małe dzieci dodam i krasnoludy czarodzieje, dawne opowieści, lubię takie. U nas też są takowe jak o wodnikach rusałkach czy dżiwożonach :) Pisała o nich Ewa Szelburg Zarębina. Są także prawdziwe opowieści na wsiach jak to koniom coś warkoczyki zaplata, konia znajdują spoconego przerażonego w boksie z którego uciec nie może a warkoczyki są tak ciasno splecione że trzeba grzywę obciąć lub ogon. Bywa często że konie nie przezywają tego, najczęściej tak bywa. I cóż my wiemy o tym świecie? Tylko to co widzimy a widzimy niewiele. :))
Nie namawiam na lekturę Tolkiena bo jeśli się czegoś nie lubi to nie zasmakuje i już a wiem jak to jest gdy coś nie smakuje bo jestem smakoszem dobrego jedzenia mniam :)
Wcześnie Cię na chrzestną poprosili :) Ja miałam 17, więc i mój pierwszy chrześniak jest już dorosły i zdążył się ożenić. A drugi za moment będzie pełnoletni .... Bardzo mnie to postarza :((
UsuńKsiążkę czytałam - raz. Nawet mi się podobała, może kiedyś jeszcze do niej zajrzę. "Władcy" już nie - opisy nawet wydały się mi tak przerażające, że sobie dałam z nimi spokój.
Własnie, niewiele wiemy o świecie, szybko uczą nas widzenia 3D i ani kroku dalej. Córka mojej koleżanki bawiła się kiedyś w lesie z jakimiś elfami, jej rodzice podeszli do tego faktu ze zrozumieniem i spokojem, bo mają umysły otwarte na to, co niewidoczne. To są ciekawe i niesamowite sprawy.
Absolutnie się z Tobą zgadzam ciekawe jak ona te elfy opisywała. :)) Kiedyś dwie dziewczynki otrzymały aparat fotograficzny, było to chyba w latach 20 zeszłego wieku. Zachwycone poleciały do do ogrodu i robiły zdjęcia. Po wywołaniu na kliszy ukazały się dziewczynki patrzące w zachwycie na tańczące elfy. Zdumiony ojciec pokazał zdjęcia znajomym. Szybko opublikowano w prasie i zaczęła się ... nagonka. Po latach stare już kobiety umęczone nagonką odwołały wszystko, nie były to prawdziwe elfy tylko wycięte z papieru. Ale zdjęcia no cóż zachwycają do dziś realistycznymi w różnych pozach fruwającymi elfami. :)
UsuńKiedyś chyba czytałam o tym zdjęciu. I wcale się tym kobietom nie dziwię, że odwołały wszystko, bo ciężko im się zapewne żyło z łatką wariatek.
UsuńCo do tej córki koleżanki, to nie pamiętam już, musiałabym się jej spytać przy okazji. Coś pamiętam, że to było przy jakimś kamieniu i ona kwiatki tam układała. Nie pamiętam też, jak opisywała wygląd tej istoty, czy tych istot. Dość dawno temu już to było.
Ja też się dla M. poświęcam z tym Hobbitem, ale wrażenia mam takie jak i Ty! Podobają mi się zimowe zdjęcia w Twoim wykonaniu:)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że jeszcze ktoś ma tak, jak ja :)) W sensie poświęcenia i wrażeń po filmie. Chociaż Chłop też nim zachwycony nie był.
UsuńDziękuję za miłe słowa :) Staram się bardzo robić w miarę ładne zdjęcia :)
Żony moich braci są bardzo blisko spokrewnione . Jedna jest ciotką drugiej to znaczy mama jednej i babka drugiej były siostrami . Jak te koligacje nazwać w pokoleniu ich dzieci , które są w badzo różnym wieku ,to ja nie wiem ;)) Córki siostry mojego ojca ,także żeniły się w rodzinie tylko jakiejś dalszej .
OdpowiedzUsuńRodzinę mam liczną w różnych pokoleniach ,dosyc dobrze orientyje się ,w powiazaniach rodzinnych mojej mamy ,po prostu prawie wszystkich ich zanam ,dlatego łatwiej zapamietać . Kiedyś podrózowałam samochodem z moim najmłodszym bratem i on mnie szczegółowo o te powiązania rodzinne wypytywał ,w trakcie rozmowy wydawało sie ,że nadąża ,ale w drodze powrotnej już wszystko mu sie plątało :))) A jak opowiadałam kiedys mojej koleżance z pracy jak rodzinnie jechalismy PKS na jakieś wesele to słuchała z rozdziawioną buzią :)))
Ładna zima :)))Taki ogień też lubię ,swego czasu uwielbiałam ogniska ,podsycanie ognia ,teraz nie mam po temu okazji ,ale od czasu do czasu palę w piecu kaflowym :))))
Ale piękne kombinacje z Twoimi bratowymi :))) A dzieci to pewnie są kuzynostwem i wujostwem/ciotkostwem ;) w jednym. Bo najprościej - ich ojcowie są braćmi, to wychodzi pierwsze kuzynostwo, a po matkach - tu już łomatkoicórko ;) W sumie fajnie jest mieć dużą rodzinę. Szkoda tylko, że takie gupie czasy nastały, że każdy sobie rzepkę skrobie i nawet najbliższa rodzina się nie odwiedza i najmłodsze pokolenie się już nie zna.
UsuńU nas dzisiaj też ładna zima nastała :) Dobrze, że masz piec kaflowy, to w nim zapalisz żywym ogniem. Mnie tylko takie ogniska zostały. Bo płomień gazu to się nie liczy.
Jeśli chodzi o moich braci ze swoimi rodzinami jak na razie jest tak , że trzymamy sie razem i w miarę możliwości pomagamy sobie nawzajem . Czy po odejściu mamy też tak będzie trudno przewidzieć ,ale to przecież zależy od każdego z nas :))))
UsuńMinusem mojego kaflowego pieca jest to ,że jest on razem ze mną na trzecim piętrze starej kamienicy , a węgiel do góry sam nie chce wejść ;))))
Oczywiście, że utrzymywanie kontaktów zalezy od nas samych i musi to w obie strony dzialać :) Mam nadzieję, że u Ciebie tak pozostanie :)
UsuńTo dlatego palisz w nim tylko od czasu do czasu ..... bo jest co nosić na to trzecie piętro. Swoją drogą, mógłby ten piec sam zejść, załadować się i wejść do góry, a Ty byś już go tylko odpaliła :))
Piękne zimowe zdjęcia !
OdpowiedzUsuńNie mam głowy do kombinacji rodzinnych. Kiedyś próbowałam rozebrać koligacje rodzinne na czynniki pierwsze ale poległam bo dziadkowie mieli bardzo dużo rodzeństwa.....
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję, Elu :)
UsuńZ rodzeństwem dziadków tak to już jest. Też wszystkich nie znam, bo takie były koleje losów. I o ile z potomkami rodzeństwa moich babć nie mam jakichś problemów, tzn. większość znam, to z dziadkami już tak nie jest, bo zmarli dość wcześnie i niestety relacje zaniknęły, jak to często w życiu bywa. Do tego wojenna zawierucha zrobiła swoje w przypadku rodziny jednego dziadka.
Pozdrawiam równie serdecznie :)
ale mi zapachniało wojskową grochówką! Uwielbiam takie klimaty :)
OdpowiedzUsuńco do koligacji rodzinnych w polowie przestałam rozumieć ten miszung :) moja rodzina jakaś bardzo poprawna jest ... nie pamietam tego typu mieszanek :)
Serdeczności! :) :*
Też sądziłam, że będzie grochówka, a tam - żurek :) Bardzo dobry zresztą.
UsuńMusiałabyś sobie to rozpisac ;)) Ja też się gubię w takich opisach, muszę - no nie muszę, chcę ;) czytać jeszcze raz i powoli.
:*****
Mimo że recka fajna:)) to nie skusze się na ten film, pierwsze zdjecie takie ciekawe jak kadr z filmu))
OdpowiedzUsuń:) też bym na niego nie poszła, gdyby nie mój Chłop. Parę ładnych widoczków w nim było, ale bez przesady - mozna je zapewne w necie poszukać i sobie obejrzeć ;)
Usuńi taniej by wyszło:))
UsuńTo na pewno, chociaż bilet do kina aż tak dużo nie kosztował, na szczęście :)
UsuńOj, koligacje rodzinne potrafią być naprawdę zakręcone.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia cudne.
Potrafią, nie da się ukryć ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
Ja mam tylko siostrzenicę w swoim wieku, a tak w ogóle, to mam bardzo małą rodzinę i długo nie mogłam sie z tym faktem pogodzić, np. innym świąt zazdrościłam.
OdpowiedzUsuńTeż ciekawie z tą siostrzenicą :) Tak naprawdę to nie wiadomo, czy lepiej mieć małą, czy dużą rodzinę. Jak wszystko jest ok., to duża jest fajna, ale niedajbuk zaczynają się spadkowe korowody, to już potem rodziny nie ma.
UsuńDwa lata temu zabrano mnie na pierwsza czesc Hobbita ;) I potem chyba zalowali, ze mnie zabrali ;)
OdpowiedzUsuńTakie cos potworkowatego zeskoczylo z gory ekranu kinowego, a ja narobilam wrzasku na cale kino,myslac, ze film stal sie rzeczywistoscia ;) Do dzisiaj szfyscy moi wspoltowarzysze tamtego kinowego wieczoru maja wspaniale wspomnienia ze mna w roli glownej :)
Wszystkiego dobrego Lidia w Nowym Roku, pozdrowienia serdeczne :***
No wyobrażam sobie, pewnie popełniłaś ten sam błąd, co my - wersja 3D ;) Potworność i nigdy więcej 3D.
UsuńTobie również, Orszulko najlepszego w nowym roku :******
Świetne jest to zdjęcie ognia:)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za wiele ciepłych słów pod moim postem o opiekowaniu się stworzeniami Gosianki:)
Nie ma sprawy :) Napisałam, co myślałam :)
UsuńOgień fajny był - taki cieplutki .... ;)
Dobrze z takim ogniem posiedzieć sobie na łonie przyrody:)
UsuńO tak :) Przy tym też się fajnie stało.
UsuńPiękne zdjęcia,atmosfera cudo.3D to nie dla mnie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńWięcej nas jest, jak widzę "niezwolenników" 3D. Filmy przyrodnicze w tym formacie mogą być, ale inne już niekoniecznie.
Pozdrawiam również :)
Jak ja lubie takie puchate badylki;)
OdpowiedzUsuńI grochowe:)
Hobbita-mniej;)
3D-jakos dalam rade na Avatarze. Ale moj Wu sie meczyl bardzo.
Usciski:)
O, własnie :) Zwykłe badylki, czasem śniegiem przysypane,a ileż uroku mają :))
UsuńAvatara nie oglądałam, ale od tej mojej "przygody|" z pierwszą częścią Hobbita, wolę normalne wersje. No chyba, że byłby to film przyrodniczy, a nie jakieś walki potworów.
Odściskuję :)