Ten nieco może barokowy tytuł wymyśliłam, żeby oddać to, co działo się przed naszym wyjazdem na wycieczkę, której celem miała być Hiszpania, oraz zwiedzanie różnych miejsc po drodze.
Podróż nasza zaczęła się w porze bardzo przeze mnie nie lubianej, gdyż o drugiej w nocy, kiedy to udaliśmy się na lokalny dworzec, żeby dojechać do Poznania. Nie lubię tak wyjeżdżać, bo nie wiadomo, czy położyć się spać na chwilkę, czy czuwać,
a i tak człowiek niewyspany jest. My położyliśmy się spać.
Bonus wstał radośnie z nami, chociaż widział walizki i wiedział zapewne, że za moment jego życie się zmieni ;) Zostawiliśmy kota w domu i podjechaliśmy po Personel Zastępczy w osobie mojego brata wtedy, PZ odwiózł nas na dworzec, zabrał nasz samochód i pojechał do Bonusika, kładąc się na chwilkę spać. PZ albowiem, pracuje w Poznaniu i kiedy zaczyna pracę o 6 rano, to jedzie pociągiem ok. 4.30. Cała logistyka zatem została w ruch wprawiona ;)
W Poznaniu, ze względu na trwający od lat remont Ronda Kaponiera, czyli centralnego skrzyżowania, musieliśmy dojść do miejsca, na którym stoją krzyże upamiętniające Poznański Czerwiec'56, oraz pomnik Adama M. Zrobiła się 3.30, zimno było jak diabli i ciemno, gdyż równo o tej godzinie zgasły wszystkie latarnie. Przedziwne są te rzekome ruchy, mające na celu jakieś tam śmieszne oszczędności, doprawdy. I w takich to warunkach, w miejscu bardzo historycznym i newralgicznym ostatnio, kuląc się
z zimna - ja przynajmniej, doczekaliśmy się autobusu, który miał zawieźć nas w cieplejsze regiony Europy.
I faktycznie, im dalej na południowy zachód, tym robiło się cieplej i milej - w autobusie był termometr, pokazujący temperaturę na zewnątrz.
Pierwszym naszym dłuższym postojem było Lindau - miasto w Niemczech, nad Jeziorem Bodeńskim. Samo jezioro leży na styku trzech państw: Niemiec, Austrii i Szwajcarii, każde z nich ma jakiś udział w Jeziorze.
Jezioro Bodeńskie to największe w Niemczech. Określa się je mianem Morza Szwabskiego, pływają po nim turystyczne statki, którymi można zwiedzać i podziwiać okolicę.
Samo Lindau to wyspa i ląd, połączone mostami i groblą. W lądowej części miasta zachowały się ślady osadnictwa rzymskiego
z I wieku naszej ery. A na wyspie znajdował się - później, oczywiście, żeński klasztor, oraz niewielka osada rybacka. W XI wieku powstaje tam osiedle kupieckie i dzięki korzystnemu położeniu na szlaku handlowym, rozpoczyna się rozwój miasta.
W 1853 roku powstaje grobla, łącząca wyspę z miastem, co oznaczało rozwój turystyki.
To tak w dużym skrócie. Jako ciekawostkę podam jeszcze, że w Lindau odbywają się od 65 lat zjazdy aktualnych noblistów.
Napiszę krótko - bardzo się mi tam podobało. Najbardziej klimatyczna jest część "wyspowa" miasta, tak mi się wydaje przynajmniej i udaliśmy się na spacer. Autobus zaparkowany został w miejscu, obok którego przebiegały ...... tory kolejowe
i widać było piękne semafory mechaniczne ;)) Poleciałam tam, oczywiście z komórką i obfociłam to wspaniałe miejsce, przed samym odjazdem już. Na szczęście była to wycieczka kolejarzy, więc nie byłam sama w tym foceniu, ale chyba jedyną z osób towarzyszących :))) Nic na to nie poradzę, to jest silniejsze ode mnie ;))
Dobra, to teraz zdjęcia z komentarzami.
Wchodzimy na wyspę, widoki po jednej i po drugiej stronie mostu:
Pierwszej nazwy tłumaczyć nie trzeba, a druga świadczy o tym, że kiedyś były tu kuźnie:
Dwa kościoły obok siebie: katolicki i ewangelicki. Mimo, że Lindau w wyniku reformacji ogłosiło się miastem protestanckim, to
w tej chwili jakieś 40% mieszkańców deklaruje się katolikami, a ok. 20% ewangelikami. Obok kościoła katolickiego mieści się dom pomocy społecznej, dla ludzi chyba takich biedniejszych - kilku z pensjonariuszy stało, albo siedziało na wózkach w bramie przy chodniku, przez który przewala się masa turystyczna. Tak się zastanawiałam, jak są tam traktowani ... z napisu na samochodzie wynikało, że dom ten prowadzi jakaś fundacja, a nie zakon - to tak na marginesie po lekturze dzisiejszego posta Panterki.
Idziemy zatem dalej, podziwiając mieszczańskie kamienice przy głównej ulicy:
Dochodzimy do ratuszy. Są dwa: stary ( Altes Rathaus) - ozdobiony malunkami, charakterystycznymi dla
Bawarii, oraz nowy ( Neues Rathaus) - bez malunków, ale z dzwonkami, które dzwonią o 11.45:
Wędrując dalej, podchodzimy do dwóch budowli obok siebie: tak zwanej Wieży Złodziei ( Diebsturm) i kościoła św. Piotra. Wspomniana wieża była przez wiele lat więzieniem, a kościół jest stareńki, ale się jeszcze trzyma, jak może ;)
Nazwany był "kościołem rybaków". Prowadzą do niego drewniane drzwi, w środku znajdują się w nim freski, nieźle nawet zachowane, ale poza tym tablice poświęcone tym, którzy zginęli na wojnach I i II. Co nas z lekka zadziwiło, to to, że przy nazwiskach były nazwy formacji, w jakich służyły te osoby - SS do dziś wygląda złowrogo. Niemiecka Wikipedia podaje dość ogólne informacje na ten temat, dodając jedynie dokładniej, że w kościele znajduje się tablica poświęcona 14 ofiarom nazizmu, które zginęły w Auschwitz. No dobrze, że nie dopisali, że w polskim obozie, bo pomału zaczyna wyglądać na to, że Polacy byli winni rozpętaniu II wojny, a biedni Niemcy ginęli w ich obozach.
Nie obyło się również bez wizyty w porcie. Stoi tam kolejna wieża, tak zwana po niemiecku Mangturm, a jest po prostu jedną
z najstarszych latarni nad Jeziorem Bodeńskim. Nazwa pochodzi od niemieckiego słowa oznaczającego magiel, oraz Sukiennice, które znajdowały się nieopodal.
Bardzo ładne miejsce. Wejścia do portu pilnuje bawarski lew, a po prawej latarnia z XIX wieku:
W czasie tak zwanym wolnym, doszliśmy z Chłopem, tak od niechcenia i przypadkowo na dworzec kolejowy:) Skorzystaliśmy
z okazji toaletowej, zrobiłam kilka fotek dworcowi i pociągom - niestety nie było zbyt wiele czasu, żeby zrobić je ładniej i podejść bliżej pociągów:
Kończąc naszą wędrówkę po Lindau, wrzucam zdjęcia semaforów i torów kolejowych w lądowej części miasta, obok parkingu:
Post mój nie wyczerpuje całości tematu, rzecz jasna. Byliśmy tu za krótko, ale i tak warto było. Polecam Lindau każdemu, kto lubi powłóczyć się po takich miasteczkach i ma więcej czasu niż my ;) Wycieczek, turystów jest mnóstwo, ale można znaleźć spokojniejsze uliczki i podziwiać ich piękno. Tutaj wrzuciłam inne zdjęcie z Lindau, takiej właśnie mniejszej uliczki. Opuszczamy zatem Niemcy i udajemy się na nocleg do austriackiego Feldkirch. Ale to już temat na następny post, w którym opiszę troszkę to miasteczko, oraz naszą wizytę w Liechtensteinie.
Jeśli macie ochotę dodać coś o Lindau, czy Jeziorze Bodeńskim w komentarzach, to bardzo proszę :)
A kto z Was był w Liechtensteinie? Ja byłam pierwszy raz, jak chyba cała nasza wycieczka, oprócz przewodnika i kierowców ;)
Miłego czytania i oglądania życzę zatem. Trochę dużo wyszło, ale tak przed snem można ;)
Lindau nie zwiedzałam, ale podoba mi się tam. Czekam na dalsze relacje. W Andorze byliście może?
OdpowiedzUsuńJak będziesz miała okazję, to jedź :) W Andorze nie bylismy.
UsuńByło co czytać, ale opis była bardzo ciekawy. Miałaś piękną pogodę i miło się z Tobą spacerowało po pięknym Lindau. Przypomniałam sobie miejsce gdzie byłam w maju. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO tak, podczas ładnej pogody widać było Alpy i całe piękno tego miasta :) Pozdrawiam również :)
UsuńJa do tego Lindau mam ponad 500 km, wiec na jednodniowy wypad troche za duzo, a na wielodniowy to mnie nie stac, bo tam jest bardzo drogo. Pewnie wobec tego nie obejrze Lindau na zywo, wiec tym wieksza moja radosc, ze moge u Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńDaleko, nie da się ukryć. Ode nas też daleko i drogo. Ale, moze, kiedyś, kto wie ....
UsuńMatko cudowna... aleś mi dobrze zrobiła... mmm...
OdpowiedzUsuńNad Bodeńskie chcę!!!
UsuńOooo, to super :) A co do drugiego wpisu, to kasiorkę ze skarpetki wyciągaj i śmigaj :)) Obok czeka mnóstwo pięknych miasteczek i rejs po Jeziorze :)
UsuńSkarpetek nie posiadam... :(
UsuńNo tak, zapomniałam, że Ty boso latasz. To rajstopę, albo pończochę? Szkatułkę choćby? ;)
UsuńW szkatułce trzymam karty do gry :) Rajstopy kupię sobie w listopadzie, przydadzą się na zimę!
Usuń:))
UsuńPieknie sie rozpoczela Wasza przygoda wycieczkowo odpoczynkowa :)
OdpowiedzUsuńJezioro Bodenskie uszczesliwia soba te trzy panstwa :)
Nigdy nie bylam w Lindau, moze kiedys ? Kto wie :) Ciesze sie, ze Ty bylas i za Twoim posrednictwem moglam zobaczyc :)
Serdecznosci :***
Nooo, pięknie, szkoda, że już się skończyła .....
UsuńZawsze dobrze coś, gdzieś u kogoś przeczytać, a potem przy okazji jechać i skonfrontować z własną rzeczywistością.
:******
Post Panterki mocny oj mocny....temat porusza...
OdpowiedzUsuńidę zobaczyć resztę fotek:)
pozdrawiam
Mam nadzieję, że fotki się podobały :) Takie to życie jest porąbane. Tu słodko, a zaraz potem w łeb obuchem.
UsuńPozdrawiam również :))
piękne miasteczko...
OdpowiedzUsuńbardzo ładny początek podróży... super że możemy popodróżować razem z Tobą:) czekam niecierpliwie na dalszy ciąg :)
:*******
Mam nadzieję, że wkrótce ciąg dalszy nastąpi :) Kwestia ogarnięcia zdjęć i uporządkowania ich w foldery. Potem jakoś łatwiej idzie, niż szukanie czegoś w chaosie ;)
Usuń:*****
Bardzo podoba mi się Lindau. Szczególnie fronty kamienic - istne dzieła sztuki.I wygląda na bardzo czyste miasto.Rzeczywiscie, do satysfakcjonującego obejrzenia wielu cudownych miejsc trzeba by było dwa razy tyle czasu i szkoda, że zawsze musimy ogladać cos w pospiechu. A prawie nigdy nie wraca sie w te miejsca. Zostaja wspomnienia, poczucie niedosytu, marzenia ze jeszcze kiedyś.
OdpowiedzUsuńDobrze, że sie oderwałaś od polskich realiów na chwile. Jak to fajnie powędrowac przed siebie i światem pieknym sie zdumiewać!
Liduziu!Pozdrawiam Cię ciepło o poranku - podobno dzisiaj nastapi zmiana tej tropikalnej aury. Oby!:-))***
Tak, kamienice co jedna, to ładniejsza. Niestety z tym wracaniem,, masz Olu rację. Niedosyt, no i spora przepaść, jeśli chodzi o finanse ich, a nasze.
UsuńOderwanie dobrze robi człowiekowi, chociaż to tegoroczne takie jakieś dwoiste jest. Szkoda, że z każdego kraju nie można wziąć po trochu dobrych rzeczy i przenieść do nas. Bo jak narazie, to patologia najchętniej jest naśladowana.
U nas w nocy przeszła spora burza z ulewnym deszczem i faktycznie było chłodniej. Teraz świeci słońce, ale ciut mniejsza temperatura jest.
:***
Podoba mi się spacer:)
OdpowiedzUsuńLidziu , fajnie pokazałaś i opowiedziałaś.
Z miłą chęcia czekam na kolejne. Pozdrawiam
To super, że się Tobie podoba :))
UsuńPozdrawiam również i kombinuję następnego posta ;)
Pozdrawiam również :)
Ciemny Poznań w konfrontacji z Lindau odpada, co nie?
OdpowiedzUsuńPo długiej przerwie byłam ostatnio na Jeżycach. Tam się dzieje! Tylko w centrum smuta...
Odpada, niestety.
UsuńI ino mi ciung z Poznaniem. Dzisiej byłam, miołam na Łogrody dojachać bimbum i zrezygnowałam.
Q....... zapiał, co za burdel, stwierdzilam, że nie będę dotować złodziejskiego MPK, bo mnie ten dojazd tamże i powrót więcej wyniesie niż dojazd do Poznania w te i nazod. Kijki se chciałam kupic, bo moje ledwo dyszą, a w sobotę zawody. Trudno, kupię w internecie, a na sobotę albo moje wytrzymają, albo spróbuję od kogoś pożyczyć. Bo w szitti nie było sprzętu mnie satysfakcjonującego. A jak chciałam iść do Browaru, to deszcz zaczął lać, więc skierowalam się na peron i do mojego pociągu ;)
Ehhhh .....
Co za urody wielkiej kamienice, jak to się wszystko tam zachowało a u nas tak mało. Myślę że oni przywiązują wagę do tego co tworzyli przodkowie a nam tam wszystko jedno, nawet co się zachowało i lata całe trwało, potrafimy w kilka lat do cna zniszczyć i tak niejeden zabytek rozebrany i zrujnowany został.
OdpowiedzUsuńZdjęcia Twoje oddają klimat tamtych cudnych chwil poznawania, bardzo, bardzo lubię takie klimaty, ten zachwyt poprzez aparat i zdjęcia widać i czuć. Twój zachwyt i radość z poznawania. :)
Otóż to, remonty, ozdabianie, malowanie i szanowanie mienia. A u nas najlepiej rozebrać, zniszczyć, rozwalić, bo stare i po co. Pod tym względem jesteśmy sto lat za zachodnimi Europejczykami.
UsuńTak, pozostały tylko zdjęcia, wspomnienia, którymi można się podzielić z innymi :)
Upał wczoraj mnie tak wymęczył że nie byłam w stanie napisać komentarza .
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają wszystkie te miejsca które pokazałaś na zdjęciach . Ten ratusz z freskami wygląda tak lekko jak szkatułeczka . Wieże też robią wrażenie . Trochę humorystycznie jak dla mnie wygląda lew naprzeciwko latarni ;)
Bardzo mało jeżdżę pociągami powiedz mi czy semafory to nie powinien być relikt przeszłości ,co z sygnalizacją świetlną ,nie zastępuje semaforów ?
Nie śmiej się z lwa, bo to symbol dumnej i wielkiej Bawarii :))) Fakt, trochę kiczowaty jest, nie da się ukryć ;))
UsuńSpytałam Chłopa o te semafory. Jak się przyjrzysz dokładnie, to pod ramieniem są światła. Więc semafor to jednoczesnie sygnalizacja świetlna. One są bardzo dobre, bo mało się psują, Niemcy moga mieć, ale u nas trzeba było to rozwalić i na każdej stacji praktycznie zrobić urządzenia innej firmy.
A jeszcze wcześniej, pod semaforami zapalano latarnie. I pociągi jeździły, dali radę bez radia i innych komórek, gpsów itp.
Dziękuję za wyjaśnienia :)
UsuńNie ma sprawy, Chłop się tak rozpędził, że ledwo nadążyłam za jego tokiem myślenia ;) a przy okazji sama się czegoś dowiedziałam :)
UsuńJakież cudne jest to Lindau. Uwielbiam małe miasteczka, a jeśli już są tak zadbane w każdym szczególe, z pięknymi kamieniczkami z pruskim murem, to już po prostu raj dla oka. Jedna z tych kamieniczek podbiła moje serce. Chcę ją mieć, jak wygram te miliony, w które nie gram, nabędę koniecznie:)).
OdpowiedzUsuńTo moze zacznij grac? ;)
UsuńLindau bardzo mi się podoba, piękne kamieniczki, Ratusz też zachwyca. Widzę kolei sobie nie odpuściłaś i super - każdy ma jakiegoś bzika;)
OdpowiedzUsuńOczywiscie,ze nie moglam odpuscic ;) to jest silniejsz ode mnie :))
Usuń