Po trzech dniach bujania się w autobusie po europejskich autostradach najczęściej, dotarliśmy w piątek - 26.06 do Calelli, leżącej nad Morzem Śródziemnym, jakieś 50 km przed Barceloną, patrząc z naszej perspektywy, rzecz jasna.
Spędziliśmy tutaj 5 dni, podczas których kąpaliśmy się w morzu i hotelowym basenie, łaziliśmy po mieście, zachwycałam się pociągami, oraz jeździliśmy na wycieczki, które były w programie. Trochę to męczące było, ale nie po to pchaliśmy się taki kawał drogi, żeby zalec w basenie z drinkami i nic więcej.
Zanim pokażę Wam zdjęcia, napiszę coś nie coś ;) - informacje znalazłam w necie, albo pamiętam z opowieści przewodnika.
Calella leży nad samym morzem. I wiecie co? Przy plaży biegnie linia kolejowa :))) Nie jest to jakaś zapomniana przez wszystkich bocznica, tylko często uczęszczana arteria, którą można dojechać praktycznie wszędzie, do Barcelony, Madrytu ... piękna sprawa ;)
Samo miasteczko ma około 17 tys. stałych mieszkańców, ale w ciągu roku przewija się tam jakieś 250 tys. turystów, głównie Brytyjczyków i Niemców. Ja widziałam głównie niemiecką młodzież - chmary całe, przeogromne, a poza tym Rosjan, Francuzów, Polaków też sporo.
Część przeznaczona dla turystów to spore hotele - jeśli oglądaliście kiedyś "Pocztówki z wakacji", to tak mniej więcej wygląda Calella. Oprócz tego ma swoje centrum ze starą zabudową, no i bloki - spore kontrasty, nie da się ukryć. To całe turystyczne towarzystwo ma do dyspozycji 3 km plaż. Piszą, że piaszczystych, ale to nie do końca prawda. Ja napisałabym, że z drobnym żwirkiem, po którym można spokojnie chodzić boso. Plaże są szerokie, dobrze wyposażone w prysznice, barki z drinkami, leżaki itp. Wszystkie one zostały stworzone przez człowieka, gdyż naturalny brzeg w tym miejscu jest skalisty - pokazywałam zdjęcia
z Sanremo, gdzie takowe funkcjonują.
Przewodniki podają, że w Calelli są trzy plaże, każda ma swoją nazwę, ale jest jedno miejsce dla nudystów ;) widać je zresztą
z takiego jednego wiaduktu - pokażę Wam na zdjęciach. Wiadukt, oczywiście i tory kolejowe, a nie nudystów. Tych ostatnich nie fotografowałam, bez przesady :))
No dobra, zostawmy golasów, a przejdźmy jeszcze do informacji geograficzno - lingwistycznych. Calella położona jest
w Katalonii. To najbogatszy region w Hiszpanii, albo jeden z najbogatszych. Wypracowuje 20% dochodu narodowego, ma bardzo niskie bezrobocie - chociaż ja te statystyki traktuję z dużym dystansem. W końcu mieszkam w województwie, które też ma bardzo niski poziom bezrobocia. Podobno. Właśnie.
W każdym razie, w Katalonii są bardzo żywe ruchy narodowościowe - w takim sensie, że ich zwolennicy chcieliby odłączenia regionu od Hiszpanii. Chcieliby również, ażeby Katalonia Francuska odłączyła się od Francji i razem utworzyliby wspólne państwo. Tyle, że Francuzom to ani w głowie - nic dziwnego, zresztą.
Sama Katalonia sporo straciła na poparciu gen. Franco. Z drugiej strony, nie mieli pewnie innego wyjścia. W każdym razie, pozamykano wtedy uczelnie, zakazano używania języka katalońskiego. Nie pamiętałam tego, że Franco rządził Hiszpanią aż do 1975 roku.
Dzisiaj kataloński jest używany przez jakieś 30% społeczeństwa, w wielu miejscach wiszą katalońskie flagi, a sam region otrzymał więcej wolności po ostatnich wyborach. Nawet mają swoją marynarkę wojenną - uwierzycie? Na wyposażeniu są, co prawda, raptem dwie korwety, ale to już coś. Jeśli porównalibyśmy polską marynarkę, to kto wie, czy owo porównanie nie wypadłoby na korzyść katalońskiej ;)
Co do spraw językowych - hiszpański tak naprawdę jest językiem kastylijskim, używanym w Madrycie i okolicach. I obydwa regiony bardzo się nie lubią, do tego stopnia, że mają wejść do użytku tablice rejestracyjne, z których nie będzie wynikało, skąd dany samochód jest. Pomijając wzajemną niechęć kibiców Barsy i Realu.
Cóż, nic nadzwyczajnego, z tym nielubieniem się ;)
Myślę, że wystarczy pisania, czas na zdjęcia.
Najpierw hotel i widok z naszego okna:
To ostatnie zdjęcie zostało zrobione przed naszym wyjazdem - niebo zasnute zostało chmurami.
Plaża, morze:
Mew na plaży nie było, tylko gołębie, ale nie jakieś tam wielkie gromady. A piasek wygląda tak, jak na ostatnim zdjęciu. Chodzić boso po tym można, nawet jest to przyjemne, ale do morza wolałam wchodzić w butach. Brzeg jest miękki i kamyczki w morzu większe, przez co komfort wychodzenia z wody lepszy właśnie w butach.
Teraz linia kolejowa i pociągi. Mimo, że to miasto - jeździły bardzo szybko:
Pierwsze zdjęcie zostało zrobione z wiaduktu, po prawej stronie morze.
Na ostatnim widać chyba dość dobrze, jak to wygląda. Jest droga, tory, deptak i plaża - tak ogólnie rzecz biorąc.
I takie tam inne widoczki:
Pierwsze zdjęcie to rzeka bez wody. Ale, kiedy przychodzą ulewy i z gór woda z błotem spływa, to się napełnia. Bywało, że ludzie parkowali tam samochody, które po deszczu znajdowali zawieszone na barierkach mostków.
Dwa kolejne zdjęcia - coś takiego było obok szpitala - nieczynne źródło może?
Na zdjęcia załapał się także kościół - zamknięty był zresztą cały czas, w drzwiach nawet klamki nie zauważyliśmy ;) oraz studzienka ;)
Flaga wisząca z okna to właśnie flaga Katalonii. A na ostatnim zdjęciu - takie girlandy wisiały w mieście.
W każdym razie jestem zadowolona z pobytu w Calelli. Podobało się mi tam. Przede wszystkim jest czysto, przynajmniej w części dla turystów. W hotelu też fajnie, jeśli miałabym jeszcze raz tam jechać, to wybrałabym hotel President - żadna to reklama, stwierdzam fakt :)
Z tym, że lepsze są terminy czerwcowe, a może i wrześniowe, kiedy jeszcze nie ma chmar alemańskiej młodzieży hałaśliwej, chociaż w naszym hotelu ich prawie nie było. Jedna grupa w międzyczasie przyjechała.
To na razie tyle, jeśli chodzi o Calellę. Następne posty będą ze zwiedzania Barcelony, Monserrat i nie tylko ;)
Miłego dnia wszystkim życzę :)
Byłaś kiedyś nad Zalewem Wiślanym? 25 lat temu, była tam czynna linia kolejowa która biegła nad sama wodą, nie wiem jak jest teraz. Linia kolejowa prowadziła chyba z Elbląga. Ja wsiadałam w Suchaczu i jechałam do końca czyli do Braniewa. Mówię Ci coś dla Ciebie, cudowna, bardzo malownicza trasa. Po drodze Tolkmicko i Frombork.
OdpowiedzUsuńFajnie ze jesteś zadowolona z pobytu, to najważniejsze :))
Dawno temu, w roku 1987 byłam tam, we Fromborku i Braniewie chyba wysiadaliśmy. Mało pamiętam z tego pobytu.
UsuńLinii kolejowej już chyba nie ma, bo chciałam wyszukać Suchacz, to wyszukiwarka zwariowała ;)
A do Braniewa można dojechać z Olsztyna.
Moja rodzina tam kiedyś mieszkała, w takiej wiosce ponad zalewem, ale przenieśli się do Elbląga. Tak sobie myślałam, że pewnie nie ma już tej trasy. W tym Suchaczu to nawet dworca nie było, bilet kupowało się u konduktora. Szkoda bo to bardzo malownicza trasa była, do dziś mam ją przed oczami.
UsuńA tamta okolica bardzo piękna, poprzecinana głębokimi wąwozami. Byłam tam kilka razy ale już niestety dawno, bardzo dawno.
To dobrze, ze masz te trase w pamieci. Bo tu malowniczosc przegrala z ekonomia. Jak zawsze, prawie.
Usuńto morze ma taki cudny kolor... piasek to takie grubsze "ziarenka" on naszego "pyłku"
OdpowiedzUsuńMocno grubszy :))
Usuńoj tak.... dla tego napisałam że nasz to pyłek przy tamtym:)
Usuń:))
UsuńJaciekrece! Mieszkac metr od szybko przejezdzajacych pociagow - toz to mozna zwariowac! Plaza fajna i mam tylko nadzieje, ze nie tak zatloczona jak w Polsce. A moze sie myle? :)
OdpowiedzUsuńDo pociągów można się przyzwyczaić :) a plaża była dość pusta, tzn. tłoku na niej nie było. Sporo ludzi preferuje jednak hotelowy basen niż takie "mozolne" przejście na plażę. Pod koleją trzeba przejść, kawał drogi, komu by się chciało ;))
UsuńMnie...
UsuńNam też się chciało :)) I paru innym z naszej wycieczki też - na szczęście ;)
UsuńTo zdjęcie z plażą i morzem wspaniałe! Co Za klimaty piękne nadmorskie. A że nie lubią się, to masz rację. Nic dziwnego i niezwyczajnego w dzisiejszym świecie. :)
OdpowiedzUsuń:)) ładnie tam i miejsca są zadbane. A alejka wzdłuż morza - super do spacerów, biegania, koncertów ....
UsuńBardzo fajnie z tą koleją blisko plaży:)
OdpowiedzUsuńO tak, jakby dla mnie stworzona ;))
UsuńA ja bym tam chętnie zaległa z drinkiem nad basenem :)
OdpowiedzUsuńno dobra... żarcik taki ;)
Super zdjęcia ... szczególnie te kolejowe i te morskie :)
Pięknego dnia i dla Ciebie :) :****
:)) Na razie Twoja Najmłodsza drinkuje od Ciebie, co masz najlepszego :)))
UsuńUdanego dnia, Emko również życzę :*******
Jak będzie z Barcelony, to będę płakać. Miałam tam być w ubiegłym listopadzie, tymczasem z powodu choroby mi przepadło. Buuuu:(((
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie linie kolejowe wzdłuż plaży.
Jeszcze pojedziesz :) a moze stwierdzisz, ze nie warto tyle kilometrow jechac?;) chociaz ja chcialabym tam wrocic :)
UsuńOj, oj! Przepiekne, nadmorskie widoki i kolory! Ale bym sobie po takim piaseczku polatała, naturalny peeling wykonując a potem wbiegła do turkusowej wody, rozbryzgujac ja na wszystkie strony i doznajac ulgi od upału. Bardzo mi tutaj takich miejsc brakuje (w Au mieszkaliśmy 500 m od oceanu i moje stopy były tam w cudownym stanie. A teraz..?.Szkoda gadać! Papier ścierny nie pomoże!:-) A w czasie upału, tym bardziej się ckni za wodą, płynącym z niej ochłodzeniem. Ale nie mozna mieć wszystkiego przecież. Niech tylko ten gorąc da funkcjonowac, da spać . A tu nic - w nocy duchota a od rana gorący kisiel, który ciało oblepia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie Lidusiu serdecznie i, niestety, upalnie!***
Do pilingu ten piaseczko - żwirek jest świetny. Do tego mocno słona woda ..... 500 metrów od oceanu .... ale mieliście fajnie :) Teraz też macie 500, ale km ;)
UsuńU Was zapowiadali gorąc, u nas jest - póki co trochę chłodniej, a nad ranem szalała burza i deszcz. Chyba nikt się nie wyspał dzisiaj ;)
Chłodu Wam życzę :******
Troszkę pogrzmiało, popadało i sie ochłodziło. Hurra! Dzięki za skutecznie działajace życzenia!:-)) Ale miły powiew od balkonu otwartego teraz dolatuje. I od razu troche grzybów sie w lesie pokazało. Tylko niech jutro znowu upał nie wróci!Wrr!
UsuńUściski wieczorne zasyłam Ci Lidusiu, nareszcie pełne ulgi z powodu tego chłodu!:-))***
To super, Olu :) Widziałam na mapie burz, że u Was burze były, nie jest to zawsze równoznaczne z ochłodzeniem ;) U nas Bonus zadowolony, bo nie lubi upałów.
UsuńOdściskuję :*******
Byłam w Lloret de Mar, całkiem blisko. Ten wściekły żwir to zmora, ale ja i tak całodobowo siedzę w wodzie :)
OdpowiedzUsuńTak, to blisko, przejeżdżaliśmy tamtędy, jadąc z winnej degustacji ;)
UsuńJak mnie fala skotłowała, to miałam pełno tego żwiru z majtkach :)) Już chyba wolę nasz piasek - najlepszy na świecie ;) A w wodzie nie mogłam siedzieć całodobowo, bo trochę zimna była :))
I to jest w wodzie najpiękniejsze. Po cóż by mi było włazić w taki skwar do wazy z zupą?
UsuńChyba jeszcze nigdy wazy z zupą nie spotkałam ;) ale ja zmarzluch jestem.
UsuńNo jak nie?! Wszystkie te ciepłe morza (czyli nie Bałtyk) wokół Europy są jak wazy z zupami!
UsuńBuhaha, że tak powiem ;))) Bałtyk to wyzwanie dla odważnych - czasem się przemogę i włażę się kąpać, a chłodność M. Śródziemnego mnie zaskoczyła. A poza tym przezroczystość i brak wszelkich niebezpiecznych stworzeń - w tym miejscu przynajmniej.
UsuńCHŁODNOŚĆ Morza Śródziemnego?! Zabiłaś mnie!!!
UsuńA w Bałtyku dupsko moczę od wieków!
Tak, chłodność i tego będę się trzymała i nie puszczę :)) Dla mnie była chłodna i jusz ;)
UsuńTo ja pewnie w innym Śródziemnym się kąpałam i to z różnych stron :)
Usuń;)) co do chłodności i gorącości wód morskich i wszelkich innych nie dojdziemy chyba nigdy do konsensusu ;) mamy inną skalę wytrzymałości na zimno :)
UsuńNo chyba, że po menopauzie się mi odmieni ;)
Albo mnie - wszystko przed nami. Może np. po menopauzie polubię gorąco? :))
UsuńDokladnie :) pozyjemy,zobaczymy, moze bedziemy mialy okazje wymienic doswiadczenia ;)
UsuńMiałaś bardzo fajne wakacje:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, miałam :(( ale dobrze, że w ogóle je miałam, więc narzekać nie będę.
UsuńPrzepiękne nadmorskie widoczki !! A kurort jakby luksusowy !
OdpowiedzUsuńPiękne wakacje, pozdrawiam !
Szczerze mówiąc, nie wiem, jak wygląda luksusowy kurort :)) Trochę może tak, bo czysto było i to bardzo i dobrze przygotowana infrastruktura, dojazd, a same hotele też o różnym standardzie, tzn. gwiazdkach. Musze jeszcze o tym napisać w następnym poście.
UsuńPozdrawiam Cię również, Elu :)
Fajnie z tą linią kolejową, jedziesz sobie pociągiem i podziwiasz morze. Super sprawa!
OdpowiedzUsuńMnie ona zachwyciła, jej położenie, częstotliwość pociągów ... chociaż nią nie jechałam, w sumie nawet nie byłoby za bardzo kiedy ;)
UsuńGołąbki takie same jak u nas ;) a z pociągu można bezpiecznie wyskoczyć na plażę ;) ładna okolica.
OdpowiedzUsuńDokladnie takie same :)) i gruchaly jakby po polsku;) tak,bardzo ladnie tam jest, fajnie byloby tam wrocic.
UsuńPiaseczek widać wszędzie tam taki sam. Gruby żwir, ja chodziłam bez trudu, Wu jęczał, że "źgo w pięty". Ja stacjonowałam w Santa Suzana, jakieś 60 km od Barcelony.
OdpowiedzUsuńPewnie z jednego miejsca go nawieźli :) Mnie w wodzie żgało ;) a na plaży chodziło się mi przyjemnie - jedynie, jak sie nagrzał, to parzył.
UsuńŁadna nazwa :)
Ten kolor nieba i wody zachwyca. Piękna relacja i zwiedzanie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się:)
Pozdrawiam
:)) to super . Ten kolor chciałoby się częściej oglądać ....
Usuń