środa, 22 lipca 2015

U celu naszej podróży - Calella

Po trzech dniach bujania się w autobusie po europejskich autostradach najczęściej, dotarliśmy w piątek - 26.06 do Calelli, leżącej nad Morzem Śródziemnym, jakieś 50 km przed Barceloną, patrząc z naszej perspektywy, rzecz jasna.
Spędziliśmy tutaj 5 dni, podczas których kąpaliśmy się w morzu i hotelowym basenie, łaziliśmy po mieście, zachwycałam się pociągami, oraz jeździliśmy na wycieczki, które były w programie. Trochę to męczące było, ale nie po to pchaliśmy się taki kawał drogi, żeby zalec w basenie z drinkami i nic więcej.
Zanim pokażę Wam zdjęcia, napiszę coś nie coś ;) - informacje znalazłam w necie, albo pamiętam z opowieści przewodnika.
Calella leży nad samym morzem. I wiecie co? Przy plaży biegnie linia kolejowa :))) Nie jest to jakaś zapomniana przez wszystkich bocznica, tylko często uczęszczana arteria, którą można dojechać praktycznie wszędzie, do Barcelony, Madrytu ... piękna sprawa ;)
Samo miasteczko ma około 17 tys. stałych mieszkańców, ale w ciągu roku przewija się tam jakieś 250 tys. turystów, głównie Brytyjczyków i Niemców. Ja widziałam głównie niemiecką młodzież - chmary całe, przeogromne, a poza tym Rosjan, Francuzów, Polaków też sporo.
Część przeznaczona dla turystów to spore hotele - jeśli oglądaliście kiedyś "Pocztówki z wakacji", to tak mniej więcej wygląda Calella. Oprócz tego ma swoje centrum ze starą zabudową, no i bloki - spore kontrasty, nie da się ukryć. To całe turystyczne towarzystwo ma do dyspozycji 3 km plaż. Piszą, że piaszczystych, ale to nie do końca prawda. Ja napisałabym, że z drobnym żwirkiem, po którym można spokojnie chodzić boso. Plaże są szerokie, dobrze wyposażone w prysznice, barki z drinkami, leżaki itp. Wszystkie one zostały stworzone przez człowieka, gdyż naturalny brzeg w tym miejscu jest skalisty - pokazywałam zdjęcia 
z Sanremo, gdzie takowe funkcjonują.
Przewodniki podają, że w Calelli są trzy plaże, każda ma swoją nazwę, ale jest jedno miejsce dla nudystów ;) widać je zresztą 
z takiego jednego wiaduktu - pokażę Wam na zdjęciach. Wiadukt, oczywiście i  tory kolejowe, a nie nudystów. Tych ostatnich nie fotografowałam, bez przesady :))
No dobra, zostawmy golasów, a przejdźmy jeszcze do informacji geograficzno - lingwistycznych. Calella położona jest 
w Katalonii. To najbogatszy region w Hiszpanii, albo jeden z najbogatszych. Wypracowuje 20% dochodu narodowego, ma bardzo niskie bezrobocie - chociaż ja te statystyki traktuję z dużym dystansem. W końcu mieszkam w województwie, które też ma bardzo niski poziom bezrobocia. Podobno. Właśnie.
W każdym razie, w Katalonii są bardzo żywe ruchy narodowościowe - w takim sensie, że ich zwolennicy chcieliby odłączenia regionu od Hiszpanii. Chcieliby również, ażeby Katalonia Francuska odłączyła się od Francji  i razem utworzyliby wspólne państwo. Tyle, że Francuzom to ani w głowie - nic dziwnego, zresztą.
Sama Katalonia sporo straciła na poparciu gen. Franco. Z drugiej strony, nie mieli pewnie innego wyjścia. W każdym razie, pozamykano wtedy uczelnie, zakazano używania języka katalońskiego. Nie pamiętałam tego, że Franco rządził Hiszpanią aż do 1975 roku.
Dzisiaj kataloński jest używany przez jakieś 30% społeczeństwa, w wielu miejscach wiszą katalońskie flagi, a sam region otrzymał więcej wolności po ostatnich wyborach. Nawet mają swoją marynarkę wojenną - uwierzycie? Na wyposażeniu są, co prawda, raptem dwie korwety, ale to już coś. Jeśli porównalibyśmy polską marynarkę, to kto wie, czy owo porównanie nie wypadłoby na korzyść katalońskiej ;)
Co do spraw językowych - hiszpański tak naprawdę jest językiem kastylijskim, używanym w Madrycie i okolicach. I obydwa regiony bardzo się nie lubią, do tego stopnia, że mają wejść do użytku tablice rejestracyjne, z których nie będzie wynikało, skąd dany samochód jest. Pomijając wzajemną niechęć kibiców Barsy i Realu.
Cóż, nic nadzwyczajnego, z tym nielubieniem się ;)

Myślę, że wystarczy pisania, czas na zdjęcia.

Najpierw hotel i widok z naszego okna:




To ostatnie zdjęcie zostało zrobione przed naszym wyjazdem - niebo zasnute zostało chmurami.

Plaża, morze:







Mew na plaży nie było, tylko gołębie, ale nie jakieś tam wielkie gromady. A piasek wygląda tak, jak na ostatnim zdjęciu. Chodzić boso po tym można, nawet jest to przyjemne, ale do morza wolałam wchodzić w butach. Brzeg jest miękki i kamyczki w morzu większe, przez co komfort wychodzenia z wody lepszy właśnie w butach.

Teraz linia kolejowa i pociągi. Mimo, że to miasto - jeździły bardzo szybko:















Pierwsze zdjęcie zostało zrobione z wiaduktu, po prawej stronie morze.
Na ostatnim widać chyba dość dobrze, jak to wygląda. Jest droga, tory, deptak i plaża - tak ogólnie rzecz biorąc.

I takie tam inne widoczki:









Pierwsze zdjęcie to rzeka bez wody. Ale, kiedy przychodzą ulewy i z gór woda z błotem spływa, to się napełnia. Bywało, że ludzie parkowali tam samochody, które po deszczu znajdowali zawieszone na barierkach mostków.
Dwa kolejne zdjęcia - coś takiego było obok szpitala - nieczynne źródło może?
Na zdjęcia załapał się także kościół - zamknięty był zresztą cały czas, w drzwiach nawet klamki nie zauważyliśmy ;) oraz studzienka ;)
Flaga wisząca z okna to właśnie flaga Katalonii. A na ostatnim zdjęciu - takie girlandy wisiały w mieście.

W każdym razie jestem zadowolona z pobytu w Calelli. Podobało się mi tam. Przede wszystkim jest czysto, przynajmniej w części dla turystów. W hotelu też fajnie, jeśli miałabym jeszcze raz tam jechać, to wybrałabym hotel President - żadna to reklama, stwierdzam fakt :)
Z tym, że lepsze są terminy czerwcowe, a może i wrześniowe, kiedy jeszcze nie ma chmar alemańskiej młodzieży hałaśliwej, chociaż w naszym hotelu ich prawie nie było. Jedna grupa w międzyczasie przyjechała.

To na razie tyle, jeśli chodzi o Calellę. Następne posty będą ze zwiedzania Barcelony, Monserrat i nie tylko ;)
Miłego dnia wszystkim życzę :)

48 komentarzy:

  1. Byłaś kiedyś nad Zalewem Wiślanym? 25 lat temu, była tam czynna linia kolejowa która biegła nad sama wodą, nie wiem jak jest teraz. Linia kolejowa prowadziła chyba z Elbląga. Ja wsiadałam w Suchaczu i jechałam do końca czyli do Braniewa. Mówię Ci coś dla Ciebie, cudowna, bardzo malownicza trasa. Po drodze Tolkmicko i Frombork.
    Fajnie ze jesteś zadowolona z pobytu, to najważniejsze :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno temu, w roku 1987 byłam tam, we Fromborku i Braniewie chyba wysiadaliśmy. Mało pamiętam z tego pobytu.
      Linii kolejowej już chyba nie ma, bo chciałam wyszukać Suchacz, to wyszukiwarka zwariowała ;)
      A do Braniewa można dojechać z Olsztyna.

      Usuń
    2. Moja rodzina tam kiedyś mieszkała, w takiej wiosce ponad zalewem, ale przenieśli się do Elbląga. Tak sobie myślałam, że pewnie nie ma już tej trasy. W tym Suchaczu to nawet dworca nie było, bilet kupowało się u konduktora. Szkoda bo to bardzo malownicza trasa była, do dziś mam ją przed oczami.
      A tamta okolica bardzo piękna, poprzecinana głębokimi wąwozami. Byłam tam kilka razy ale już niestety dawno, bardzo dawno.

      Usuń
    3. To dobrze, ze masz te trase w pamieci. Bo tu malowniczosc przegrala z ekonomia. Jak zawsze, prawie.

      Usuń
  2. to morze ma taki cudny kolor... piasek to takie grubsze "ziarenka" on naszego "pyłku"

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaciekrece! Mieszkac metr od szybko przejezdzajacych pociagow - toz to mozna zwariowac! Plaza fajna i mam tylko nadzieje, ze nie tak zatloczona jak w Polsce. A moze sie myle? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do pociągów można się przyzwyczaić :) a plaża była dość pusta, tzn. tłoku na niej nie było. Sporo ludzi preferuje jednak hotelowy basen niż takie "mozolne" przejście na plażę. Pod koleją trzeba przejść, kawał drogi, komu by się chciało ;))

      Usuń
    2. Nam też się chciało :)) I paru innym z naszej wycieczki też - na szczęście ;)

      Usuń
  4. To zdjęcie z plażą i morzem wspaniałe! Co Za klimaty piękne nadmorskie. A że nie lubią się, to masz rację. Nic dziwnego i niezwyczajnego w dzisiejszym świecie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) ładnie tam i miejsca są zadbane. A alejka wzdłuż morza - super do spacerów, biegania, koncertów ....

      Usuń
  5. Bardzo fajnie z tą koleją blisko plaży:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja bym tam chętnie zaległa z drinkiem nad basenem :)
    no dobra... żarcik taki ;)
    Super zdjęcia ... szczególnie te kolejowe i te morskie :)
    Pięknego dnia i dla Ciebie :) :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Na razie Twoja Najmłodsza drinkuje od Ciebie, co masz najlepszego :)))
      Udanego dnia, Emko również życzę :*******

      Usuń
  7. Jak będzie z Barcelony, to będę płakać. Miałam tam być w ubiegłym listopadzie, tymczasem z powodu choroby mi przepadło. Buuuu:(((
    Uwielbiam takie linie kolejowe wzdłuż plaży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze pojedziesz :) a moze stwierdzisz, ze nie warto tyle kilometrow jechac?;) chociaz ja chcialabym tam wrocic :)

      Usuń
  8. Oj, oj! Przepiekne, nadmorskie widoki i kolory! Ale bym sobie po takim piaseczku polatała, naturalny peeling wykonując a potem wbiegła do turkusowej wody, rozbryzgujac ja na wszystkie strony i doznajac ulgi od upału. Bardzo mi tutaj takich miejsc brakuje (w Au mieszkaliśmy 500 m od oceanu i moje stopy były tam w cudownym stanie. A teraz..?.Szkoda gadać! Papier ścierny nie pomoże!:-) A w czasie upału, tym bardziej się ckni za wodą, płynącym z niej ochłodzeniem. Ale nie mozna mieć wszystkiego przecież. Niech tylko ten gorąc da funkcjonowac, da spać . A tu nic - w nocy duchota a od rana gorący kisiel, który ciało oblepia...
    Pozdrawiam Cie Lidusiu serdecznie i, niestety, upalnie!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do pilingu ten piaseczko - żwirek jest świetny. Do tego mocno słona woda ..... 500 metrów od oceanu .... ale mieliście fajnie :) Teraz też macie 500, ale km ;)
      U Was zapowiadali gorąc, u nas jest - póki co trochę chłodniej, a nad ranem szalała burza i deszcz. Chyba nikt się nie wyspał dzisiaj ;)
      Chłodu Wam życzę :******

      Usuń
    2. Troszkę pogrzmiało, popadało i sie ochłodziło. Hurra! Dzięki za skutecznie działajace życzenia!:-)) Ale miły powiew od balkonu otwartego teraz dolatuje. I od razu troche grzybów sie w lesie pokazało. Tylko niech jutro znowu upał nie wróci!Wrr!
      Uściski wieczorne zasyłam Ci Lidusiu, nareszcie pełne ulgi z powodu tego chłodu!:-))***

      Usuń
    3. To super, Olu :) Widziałam na mapie burz, że u Was burze były, nie jest to zawsze równoznaczne z ochłodzeniem ;) U nas Bonus zadowolony, bo nie lubi upałów.
      Odściskuję :*******

      Usuń
  9. Byłam w Lloret de Mar, całkiem blisko. Ten wściekły żwir to zmora, ale ja i tak całodobowo siedzę w wodzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to blisko, przejeżdżaliśmy tamtędy, jadąc z winnej degustacji ;)
      Jak mnie fala skotłowała, to miałam pełno tego żwiru z majtkach :)) Już chyba wolę nasz piasek - najlepszy na świecie ;) A w wodzie nie mogłam siedzieć całodobowo, bo trochę zimna była :))

      Usuń
    2. I to jest w wodzie najpiękniejsze. Po cóż by mi było włazić w taki skwar do wazy z zupą?

      Usuń
    3. Chyba jeszcze nigdy wazy z zupą nie spotkałam ;) ale ja zmarzluch jestem.

      Usuń
    4. No jak nie?! Wszystkie te ciepłe morza (czyli nie Bałtyk) wokół Europy są jak wazy z zupami!

      Usuń
    5. Buhaha, że tak powiem ;))) Bałtyk to wyzwanie dla odważnych - czasem się przemogę i włażę się kąpać, a chłodność M. Śródziemnego mnie zaskoczyła. A poza tym przezroczystość i brak wszelkich niebezpiecznych stworzeń - w tym miejscu przynajmniej.

      Usuń
    6. CHŁODNOŚĆ Morza Śródziemnego?! Zabiłaś mnie!!!
      A w Bałtyku dupsko moczę od wieków!

      Usuń
    7. Tak, chłodność i tego będę się trzymała i nie puszczę :)) Dla mnie była chłodna i jusz ;)

      Usuń
    8. To ja pewnie w innym Śródziemnym się kąpałam i to z różnych stron :)

      Usuń
    9. ;)) co do chłodności i gorącości wód morskich i wszelkich innych nie dojdziemy chyba nigdy do konsensusu ;) mamy inną skalę wytrzymałości na zimno :)
      No chyba, że po menopauzie się mi odmieni ;)

      Usuń
    10. Albo mnie - wszystko przed nami. Może np. po menopauzie polubię gorąco? :))

      Usuń
    11. Dokladnie :) pozyjemy,zobaczymy, moze bedziemy mialy okazje wymienic doswiadczenia ;)

      Usuń
  10. Miałaś bardzo fajne wakacje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, miałam :(( ale dobrze, że w ogóle je miałam, więc narzekać nie będę.

      Usuń
  11. Przepiękne nadmorskie widoczki !! A kurort jakby luksusowy !
    Piękne wakacje, pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak wygląda luksusowy kurort :)) Trochę może tak, bo czysto było i to bardzo i dobrze przygotowana infrastruktura, dojazd, a same hotele też o różnym standardzie, tzn. gwiazdkach. Musze jeszcze o tym napisać w następnym poście.
      Pozdrawiam Cię również, Elu :)

      Usuń
  12. Fajnie z tą linią kolejową, jedziesz sobie pociągiem i podziwiasz morze. Super sprawa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ona zachwyciła, jej położenie, częstotliwość pociągów ... chociaż nią nie jechałam, w sumie nawet nie byłoby za bardzo kiedy ;)

      Usuń
  13. Gołąbki takie same jak u nas ;) a z pociągu można bezpiecznie wyskoczyć na plażę ;) ładna okolica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie takie same :)) i gruchaly jakby po polsku;) tak,bardzo ladnie tam jest, fajnie byloby tam wrocic.

      Usuń
  14. Piaseczek widać wszędzie tam taki sam. Gruby żwir, ja chodziłam bez trudu, Wu jęczał, że "źgo w pięty". Ja stacjonowałam w Santa Suzana, jakieś 60 km od Barcelony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie z jednego miejsca go nawieźli :) Mnie w wodzie żgało ;) a na plaży chodziło się mi przyjemnie - jedynie, jak sie nagrzał, to parzył.
      Ładna nazwa :)

      Usuń
  15. Ten kolor nieba i wody zachwyca. Piękna relacja i zwiedzanie.
    Podoba mi się:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) to super . Ten kolor chciałoby się częściej oglądać ....

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.