czwartek, 10 kwietnia 2014

Post z lekka jeszcze monotematyczny, ale też i chwaląco się - dziękczynny

Post monotematyczny, bo jeszcze będzie trochę o chłopie moim. Poprzedni wpis zakończyłam krwiożerczo, w komentarzach rozwinęłam nie co temat wypisu chłopa do domu, ale trochę się powtórzę.
A dlaczego post chwaląco się - dziękczynny? Bo będę chwalić, się również i dziękować.

Mąż wyszedł w końcu z tego szpitala, w poniedziałek. Czyli równo po trzytygodniowym pobycie tamże. Spokojnie mogli wypisać go w czwartek/piątek, ale po co? Niech będzie do równego, bo za każdy dzień pobytu nfz szpitalowi płaci. A, że pacjent ma dosyć pobytu, to mało ważne doprawdy.
Dużo by o tym pisać ...... nie chce mi się więcej tracić energii na te gnidy dwie, czyli ordynatora i jego szarą eminencję alias "kłamczuszka" i "dłubacza".

Po powrocie do domu, mąż wszedł od razu na wagę. To, że schudł sporo, było widać, bo niektóre portki od piżamy i dżinsy, które mu na wyjście przywiozłam, paska zapomniawszy, musiał trzymać w garści, żeby mu nie zjechały swobodnie w dół, ale takiego wyniku ważenia, to się nie spodziewał. W ciągu miesiąca ok.12 kg mniej. Wygląda na zabiedzonego, ale nadrobi to już niedługo, może niekoniecznie wszystkie utracone kilogramy, ale tyle, żeby czuł się z nimi dobrze. Obrączki też nie nosi, bo 
z paluszka zlatywuje ;)
 
To tak się tydzień rozpoczął.

A teraz część druga. Wzięłam udział w tymiankowej akcji u Hany i Miki, wśród wielu fajnych rzeczy, które się mi podobały, wybrałam jedną, która to przyleciała do mnie we wtorek? - jakoś tak ;) od Klaudii - Złotego Kota.
Dla urozmaicenia czytania - kilka zdjęć:


Mała, zgrabna paczuszka, po otwarciu której znalazłam to:


:)) suszarki nie zamawiałam, co prawda, ale co tam ;))
Rozpakowujmy dalej:

 Jedna warstwa

 Druga warstwa

I jest! Pomysłowy igielniczek na dekielku od słoika:


Nic się nie stłukło, nie pękło, igielniczek może spełniać swoją rolę :)
I jeszcze wizytówka Klaudii:

 

Dziękuję Ci za przesyłkę :))

Wczoraj, natomiast, po południu, znalazłam w skrzynce awizo z informacją o paczce dla mnie. O ile igielnika się spodziewałam, to tej przesyłki już nie. Podejrzewałam Olę ;), ale nie do końca, bo dałaby znać, że coś wysłała.
No nic, trzeba było poczekać do dzisiejszego popołudnia. Dotarłam w końcu na pocztę, podpisuję odbiór, zerkam na nadawcę, 
a tam ........ Orszulka :))))
To ci niespodzianka :) Tego się nie spodziewałam :) Jeszcze szybkie zakupy w pobliskim sklepie - przedpołudnie strasznie "rozlatane" było i do domu. Otworzyć i ucieszyć się zawartością.

Dokumentacja fotograficzna musiała być.

Karton miał na wierzchu adnotację "ostrożnie":



Zrobiło się ciekawie :)
A potem było jeszcze ciekawiej:

 W kopercie była piękna kartka wielkanocna z życzeniami i kilka miłych słów od Orszulki


Sporo pracy włożyła Orszulka, by to wszystko tak dokładnie zapakować :)
Po odwinięciu serwetek ukazały się te słodkie kubeczki, żebyśmy mieli w czym pić podarowaną herbatę:



Możemy zaszaleć w kuchni z prawdziwą wanilią :)) Dawno nie jadłam potrawy z tą przyprawą (?), a mąż uwielbia gorzką czekoladę:


 Obrus w jednym z moich ulubionych kolorów i pasująca doń kartka świąteczna:


Nawłociowego miodu jeszcze nie jedliśmy. Ma mocny smak, słodki, bo miód, ale jednocześnie gorzkawy, trochę mi wrzosowy przypomina:


W każdym razie mi smakuje, zresztą lubię wszystkie miody, te płynne też ;)

Orszulko, napisałam Ci już co nieco w mailu, a tu na blogu jeszcze raz bardzo dziękuję Ci za Twoją niespodziankę :)
Bo to była zupełnie niespodziewana niespodzianka, która ścisnęła wzruszeniem gardło moje :)

Miłej reszty dnia Wam życzę :)

P.S. Mąż zaczął kisielki gotować, pomysł podsunęła Katarzyna w komentarzu pod poprzednim postem, ale nie takie z paczki, tylko domowe. Pyszne są :) Z owocami. Gdyby takie robili mi w dzieciństwie, to bym na nie nie wybrzydzała ;)
Te kupne mogą się schować, a domowe robi się chwilkę dłużej niż paczkowe.

33 komentarze:

  1. Ależ cudowne prezenty! Sama radość i dobro z takich rzeczy wypływa.
    I znów ktoś "robi mi tyły" swoim pięknym pismem!:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jest, Errato, radość i dobro :) A Orszulka ma faktycznie bardzo ładne pismo :)

      Usuń
  2. Lidia, uff. W domu , to w domu. Na kisielkach waga ruszy:) No ja takie domowe mialam na mysli:)) jagodowe lubimy(robie do klusek na parze), a dzieciiom malutkim robilam kisiel na bobofrutach.Mniam;)

    Prezenta zacne:) Blogowy swiat jest jednak fajny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ruszenie tej wagi czeka z niecierpliwością, ot taki paradoks ;) Wiadomo, że o domowe chodziło, bo kupne są niedobre ;) Mąż gotuje je z jabłkami, wczoraj dodał banana, dzisiaj jakąś gruszkę.

      Co do świata blogowego - to się zgadzam. Wiele dobrych i fajnych osób można w nim spotkać :)

      Usuń
  3. Lidko! Zdecydowanie trzeba Twego męza podtuczyc i to samymi najzdrowszymi rzeczami! Miód, czekolada i dobra herbata poprawią mu apetyt na pewno i pozwola zapomnieć o szpitalnej mamałyszdze! Cudną niespodziankę Ci Orszulka sprawiła! Ileż to dobra i ciepła mozna znaleźc w blogowej społecnzosci! Serce rośnie!:-))
    P.S. Przesyłka ode mnie najprawdopodobniej poleci do Ciebie w poniedziałek. Dam Ci jeszcze znać w dniu wysyłki!
    Ściskam mocno Was oboje!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tuczy się chłopak sam, bo apetyt mu dopisuje, a po tych szpitalnych mamałygach, wszystko smakuje o wiele lepiej :) Lodówka znów się napełniła jedzeniem, a zmywarka codziennie pracuje pełną parą :)
      Orszulka jest niesamowita, to prawda :)
      Czekam, Olu na Twój znak i będę wyczekiwała poczty :)
      :******

      Usuń
  4. Orszulka robi za dobra wrozke, kochana dziewczyna! Miod to akurat w sam raz prezent dla rekonwalescenta (strrrasznie mu zazdroszcze tego spadku wagi, moge natychmiast oddac mu swoje 12 kg).
    Serdeczne zyczenia powrotu do formy dla Malzonka :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się co do Orszulki :)
      Nie ma mu co tak bardzo zazdrościć, Panterko. Schudł tak, że kość ogonkowa ;) uwiera go podczas siedzenia, ale wielu mu zazdrości tego spadku wagi, aczkolwiek mało kto chciałby gubić kilogramy w taki sposób.
      Dziękuję za życzenia :))

      Usuń
  5. Ciesze sie, ze sprawilam Ci radosc :) Niech Malzonek wraca do formy, bo Izery na Was czekaja :)
    Sciskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawiłaś, Orszulko, sprawiłaś :)) Muszą trochę poczekać, mam jednak nadzieję, że się doczekamy wspólnego spotkania.
      :******

      Usuń
  6. Cudownie! Fajnie że jesteście już w domu ... teraz będzie już tylko lepiej :) Prezenty cudne! :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tak jest i będzie :) zawsze to lepiej dochodzić do zdrowia w domu, niż w szpitalu, pełnym chorych ludzi.
      :******

      Usuń
  7. Super, że maż w domu:) Ale miałaś piękne niespodzianki! A Twojemu mężowi chętnie oddam 12 kg GRATIS:D Ściskam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby tak można było oddawać, to ja sama uczyniłabym to bez wahania, no może nie 12, ale te 5 jak najbardziej :)
      Niespodzianki - tak, fajne i nieoczekiwane :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  8. Te blogowe niespodzianki to jest coś nadzwyczajnego! Nic tak nie cieszy jak taki prezent niespodzianka. :)
    Mężowi jednak zazdroszczę tego utuczania teraz... ja bym to w tydzień załatwiła. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się co do prezentów niespodziewanych :))
      On tak szybko nie może, ale powolutku da radę :)

      Usuń
  9. Bardzo się cieszę, że twój mąż wreszcie w domu! Kurację odchudzającą to mu drakońską zrobili w tym szpitalu. Ale na domowym (choć zapewne dietetycznym) wikcie na pewno przyjdzie do siebie. No i wspaniałe niespodzianki dostałaś, a właściwie dostaliście. Ja bym chętnie oddała i z 15 kg, tylko żeby ktoś chciał wziąć... Bardzo serdeczne pozdrowienia dla męża!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ,Miko za pozdrowienia :)
      Kuracja odchudzająca była dość drastyczna, nie da się ukryć, ale inaczej nie można było. Z tym oddawaniem kilogramów to nie taka prosta sprawa, niestety.
      Uściski :)

      Usuń
  10. Mam zaległości... Fajnie przeczytać, że Chłop już pod Twoimi skrzydłami. :) No i te paczki! Mniam!

    Uściski, Lidio. A dla Twojej chudzinki ze spodniami w garści pozdrowienia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Degustujemy właśnie nową herbatę w nowych kubeczkach :)

      Już prawie tydzień mija, odkąd łaskawcy wypisali go ze szpitala. Dobrze, że ma spodnie dresowe ze sznurkami, które można związać ;) Dziękuję, Jolu za pozdrowienia, pozdrawiam również :))

      Usuń
  11. Lidka, wszystkiego dla Was dobrego, bloginki są niesamowite, nie? Zdrowia i smacznego dla Chłopa. Kisielki pyszne są:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są niesamowite :))
      Dziękuję za życzenia, Hanuś, Chłopu apetyt dopisuje, więc moze sobie dogodzić w ramach przyzwoitości i możliwości obecnych ;) Kisielki polubiłam dopiero teraz :)

      Usuń
  12. Lidus, bo swiat blogowy wcale nie jest oszukany i za kazdym komentarzem sa prawdziwi i wspaniali ludzie. Ciesze sie wraz z Toba prezentami od Orszulki ( bo w tych Izerach to dopiero ludzie sa cudni z sercem na dloni) znam kilka osob zamieszkujacych Izery - wspaniali ludzie.
    Igielniczka cudna! A sloik moze sluzyc jako pojemnik na guziki, taka moja fantazja czleka ktory ma dwie lewe rece do szycia:)))) Widze to oczami wyobrazni stad taka moja mala refleksja "guzikowo-iglowa" :)))

    Jesli chodzi o szpitalne perypetie, to czasami trzeba z siebie wywalic to co nas boli i uwiera. I tak mysle sobie, ze blog tez temu sluzy, wiec wal to co masz wsercu i na watrabie bedzie lzej.
    Lidus, najwazniejsze, ze chlopa masz juz w domu. Chudzinka, bo chudzinka w koncu nie byl na wakacjach a przeszedl bardzo powazna operacje, a teraz juz wszystko bedzie dobrze.
    Pamietam Twoj pierwszy wpis kiedy pisalas, ze moze chlebek upieczony zaszkodzil - zycie, zycie, zycie.

    Trzymajcie sie, usciski, serdeczne pozdrowienia, i kosc ogonowa chlopa koniecznie wymasuj:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do świata blogowego, to racja, swój na swego trafi również i w necie, kiedy mamy do dyspozycji tylko to, co dana osoba pisze na blogu, czy komentarzach.
      Lubię ten rejon Polski, w którym mieszka Orszulka, chociaż rzadziej tam jeździmy niż nad morze. Nad morze prostszą drogę mamy ;) przynajmniej tak się wydaje.
      Nie wiem jeszcze, co będzie w pojemniku, guzików zbyt wielu nie mam, żeby go napełnić, ale kto wie :)

      Emocje kotłują się we mnie, coś tam wychodzi, ale reszta nie może. Albo nie chce. Albo nie potrafi. Sama nie wiem.
      Chleb mu chyba nie zaszkodził, pewnie się zbiegło kilka rzeczy naraz, a stan zapalny trwał sobie lat kilka już, taka bomba z opóźnionym zapłonem. W przyszłym tygodniu chcemy jechać do Poznania, do pewnego profesora od flaków, mam nadzieję ,że coś więcej powie. Bo to naprawdę dobry fachowiec jest.

      Ściskam serdecznie, Renatko :))

      Usuń
  13. Kiedyś gotowałam córci malej kisielki i były bardzo smakowite i świetny pomysł, zacznę znowu je robić dla nas dwojga. Za komentarzami kryją się cudowni ludzie z wielkim sercem. Poznawanie tak wielu ludzi jest najwspanialszą przygodą.
    Dobroć serca i wiedza to jest to co w nas uruchamiają blogi.
    Piękne prezenty i czysta radość co serce rozświetliła bezcenne. Liduś kochana wszystkiego dobrego dla was obojga. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to fajna sprawa, blogi i możliwość komentowania pod nimi, dyskusje z innymi osobami, czy czerpanie wiedzy z ich doświadczeń :)
      Efektem są często takie miłe niespodzianki.
      Powodzenia, Elu w gotowaniu kisielków, a Tobie i Twojemu mężowi również wszystkiego najlepszego :)

      Usuń
  14. Piekne prezenty Ci się trafiły:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałaś farta :o) Ja jak ostatnio miałam dostać niespodziewaną niespodziankę to później szukaliśmy tej przesyłki na cztery ręce...:o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie tak, miałam :) Na szczęście pocztę mam pod bokiem i jak awizo przychodzi, to nie muszę biegać nie wiadomo dokąd, bo przesyłki są do odbioru tamże. Nawet ta niechlubna instytucja "ze słoneczkiem" ma siedzibę w moim bloku, ale jakoś nie mam zbytniego zaufania do niej ;)

      Usuń
  16. Widziałaś?
    http://wyborcza.pl/1,75248,15801073,Takiej_toalety_w_pociagu_jeszcze_nie_widziales__ZDJECIA_.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, nie widziałam. Dziękuję za linka :) Fajnie, że pociągi zaczynają przypominać te z cywilizowanego świata, a nie te z krajów rozwijajacych się. Tak zwanych.
      Oby tylko uszanowano to wszystko i działało jak trzeba.

      Usuń
  17. A ja nawet nie wiem, co to jest nawłoć...
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.