Dla spragnionych wieści o Bonusie - naszym nowym współlokatorze. Kotek ma się dobrze. Jest niesamowicie przytulaśny
i spokojny. Czy tęskni? Nie wiem, bo nie mam porównania. W każdym razie apetyt mu dopisuje, chciałby więcej, ale tu trzymamy się zaleceń poprzedniego Personelu, bo nie chcemy, żeby się zapasł. A potrafi wymuszać, robiąc oczy niczym kot ze Shreka niemalże ;) Dostaje swoją porcję rano, najczęściej to Chłop mu miseczki napełnia, bo wcześniej wstaje, a potem, jeśli jestem
w domu, przychodzi do mnie, zerka znacząco na puste już michy, ociera się o nogi, a jak zrobiłam sobie kanapkę, to miał wzrok głodzonego kotecka :)) No bo ode mnie nic dzisiaj nie dostał, prawda???
Około 5-5.30 jest gotowy do rozpoczęcia nowego dnia, ale nie reagujemy na jego znaczące mruczenie, chodzenie i wstajemy trochę później. Śpi oczywiście z nami, na swoją podusię, przywiezioną z domu nie zwraca w ogóle uwagi. Poza tym pokłada się po krzesłach, fotelach, umie otworzyć sobie szafę przesuwną w sypialni i tam czasem siedzi ...
Jak ma ochotę, to się bawi piłeczką, myszką, wędką - trochę ruchu musi być. Bacznie obserwuje wróbelki na balkonie, ale jeszcze trochę i ich już tam nie będzie ;)
Na kolankach też lubi sobie posiedzieć. Lubi, jak całe stado jest razem, w jednym pomieszczeniu :) Nie psoci, nie zrywa firanek, nie zwala nic z półek - póki co ;) To bardzo spokojny, kochany koteczek.
W takim skupieniu obserwuje ptaszki :)) Ogon mu cały chodzi jak wahadło, mruczy coś sobie ...
Strasznie boi się odkurzacza, ale inne sprzęty nie wzbudzają takiej paniki, na szczęście. Zmywarka, blender, za pralką nie przepada, ale nie chowa się, kiedy jest włączona. Tak powoli przyzwyczajamy się do siebie.
Natomiast na niwie sportowej odniosłam mały - wielki sukces. Przedwczoraj było zimno, ale mimo to wyszłam na marszobieg. Kiedy skończyłam, wiał przenikliwy wiatr. Stwierdziłam więc, że spróbuję pobiec do domu, zamiast iść. I tę odległość przebiegłam !!! Bez zadyszki !!! Trochę ponad pół kilometra, jakieś 600 metrów mi mapa Googla wymierzyła. Jeśli chodzi o mnie, jest to wyczyn na miarę półmaratonu ;)) Z radości mi łzy poleciały, jak doleciałam do domu. Zresztą od soboty mam łzy na wierzchu, bo biedny Bonusik, bo coś tam i coś tam ..... a tu jeszcze coś takiego. I to ja tego dokonałam??
Dzisiaj też tyle samo przebiegłam, zresztą :)
Miłego weekendu wszystkim :)
pasmo sukcesów! niech trwa! :)
OdpowiedzUsuńUcałowania na weekend :) :******
Niech trwa :))
Usuń:******
Jak miło czytać wszystkie te wieści! Brawo, Lidko, brawo za wszystko! Bonusik musi mieć czas aby was w sobie rozkochać, ale jestem pewna, że ten kot trafił się Wam idealnie. pasuje do Was. No i ten dobry uczynek...
OdpowiedzUsuńZj law ju!
Już rozkochał, bo jest rozczulający w swoich reakcjach i zachowaniu :)) Chyba faktycznie miał do nas trafić, bo przecież jakiś czas szukano dla niego nowego domu. I nic.
Usuń♥
Dostaliscie od zycia bonus w postaci Bonusa. Czy juz miewasz mysli, jak moglas w ogole zyc bez tego kota, czy jeszcze nie? :)))
OdpowiedzUsuńJa sie na bieganie jeszcze nie porywam, nawet na trucht, ale juz cos zaczelam i tez jestem z siebie dumna. Bardzo dumna! ;)
Na pewno bonus w postaci tak spokojnego, fajnego kotka :)) Jeszcze nie mam takich myśli ;)
UsuńI słuszna jest ta Twoja duma, Panterko, jak najbardziej słuszna :))) Niech każdy robi to, co lubi, nawet wlecze kijki po miejskim chodniku wieczorem, bo takie osoby widuję u siebie ;) ale dobrze, że w ogóle ruszyły sie z domu.
Dobrego weekendu (bardziej słonecznego, niż toto za oknem teraz) Wam i kotkowi zycze!:-))***
OdpowiedzUsuńDziękuję, Olu :)) Tobie również udanego i ciepłego weekendu życzę :)) U nas też zimno :(
Usuń:******
Gratuluję !
OdpowiedzUsuńJa spacerkuję,ale bez kijków:)
Bonusik oaza spokoju,taki charakter,no i wiek, gdyby był paromiesięcznym kociakiem,bardziej by brykał:)
Dziękuję bardzo, Doro :)
UsuńTak, ten koteczek ma po prostu niesamowity charakter, opiekunowie bardzo o niego dbali, więc wyrósł na wspaniałego kota :)) Jako maluch na pewno by brykał ;)
Ha! w mojej piwnicznej kuchni kręci się Karamba i Dżon ;)
OdpowiedzUsuńGotuję i smażę,więc mnie szantażują i przymilają się ;D
Az bieganiem to u mnie kiepsko,a nawet gorzej niż kiepsko
Marsz na długie dystanse w niedziele planuję. W zeszłą byłam i odkryłam ciekawe miejsca w pobliżu mego miejsca zamieszkania.Aby pogoda nie sfiksowała,bo wtedy nie da rady.
Pozdrawiam łikędowo!
Ojej, aż mi zapachniało to Twoje gotowanie i smażenie, a co dopiero kotom, które są w pobliżu ;)
UsuńZ bieganiem u mnie było bardzo kiepsko, ale sie zawzięłam i ten program nagrany na komórce bardzo mi pomógł. Z|obaczymy, co będzie dalej, bo czasem to mnie takie czarne myśli opadają, że szkoda gadać :((
Obyś miała zatem piękną pogodę i zwiedziła te fajne miejsca :))
A co Ci pachnie? ;)
UsuńBo jest ewentualność,że możesz rano przybiec do mnie na maślane amoniaczki,które mam w planie piec .
Biegać nie dam rady na razie ;/
Albo to skutki długo trwającego uporczywego kaszlu,albo pasibrzuch jestem,albo nie wiem co.
Obstawiam 3w1!
Ale będę maszerować i jeździć rowerem!
Ciasto jakieś i mięska :)) Amoniaczków dawno nie jadłam .... u mnie w domu nie używało się amoniaku do pieczenia. Do Ciebie musiałabym jechać z 10 godzin, a biec, czy iść ... chyba ze dwa tygodnie, żeby w dobrej kondycji cel osiągnąć ;)
UsuńKaszel skutecznie blokuje bieganie - to fakt i pewnie dlatego jest Ci ciężko. Ale marsze i rower - jak najbardziej :))) To ma sprawiać przyjemność, a nie rodzić frustracje ;)
Ha! Moje gratulacje i witaj w klubie! Ja też spędziłam przedwczorajsze zimne popołudnie bez zadyszki! :))))
OdpowiedzUsuńDziękuję :) I popołudnia gratuluję ;) Normalnie to ja też zadyszki nie mam, na szczęście. Tylko, kiedy zaczynałam biegać :)))
UsuńO, to ja całkiem tak samo - nigdy nie mam zadyszki, kiedy spokojnie udaje się do teatru albo w nim jestem :)
UsuńW teatrze też zadyszki nie mam ;) w drodze doń też nie, bo zazwyczaj wychodzę wcześniej :)) Poza tym - kiedy ja ostatnio tam byłam .... hmmm ....;)
UsuńBoszszsz, Lidka, takich wieści ciągle mi mało i mało! Są fantastyczne! Moje koty też boją się odkurzacza i tylko odkurzacza.
OdpowiedzUsuńGratuluję biegu, serio!
Tak się dni u nas teraz toczą :) Codziennie nie jestem w stanie pisać, bo musiałabym ciągle to samo - mniej więcej ;) Jak chcesz, to przyjedź kiedyś do Bonusika :) Nawet w ciagu tygodnia :) Wyślę Ci maila.
UsuńPewnie, że przyletę. Bo mam niedosyt zdjęć!
UsuńMaila Ci wysłałam :)
UsuńLidko powiem o swoim dziś po tylu latach kotku. Nasza kotka dostawała jedzenie nie stało nie leżało dostawała. Nasz kocurek dziś, jest inaczej chowany. :) Czy lepiej nie wiem. Dostawał mokre, jak tylko przybył maleńki dwumiesięczny do nas ale się pochorował, rozwolnienie straszne antybiotykami był leczony, wyrzuciłam wszystkie saszetki (dałam kotkom) Ma tylko suche dobrej firmy za to Orijen z 70% mięsa bez zboża które koty nie trafią. Stoi w miseczce cały czas dodatkowo woda obok i woda w fontannie bo tak doradzają na forach. Worek kupujemy prawie 7 kilowy, suchej karmy trzeba najpierw sprawdzić czy będzie jadł. Ale można namówić do jedzenia dodając ulubione do tej pory do karmy nowej. Orijen nie ma uzależniających dodatków więc zdrowy jest. To prawda droga karma ale worek 7 kilo starcza na kilka miesięcy mniej więcej na pięć a nawet ciutek dłużej. Opłaca się nam, zdrowe i daje piękną sierść. Mokrego nic ani odrobiny. Kupsko zwarte bobki. Poza tym zje kawałeczek kurczaczka, gdy robię nie surowego, trochę rybki czasem ale to są malutkie ilości ona tak ma. Może lubić warzywa, sprawdź trzeba podsunąć pod nosek by powąchał. Nasz lubi zielony ogórek, groszek nawet konserwowany, uwielbia cukinię. Teraz będą na święta na ryneczku trawy, takie jak owies kup będzie pogryzał. Moim zdaniem ale powtarzam to tylko jest moje zdanie!!! gdy kotek nie jest mocno rasowy suche lepsze niż mokre. Poza tym dbać trzeba by wody miał pod dostatkiem koty wykastrowane potrzebują więcej wody. No i przyzwyczajaj do szelek, przecież będziecie chcieli zabierać go ze sobą, kłania się także plecaczek :))).
OdpowiedzUsuńNo własnie, plecaczek ... lezy skrojony i kwiczy :(( aż mi głupio :(
UsuńWodę ma non stop do swojej dyspozycji. Na razie nie chcę robić wielkich rewolucji w jego jadłospisie, kontaktuję sie zresztą z jego poprzednim Personelem.
Nazwę karmy zapamiętam - dziękuję :) za jakiś czas będę kupować nową, bo teraz mam przywiezioną z nim razem. O trawie myślałam już, o warzywach też :) Trochę czytałam dzisiaj o karmach dla kotów, ale to jest kolorowy zawrót głowy, dosłownie.
Kupię jakąś próbkę tego Orijen, zobaczymy, czy mu zasmakuje - tak na przyszłość, żeby miał jakieś zmiany. Bo jadł różne, jak mi jego Personel mówił.
Do szelek jest przyzwyczajony, samochodem jeździ bez problemów, więc na wakacje nad morze pojedzie z nami, oczywiście :))
Lidka, nową karmę dawaj stopniowo, mieszaj ze starą po trochu, aż wymienisz całą. Potwierdzam to, co mówi Elka - Orijen jest b. dobry, trochę tańsza jest acana, też dobra. Patrz na skład, żeby było bez zbóż. Nie daj się zwariować netowi. Ale też olej karmy z marketów, na dłuższą metę to się opłaci, albo wyrówna - lepsza karma - mniej wydatków na weta. Jakby wątpliwość, to mamy Eksperta - Gosiankę:)
UsuńNa razie daję mu tę, którą dostał na wyprawę. Jeszcze sporo zostało. Marketowych nie zamierzam kupować, Hrabia musi mieć dobrą i bardzo dobrą :)) Rozejrzę się za tym Orijenem i będę mieszać ze starą - to dobry pomysł :) Ja tam, jeśli widzę tyle informacji i co jedna to wprowadza nowe wiadomości, zamykam taka stronę i nie czytam dalej ;) żeby mi się zwoje nie przegrzały hrehrehre ....
UsuńOrijen jest w zooekspresie, albo w zooplusie, choć nie zawsze. Cena jest dosyć powalająca, ale jak pisze Elka - starcza na długo. Acana jest dobra, a trochę tańsza. Moje jedzą royal canin dla sterylnych. To taki cenowy kompromis. Przy 2 kotach to już trochę tego idzie, zwłaszcza przy nienasyconym Czajniku. No i psy...
UsuńNie czytaj, bo zwariujesz. Nasz słuchaj.
Nie,nie, z czytaniem skończyłam, bo za dużo tego i każdy pisał coś innego. Będę sie Was pytać po prostu, bo kiedyś koty inaczej się karmiło, były zresztą wychodzące i polujące ...
UsuńBonusik też ma royala, nawet mu podchodzi ;) Tamte, które wymieniłaś, też wypróbujemy :)
Lidka, szczere gratulacje z powodu wyczynów sportowych. Bonusik idealnie do was pasuje i tak szybko się przyzwyczaił:))) Bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Dobrze, że u nas takiego sniegu nie ma, bo ciężko byłoby się zmobilizować. A taki tam lodowaty wiaterek ze wschodu, to luzik ;)
UsuńTeż sie cieszę, że Bonusik sie adaptuje dość szybko :))
Z bieganiem to ja nie jestem w przyjaźni. Latem na Mazurach biegałam z Wu -dystans 1,8 km, ale przystanków pincet i zadyszka.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, czy koty tęsknią tak wyraźnie jak psy?
Nie. Tęsknią inaczej i inaczej się witają - nie tak wylewnie. Ale kiedy wracam do domu po czasie dłuższym niż pół dnia, przylatają do drzwi oba. I chodzą za mną.
UsuńZależy od kota, ta tęsknota. Bonusik wita nas w drzwiach już :) Mruczy, łasi się, kładzie się na podłodze, trzeba go wtedy pomiziać :))
UsuńBieganie wzięłam kompleksowo ;) Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale samą mnie zaskoczyło to, że po krótkim czasie stosowania tego treningu, byłam w stanie przelecieć te szejset ;) metrów.
Widać że Bonusek czuje się jak u siebie :))
OdpowiedzUsuńGratuluję sportowych osiągnięć !!
Pzodrawiam
Tak, zaanektował całe mieszkanie, nie wolno mu tylko na stół wchodzić i na blaty w kuchni. Nie wpuszczamy go także za kolumny, gdzie jest pełno kabli - nie jest w stanie tam wejść, chociaż chciałby :))
UsuńZa gratulacje dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie :))
Lidia, gratulacje za te biegi:) A Bonusikowi, tak dobrze, ze nie ma czasu zatesknic:)
OdpowiedzUsuńTy to sportowiec jesteś już pełną gębą!
OdpowiedzUsuń