sobota, 18 lipca 2015

Ciąg dalszy podróży, ale też o bezsilności i waleniu głową w ścianę

Najpierw o tej bezsilności. Niecałe dwa tygodnie temu, moja koleżanka wybrała się na wywczasy do modnej obecnie miejscowości, niedaleko mojego miasta. Ktoś z jej rodziny ma tam dom i w wakacje dostaje klucze i tam sobie wypoczywa. Koleżanka ma dwa koty - domowe i zabrała je ze sobą. 
Pierwszego dnia jeden z nich zwiał. Wakacje rozpoczęły się nieciekawie zatem. Po dwóch dniach okazało się, że kot żyje i siedzi u sąsiada w kupie drewnianych palet. Sąsiad okazał się w porządku gościem, ponieważ pozwolił na wejścia na swoją posesję - działka zresztą ogromna, a chłopak ma duży luz, jeśli chodzi o jej zagospodarowanie. Ale mniejsza o nią.
Nie będę budowała opowiadania pełnego napięcia, bo nie chce mi się, bo sama się w tę historię trochę zaangażowałam 
i energii straciłam.
Kot wrócił wczoraj, późnym wieczorem do domu. Cały,zdrowy, tylko z lekka odchudzony, chętny na mizianki i przytulaski. 
Nie wiem tylko, czy koleżanka ma na to chęć ;)
W ciągu tych dni poruszone zostały wszelkie służby, które z definicji mają pomagać zwierzętom i jak myślicie, ile z nich wyraziło chęć pomocy, jeśli chodzi o wywabienie kota spod tej sterty, albo choćby wspomogło jakąś radą, czy gotowością pożyczenia klatki - łapki?
Otóż, żadna. Tak, dobrze przeczytaliście - ŻADNA.
Nie chce mi się opisywać, co koleżanka usłyszała podczas tych rozmów, te wykręty, czy idiotyzmy - nie ma sensu się nad tym teraz rozwodzić. Ale to było straszne, uwierzcie. Kolejne pomysły i rozbijanie się o ścianę obojętności. Miejscowe schronisko kotami rzekomo się nie zajmuje, z Poznania nie przyjadą, bo nie mają ludzi, weterynarz zaproponował hycla - debil, a wszelkie fundacje - sracje ..... wybaczcie, ale te, do których dzwoniła - zero chęci najmniejszych. Jedna pani, trzy dni temu - coś tam obiecała w temacie klatki, ale tylko na obietnicach się skończyło - niestety.
Kto pomógł w końcu? Właścicielka hodowli, z której koleżanka ma swoje kociambry. Babka czuje po prostu temat, podjęła dwie próby wywabienia kota z kryjówki - prawie się udało, poza tym poradziła, żeby zabrać spod tych palet jakiekolwiek jedzenie, zostawić humanitarnie wodę. Ciekawe, że ten sam pomysł przyszedł i mi do głowy i miałam rano koleżance go przedstawić. Pani z hodowli była szybsza ;)
Poza tym, w ostateczności, ściągnęłabym klatkę od Gosianki ♥, której chyba w czwartek o kocie pomarudziłam przez telefon 
i maila ;) i która na szczęście jest już niepotrzebna :)) - klatka, oczywiście.
Do tego doszły osoby, które wspierały koleżankę w inny, niefachowy sposób, ale to też ważne.
Ta sytuacja pokazała mi wyraźnie, w jak bardzo czarnej d ....upie nasz kraj jest, jeśli chodzi o pomoc zwierzętom. Może Wy macie inne doświadczenia, ja mam takie, niestety.
Na szczęście dobrze się skończyło. Kot sam przylazł do domu, reagując na wołanie.

A jak usuwacie kleszcze swoim zwierzakom? Bo jednego koleżanka namacała, a w internecie festiwal pomysłów w tym temacie .... ja też nie wiem ....

Co do wspomnień z podróży, to opuśćmy już Sanremo, wystarczy i jedźmy dalej. Dłuższy postój zaplanowano w Cannes. Tam miła odmiana :) owszem, miasto zatłoczone, zawalone samochodami i turystami, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Doszliśmy do słynnego pałacu filmowego, do schodów z czerwonym dywanem, na którym trzeba było zrobić sobie zdjęcia :)) a nuż się kiedyś przydadzą ;)
Za tym pałacem ciągnie się aleja, mile zacieniona, mająca ok. 4 km. Do tego, w ramach tej alejki biegnie pomarańczowy pas wykładziny dla biegaczy, poza tym widoki morza, plaży .... i najdroższych hoteli, w których mieszkają gwiazdy przyjeżdżające na festiwal. Niektóre apartamenty są na stałe zarezerwowane, przewodnik nasz mówił, że najbardziej prestiżowe są te z balkonami od ulicy. Trzeba się w końcu pokazać reporterom i zwykłym śmiertelnikom i mieć chwilę chwały ;)
W każdym razie - podobało się mi tam. Przy okazji, pobujaliśmy się na huśtawkach :))

Zapraszam do obejrzenia zdjęć:

Najpierw wzgórze Mont Chevalier , na którym mieści się kościół Notre - Dame i zamek - Chateau - Musee de la Castre. Zamek pochodzi z XI/XII wieku, zbudowany został przez mnichów. A samo Cannes stało się modne w połowie XIX wieku:







Ratusz:



Pałac filmowy i jego okolice:




Ktoś z Was może wie, jak się nazywa to drzewo? Z takimi białymi kwiatkami?



Port:



Helikoptery co chwilę lądowały i wzbijały się w powietrze. Nie mam pojęcia, kogo, lub co przewoziły ;)



Mewy takie same, jak u nas ;)



Wzdłuż drogi wjazdowej do Cannes ciągną się plaże - zostały utworzone przez człowieka, ponieważ naturalny brzeg morza jest tutaj skalisty, oraz linia kolejowa - miałam nadzieję, że zobaczę jakieś pociągi i owszem, nawet jakieś zdjęcia zrobiłam z okien autobusu:

Znowu dużo zdjęć ;)












Dwa ostatnie zdjęcia to domy jeszcze w Cannes - bardzo się mi takie podobają, chociaż niekoniecznie chciałabym w nich mieszkać ;) Mają w sobie dużo uroku, mimo podniszczonej elewacji i takiż okiennic.

Spory mi ten post dzisiaj wyszedł. Miłego wieczoru życzę wszystkim i udanej niedzieli :) 
Mam nadzieję, że u Was nawałnic nie ma i nie będzie.

46 komentarzy:

  1. Nooo Cannes mi sie bardziej podoba od poprzednich miejsc. Bo morze, a ja wode lubie.
    Wprawdzie na pewno przeszkadzalyby mi te nieprzebrane tlumy, halas i powierzchowny blichtr, ale moze, wedrujac plaza, dotarlabym w mniej zaludnione miejsca. :)
    Na pierwszy temat sie nie wypowiem, bo musialabym po lacinie, a nie chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, morze przyciąga i rzuca na nas swój wielki urok ;) na pewno są spokojniejsze miejsca, tylko trzeba te 4 km sobie przejść ;) my nie mieliśmy już czasu.
      Jestem tak zmęczona, że nawet na łacinę nie mam sił. Aczkolwiek jedno słówko byłoby adekwatne - to "zakrętowe" ... ta moja kumpela to chyba dzisiaj padnie na michę, jeśli już nie padła. Biedna, się o skubańca namartwiła .....

      Usuń
  2. Nie odniosłaś wrażenia, że ten cały Pałac Filmowy niewiele różni się od kurnika? Mnie rozczarował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odniosłam :)) Znów, wydawać by się mogło, że och, ach, wielki świat ..... a tu pawilon, jakich wiele u nas np. ;)

      Usuń
    2. Prawda? Byłam wstrząśnięta tym odkryciem. Tylko w telewizji wszystko wygląda tak pięknie i z rozmachem.

      Usuń
    3. Bo nie od dziś wiadomo, że telewizja kłamie ha,ha ;)

      Usuń
    4. A dowód na to stoi w Cannes :)

      Usuń
    5. O tak, na zdjęciach widać no i kto był, to widział na własne oczy :)) Niektóre hotele godniej się prezentują niż ten pawilon domów towarowych centrum ;))

      Usuń
    6. Chyba nie czuja sie obrazone ;)

      Usuń
  3. A, drzewo. No przecież poczciwy fikus, co Ty, nie widzisz?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak??? To teraz już wiem :) Dzięki. Ja tam mało spostrzegawcza często jestem ;)

      Usuń
    2. W domu, w doniczce, mozolnie hoduje się je całymi latami z mizernym efektem. W naturze rosną dorodne, olbrzymie i piękne. Pierwszy raz zobaczyłam je w Izraelu i się zachłysnęłam. W Cannes też rzuciłam się na robienie zdjęć tym pięknym, wielkim kwiatom.

      Usuń
    3. No własnie, te doniczkowe nijak mają się do tych pięknych i kwitnących drzew. We Włoszech też je widziałam, z balkonu hotelu nawet. Robią wrażenie, nie da się ukryć :)

      Usuń
    4. Pamiętam takiego szturpaka z dzieciństwa, ciągle mu odpadały liście, rósł do góry taki goły, krzywy patyk.

      Usuń
    5. Ja też :)) kilka liści na górze tylko miały.
      Szturpak - fajne określenie :))

      Usuń
  4. Lidka, dlaczego mnie to nie dziwi;)???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To widzisz, jaka ja naiwna jestem, bo sądziłam, że ktoś, coś ..... pomoże, doradzi. No nic, kolejne złudzenie prysło, jak Sanremo, czy szumna budowla zwana Pałacem Filmowym w Cannes.

      Usuń
  5. No proszę, tyle gadania, a jak przychodzi co do czego, to pomocy znikąd. Wszystkie te organizacje wystrzelić kosmos, ot i co! Najważniejsze, że szczęśliwie się skończyło. Trza na zimne dmuchać z kociambrami:)).
    Ale full wypas wycieczka była. Nawet Cannes! Trzeba było dłoń jeszcze odbić z Alei Gwiazd. A co, niech wiedzą, kto ich zaszczycił:)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba dmuchać, niestety, jak z małymi dziećmi. Ona nawet nie wiedziała, kiedy ten kot z domu się wyślizgnął.

      Na odbicie dłoni nie miałam już czasu ;) ale kto wie, kto wie ..... ;))

      Usuń
  6. Tyle wspaniałych wrażeń i zdjęcia nie pozwolą zapomnieć. A morze to jest czarodziej o wielkiej mocy. :)
    Kleszcza wraz z psem zawlokłam do weterynarza w mieście u nas, bo męż wyjechał a ja nie umiałam wtedy i nie umiem do teraz. A dziś nasze zwierzaczki mają zakładane obroże Forest w Kwietniu i zdejmowane dopiero w Styczniu, gdy mam przekonanie że mróz zabija pchły z piwnicy. :)
    U nas fundacje i inne są tylko po to kłaść pieniądze do kieszeni własnych nie do pomagania przecież, no ludzie przecież pomyślunku trochę :(
    Taki kraj takie obyczaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że koleżanka moja też do weta się uda, bo do tej pory jej koty nigdy kleszczy nie miały, bo i skąd. Tam na wsi nigdy widocznie nie złapały żadnego. Pieszczoszki domowe i arystokracja ;)

      No ja taką naiwnością się wykazałam .... ale może są takie, co pomagają, gdzieś, kiedyś ..... aczkolwiek ktoś mi mówił o niebotycznych zarobkach pani prezes jakiejś fundacji - informacja sprawdzona, niestety. I komu teraz ten 1% podatku dać??

      Usuń
  7. uuu cóż za nieprzyjemna historia z koteckiem, ale dobrze, że wszystko się pomyślnie skończyło. Mnie też ten Pałac filmowy rozczarował. A te domy na ostatnich zdjęciach faktycznie urokliwe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszyscy zainteresowani z piątku na sobotę z ulgą odetchnęli, że kociamber do domu wrócił.
      Tak, te domy, chociaż stare i podniszczone mają więcej uroku niż ów pałac ;)

      Usuń
  8. Jakoś mnie nie dziwi mur obojętności. Mogłabym niejedną historie opowiedzieć, niestety.
    Pałać filmowy w Cannes wygląda jak prowincjonalne kino...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie, niestety .....

      Z tym prowincjonalnym kinem coś na rzeczy jest - nasze faktycznie wygląda podobnie, mniejsze jest, rzecz jasna i czerwonego dywanu też nie ma ;))

      Usuń
    2. Takie podrzędne Multikino...

      Usuń
    3. Otóż to ;) u nas takie pasuje, nawet cyfrowe jest od jakiegoś czasu, ale w wielkim świecie .... ;)) niekoniecznie.

      Usuń
    4. Tak, rozczarował i mnie. I ten czerwony dywan, przereklamowany. Aleja gwiazd...no też nie zwala z nóg. Podziwiałam w porcie, jachty...niektóre, jak pół mojego bloku, a ten nie jest mały. Gorąco było w tym Cannes i w zasadzie to mnie nie zachwyciło, ale oprócz wyżej wspomnianych nic więcej nam nie pokazano, ino przez okna autokaru.

      Usuń
    5. To tak, jak nam ;) reszta z okien autokaru ;) Gorąc też był ten sam, ale to akurat mi nie przeszkadzało.

      Usuń
  9. To faktycznie przykre jesli chodzi o obojętność wobec sytuacji biednego kotka. Dobrze, że się skończyło bez łez właścicielki.

    A ten pałac filmowy w Cannes to taki sobie. Bardziej podoba mi się ratusz. No ale teraz jesteś nie byle kim - bo przecież byłaś PRZED. Sława przed Tobą!!!!
    Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bo koleżanka w poniedziałek musi wracać już do domu, więc byłoby jej ciężko stamtąd wyjeżdżać.

      Ha,ha, na temat mojej rozwijającej się sławy będę na bieżąco informować ;))))
      Pozdrawiam równie serdecznie :)

      Usuń
  10. A ja poniewaz mam koty wolno chodzace nie patrzę na takie wydarzenia z "uciekniętym" kotkiem z takim przejęciem i strachem, bo już wiele razy sie przekonałam, że jak kot sie wyszumi i zgłodnieje, to wróci. Wiem, ze Twoja kolezanka sie bała, bo to obece miejsce, daleko od domu i wszystko zdarzyc sie mogło. Trudno w takich sytuacjach o cierpliwosc i zaufanie dla kociego rozumku. Dobrze, że wrócił huncwot jeden. A co do fundacji zwierzęcych, to nie mam, na szczęście, żadnych z nimi doświadczeń. Ale jakos wcale mnie nie dziwi, że tak obojętnie się zachowały w tej sytuacji. Jesli działaja podobnie, jak te dla ludzi, to rzeczywiscie głownie idzie im o kasę. Przykre.
    Znowu zachwyconam zdjęciami morskimi! Ach i jeszcze raz ach - zwąłszcza w te pieruńskie upały, gdy człowiekowi wody sie jakiej chce a tu nawet baseniku małego niet! A nasze oczko wodne znowu wyschło i nawet pieski nie mogą sie juz wytaplać!
    Uściski serdeczne zasyłam Ci Lidusiu o poranku!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kotkami wychodzącymi to rzecz jasna inna sprawa, a te tutaj wychuchane domowe pieszczoszki, arystokracja brytyjska w dodatku ;)) A ten kociamber - uciekinier, to faktycznie huncwot jest. Coś mu widocznie odpaliło w łebku i postanowił się trochę wyszumieć - trudno zresztą powiedzieć ....
      Niestety, kasa, kasa, kasa ..... szkoda gadać, jak najdalej od takich ludzi ....

      Zdjęć morskich to nie koniec ;) Będzie ich więcej, bo dojeżdżamy dopiero do Hiszpanii :)

      Odściskuję serdecznie, Olu :******

      Usuń
  11. Cannes jest śliczne! bardzo mi się podoba :)
    co do historii z kotkiem, to wiesz co jest najgorsze? że tak działają wszelkie instytucje w tym kraju... i to nie tylko te zajmujące się zwierzętami ale również dziećmi,chorymi, biednymi, bezrobotnymi itp itd...
    klesszcze usuwamy Psicy pętelką kupioną w aptece .... super sprawa .... :)
    Całuję :******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację Emko z tą pomocą dla ludzi również ..... pomoc uzyskują często cwaniaczki i kombinatorzy, a nie ci, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują.

      O pęsetce gdzieś słyszałam - może sprawa kleszczowa w sobotę została już rozwiązana :)

      :********

      Usuń
  12. SZkoda że był taki brak zainteresowania w sprawie kota, ale dobrze, że się znalazł:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale czegoś się człowiek znów dowiedział o sobie i otaczającym świecie. Ale własnie, najważniejsze, że się znalazł, tzn. przylazł sam do domu, paskud jeden.

      Usuń
  13. Biedny kot i Twoja kolezanka, pamietam, jak zaginela nasza malenka kociczka, jaki to byl stres. Wspolczuje . I tego braku reakcji tez.

    W Cannes bylismy w zeszlym roku, alez bylo goracoo. Ale schody tez zaliczylismy i poplynelismy sobie na wyspe sw. Malgorzaty, to bylo fajne:) widzielismy Cannes od drugiej strony;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz też było gorąco, ale ta alejka dawała trochę przyjemnego chłodu, no i morze niedaleko tak samo.
      Fajnie byłoby zwiedzić miasto dokładniej, ale dobre i to chociaż. Nie wiedziałam, że jest tam gdzieś wyspa św. Małgorzaty :)

      Usuń
  14. Biedny koteczek, ale dobrze że wrócił !! Na zdjęciach Cannes wygląda wspaniale ! Piękne zdjęcia !!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko na zdjeciach tak wyglada :)
      Wszyscy odechneli z ulga,kiedy wrocil.

      Usuń
  15. Biedny koteczek, ale dobrze że wrócił !! Na zdjęciach Cannes wygląda wspaniale ! Piękne zdjęcia !!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja nadrabiam zaległosci wiec już wiele spraw rozwiazanych do tej pory. Najważniejsze kociak wrócił i udaje, ze nic sie nie stało.
    Lidziu bardzo mi sie podoba Cannes, chciałabym zwiedzic:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kociambrem dokładnie tak było - jak gdyby nigdy nic, paskud jeden i zaraza ;)
      Więcej czasu mieć w Cannes .... wtedy można by podjechać na te wzgórza, czy pospacerować po tej alei wzdłuż morza ...

      Usuń
  17. Tak, ktoś wie :) To fikus, taki jak u nas w doniczkach się hoduje - w naturze takie wielkie rosną i mają piękne, gigantyczne, białe kwiaty :)))

    OdpowiedzUsuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.