Jako, że lato w pełni, wypadałoby zebrać to, co zostało wiosną zasiane.
Ogródka nie posiadamy, ale nic straconego, bo mają go rodzice i znajomi. Wczoraj był dzień na zrywanie. Niczym niegdysiejsi zakonnicy - kwestarze, wsiedliśmy już nie na furmankę, tylko na rowery i pojechaliśmy najpierw po ogórki, dostając przy okazji pęk pietruszkowej natki, a potem w innym miejscu - mnóstwo innych, nie mniej ciekawych warzyw i ziół ;)
W tej tajemniczej torbie znajdują się buraczki, a po prawej stronie załapała się bazylia
w doniczce. A na czerwonym sitku - szpinak nowozelandzki. Nigdy go nie jadłam i do wczoraj nie wiedziałam, że coś takiego istnieje ;)
Dwa fenkuły, z których mąż ma coś zrobić i ogrom natki.
Wszystko to przenocowało na balkonie, bo niby chłodniej ( wczoraj o 21-wszej było tam 30 stopni ...), a dzisiaj trzeba się tymi darami czule zająć.
Na pierwszy ogień poszły ogórki. Część do gara na małosolne, część umyta w lodówce
i przerobiona zostanie na pikle i mizerię, a część :
Pietruszka umyta, suszy się i pewnie większą część pokroję i zamrożę, a część zużyję na bieżąco.
Z resztą zasobów czekam na mojego ślubnego i razem zawalczymy o zapasy na zimę ;)
A Wy bawicie się w przetwory?
Miłego :)
Lidko wpadłam do Ciebie z wizytą między jedną robotą a drugą , zerkam a u Ciebie już zaprawianie w najlepsze , ja ogórki mam zamiar robić w piątek , tzn. mąż będzie robić , mnie jakoś nie wychodzą :))
OdpowiedzUsuńA szpinak uwielbiam , ale takiego aż z Nowej Zelandii nie jadłam :))
Buziaki ze Śląska zasyłam :)) choć wolałabym z Nowej Zelandii :)
Ilona
Robota już wre, bo mąż z pracy wrócił i za pikle się zabrał.
UsuńJa też sie zaraz biorę.
Ten szpinak będziemy mieli może pojutrze na obiad, to podzielę się wrażeniami ;)
A on tylko z nazwy jest nowozelandzki, bo dostałam go od koleżanki, u której na działce rośnie jak szalony.
Co nie zmienia faktu, że fajnie byłoby zobaczyć Nową Zelandię ;)
Pozdrawiam z dusznej już Wielkopolski :)
Witaj Lidko, bardzo zainteresował mnie szpinak nowozelandzki o którym napisałaś i o którym również nie miałam pojęcia. Uwielbiam zieleninę w każdej postaci, więc stąd moje zainteresowanie Twoim szpinakiem , mogłabym go jeść niemal bez przerwy. Chyba się skuszę i też pomyślę aby posiać taki szpinak na działce.Życzę smacznego. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCześć Beato :) Może gdzieś go znajdziesz, wystarczy raz go posiać, czy zasadzić, a potem już sam rośnie. Im bardziej go ogałacasz z liści, tym więcej się rozkrzewia. U koleżanki rośnie razem z ogórkami.
UsuńKoleżanka twierdzi, że najlepiej smakuje jako farsz np. do naleśników. Mąż podsmażył z czosnkiem, bazylią, dodał mascarpone, rozdrobnił blenderem i do lodówki. Pójdzie z jakimś makaronem, czy inszym spaghetti :)
Kapusta chinska, szpinak nowozelandzki, kukurydza amerykanska - jaciekrece! Ale hajlajfy i bontony, kultura i bulka przez bibulke. Ja tam zwykle polskie pyry z kapusta, rownie zwykla, zajadam. Bo ja mam proletariackie podniebienie.
OdpowiedzUsuńTe ogory wygladaja bardzo kuszaco. :)))
Co chcesz, Panterko, globalizacja i nic się na to nie poradzi. Do tego owoce morza i wszyscy się "meniu" zachwycają ;)
UsuńOgóry muszą być :) Mam nadzieję, że się udadzą.
Ale macie zaradnych chłopów, mój to tylko wyciaga ogórasy ze słoików. Ja już zrobiłam zjadamy na bieząco, na zimę nie mam gdzie przechować. Tzn. mam, ale nie trawię naszej piwnicy w bloku i nie chodzę do niej.
OdpowiedzUsuńNa szczęście moja piwnica jest w miarę ok., więc mam trochę miejsca na przetwory. W przeciwnym razie, też bym nic nie robiła, bo gdzie to trzymać?
UsuńMój w kuchni biegły jest :) Nawet placek upiekł :) Taki budyń z owocami na kruchym cieście. Na ciepło też dobrze smakuje :))
Jutro idę do koleżanki, więc żebym z pustymi rękoma nie szła, to zrobił.
Oj, ja zaprawiam co roku tyle, że czasami wychodzi mi to uszami:)) Ale co zrobić jak jest urodzaj? Teraz trochę narzekam, ale potem dobrze się idzie do piwnicy i przynosi słoik za słoikiem:))
OdpowiedzUsuńJak jest urodzaj, to trzeba go przerobić :) A potem faktycznie - ogórki, grzybki, jakieś marmolady, czy co tam do głowy przyjdzie ;)
UsuńJak u Ciebie ma kto jeść, to chyba warto się trochę pomęczyć ;)
Sezon otworzyłam czarnymi porzeczkami, morelami, przez brzoskwinie do malin. Strasznie nie lubię robić ogórków, sama nie wiem, dlaczego. Upierdliwe są, do słoików się nie mieszczą.
OdpowiedzUsuńO, to robi wrażenie :)
UsuńCo do ogórków, coś w tym jest, w tym roku też nie chciały wskakiwać do słoików.
A mnie sie tak marza takie prawdziwe kiszone ogorki - marzenie:(((
OdpowiedzUsuńPosilkuje sie polskimi produktami kupionymi w polskich sklepach ktorych jest na szczescie pod dostatkiem - nawet sa niezle.
Jednak, to nie jest to co zrobine wlasnymi lapkami:)
Zazdraszczam, ale serdecznie:)
Może kiedyś się to Twoje marzenie spełni :)) Dobrze, że w polskich sklepach coś można kupić, aczkolwiek masz rację - te własnoręcznie zrobione przetwory smakują zupełnie inaczej niż gotowce ze sklepu.
OdpowiedzUsuńLidko , czekam na recenzję szpinaku , który już z tego co wiem zjedzony dawno został :)) jesteś czy znów wczasujesz ?
OdpowiedzUsuńBuziaki ślę :))
Jestem :)
UsuńZjedliśmy go w piątek do spaghetti. Został podsmażony na patelni, potem dodany do niego czosnek, oliwa, mascarpone.
Smakował, jak szpinak. Czyli dobry. Moim zdaniem, oczywiście :)
Dobrze zrobic trochę przetworów na zime a potem nie latać do sklepu tylko sobie smakołyki pachnące i zdrowe z własnej spizarki wyciągnąć. Szpinak miałam w zeszłym roku w ogródku. w tym juz nie dałam rady go posiać, bo całe stare, najlepsze do tego celu miejsce zajęło kilka odmian sałaty.Sałatą opychalismy sie i my i kury i kozy. A teraz robię duzo przetworów z ogórków, cukinii, pomidorów,kabaczków, aronii, sliwek itd. jak przyjdzie czas zbierania gruszek to rozwine skrzydła, bo bardzo pyszne mi wychodzą w syropie albo smazone. Mniam!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci zasyłam poranne i dobrego dnia życzę!:-)
Idziesz na całość, Olu z przetworami :) Ale masz rację z tym otwieraniem własnych słoików, a nie tych ze sklepu.
UsuńGruszki też pyszne są :)