Witam :)
Niedawno moja kuzynka urodziła córkę. Od jakiegoś czasu miałam ochotę uszyć coś dla małego dziecka i padło na nią ;)
Wymyśliłam, że mogłaby to być kołderka w formie kocyka i powłoczka na jaśka.
Poczyniłam wczoraj konieczne zakupy, nabywając flanelkę i polar, po czym przystąpiłam do pracy. Niby nic wielkiego: wyciąć, zeszyć, przepikować i już. Zajęło mi to jednakże dwa dni.
Wczoraj dopadł mnie straszny ból głowy, ale zdążyłam podziałać coś w kierunku uszycia kołderki, wieczorem mieliśmy wyjazd, praca musiała zatem poczekać do następnego dnia.
Dzisiaj skończyłam :)
Po drodze musiałam kilka razy pruć, bo okazało się, że polar lubi się wymknąć na boczki
i trzeba go uważnie i gęsto przyszpilić. Szyjąc jaśka, źle go ułożyłam i w efekcie prawa strona polaru została zszyta z lewą stroną flanelki.
Grunt to dać sobie czas i cierpliwość ;)
Coś za bardzo jestem ostatnio roztargniona, smutna, wkurzona, aczkolwiek zakazałam sobie tych nastrojów, bo one do niczego dobrego nie prowadzą.
Zostało tylko roztargnienie. Wczoraj np. wyszłam ze sklepu z koszykiem! Nie pamiętam, czy kiedykolwiek coś takiego się mi zdarzyło.
A oto zdjęcia:
Kołderka to taki "oszukany" patchwork, ale fajnie wygląda ;)
Można ją jeszcze obszyć lamówką, ale łatwiej w moim mieście szóstkę w totka trafić, niż kupić bawełnianą, szerszą lamówkę. W różowym kolorze, albo jakimś innym, pasującym. Istnieje, oczywiście możliwość zamówienia w Internecie, ale trochę mnie czas goni i nie zdążyłabym przed czwartkiem zrobić.
Bez niej też nieźle wygląda - moim zdaniem. Wykonać musiałam jedynie dość żmudną pracę w celu pochowania wszelkich nitek z boku, no i w sposób niewidoczny zaszyć jeden bok.
Jedna powłoczka wyszła mi w nietypowym rozmiarze ( 40 cm x 30 cm) i tak się zastanawiam, czy ją dawać w prezencie, czy może przerobić na coś? Jak myślicie?
Druga to standardowy jasiek 40x40.
A jutro zabieram się do farbowania giezełka, które powstało ze starej, hinduskiej chusty. Starej, czyli z lat 90-tych. Dwudziestego wieku, oczywiście :)
Wyniki postaram się opublikować. Sama jestem ciekawa, jak wyjdzie, bo ciuchy ostatni raz farbowałam w latach 80-tych.
Dobrej nocy życzę :)
Kołderka i jasiek wygladają świetnie! Jest w ich wykonaniu precyzja, smak i bardzo gustowny dobór materiałów. Na pewno sie kuzynka ucieszy z takiego z serca zrobionego, slicznego prezentu.Mało kto dzisiaj robi własnoręcznie prezenty. Każdy sie spieszy, wiec leci do sklepu i kupuje cos tam za duża kasę aby mieć tylko problem z głowy. A Ty sie Lidko naprawdę postarałaś, więc tylko siecieszyc i docenić!:-))
OdpowiedzUsuńA co do nietypowych rozmiarów powłoczki na jasiek to tez w domu pare takich mam i uzywam, bo nic mi nie przeszkadza to, że część powłoczki pozostaje pusta.
Dziękuję Olu za miłe słowa :) Starałam się bardzo, żeby wyszło jak trzeba. A w sklepie ładnych parę minut dumałam, które z tkanin wziąć :)
OdpowiedzUsuńW sumie w powłoczkę można włożyć jakiś mały kocyk, albo pieluchę, albo potraktować to jako worek na zabawki ;)
Śliczny komplecik, bardzo ładnie go uszyłaś a przeszycia na kołderce wyglądają bardzo efektownie. Powłoczek, moim zdaniem nigdy za wiele, więc nawet na nietypowa na pewno będzie miłym prezentem, sprawi radość i będzie wykorzystana. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Beato :) Ta tkanina aż się prosi, żeby ją tak potraktować, zresztą, gdzieś w necie widziałam ją pod tytułem: do patchworku".
UsuńA w "moim" sklepie, to oprócz flaneli, jest również bawełna i kora z tym wzorem.
Z poczatku myslalam, ze robilas patchwork, tkanina do zludzenia go przypomina, jest naprawde interesujaco nadrukowana. Calosc wyszla Ci swietnie, mala uzytkowniczka z pewnoscia bardzo sie ucieszy.
OdpowiedzUsuńCo tu duzo mowic, sama chetnie chcialabym miec taki komplecik.
:) mam nadzieję, że będzie się jej miło pod tym spało.
UsuńPowiem Ci, Panterko po cichu, że ja też o tym myślałam, żeby sobie uszyć coś podobnego, ale mój mąż nie chce różowego ... ale widziałam niebieską wersję :) Ja różową, a on niebieską ;)
No przeciez! Dla dziewczynki i chlopczyka :)))
UsuńDokładnie :) Ja z misiami i kwiatkami - różową, a on z samochodzikami - niebieską ;) ewentualnie. Gdyby nie chciał kwiatków ;)
UsuńKapitalny materiał..... Podziwiam Twoją cierpliwość, bo jak ja mam coś pruć, to najchętniej rzuciłabym w kąt całą robotę.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię pruć, ale się zawzięłam ostatnio i nie odpuszczam. Wzorem cierpliwości też nie jestem, ale się staram. Czasami ;)
UsuńKiedyż to ja ostatni raz farbowałam ciuchy!?! Moja babcia była pasjonatką wszelkiego przebarwiania. Ja też złapałam tego bakcyla:-). Niemniej ostatnio jakoś o tym zapomniałam, bo nawet nie mam już odpowiedniego naczynia. Szkoda...
OdpowiedzUsuńKiedyś, jeśli chciało się mieć oryginalne ciuchy, to farbowanie było konieczne ;) i faktycznie, często się to robiło.
UsuńJa farbowałam w moim najgorszym garnku, żeby w razie czego nie było żal. Ale na torebce pisało, że można to robić nawet w pralce, więc nie powinno być plam. I nie było.