Poświąteczne, bo rzecz miała miejsce dzisiaj, w południe niemalże, więc to już tak prawie po świętach.
Po dwóch dnia deszczu i wichru, dzisiejszy dzień zrobił nam niespodziankę, gdyż wstał słoneczny, acz mroźny, roztaczając widoki zaśnieżonych dachów i przednich szyb samochodowych na parkingu. Jeszcze trochę śniegu było na trawnikach ;)
Postanowiliśmy zatem podjechać sobie do lasu i przejść się z kijkami naszą trasą, a przy okazji zrobić kilka zdjęć.
Dobrze, że nie musieliśmy się nigdzie spieszyć, ponieważ dłuższą chwilę zajęło nam odkuwanie samochodu, w celu przygotowania go do jazdy,w której to czynności, łączyliśmy się z sąsiadami, mającymi dokładnie ten sam problem. Jakby nie było, nasze samochody stały tej nocy obok siebie ;) Najgorzej wyglądała przednia szyba - jakby nie było bardzo istotny element, gdyż jazda z nią zasłoniętą warstwą lodu i śniegu stwarzałaby poważne zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego
i dla nas samych ofkors.
Później to już sama przyjemność ... pod lasem stało sporo pojazdów takich napaleńców nam podobnych ...
A w lesie:
Świąteczne dni się kończą. Jedni się z tego cieszą, bo wraca się do normalności, cokolwiek to ma oznaczać, a inni wręcz przeciwnie. Moje były średnio udane. Niestety nie wszystko da się przewidzieć i nie wszystko od nas tylko zależy, bo nie odpowiadamy do końca za zachowanie innych osób. Nie będę jednakże międliła w sobie bez końca tego rozczarowania
( nie dotyczy Chłopa - na szczęście), może uda się mi wyciągnąć z tego jakieś wnioski i jakoś to przerobić. W coś innego.
Mam nadzieję, że Wasze świętowanie było bardziej udane niż moje.
Jutro natomiast jedziemy na chrzciny. Tak. Dobrze napisałam. My jedziemy na chrzciny i co lepsze, małżonek mój wystąpi tam
w roli ojca chrzestnego. Najlepsze jest to, że się tego absolutnie i kompletnie nie spodziewaliśmy. Nic, a nic. Bo rodzice dziecka mają bliższą rodzinę, w sensie nawet rodzeństwa i najbliższego kuzynostwa ale coś/ktoś (??) podpowiedział/o im kandydaturę mojego męża. To naprawdę jest niesamowite i dlatego Chłop się zgodził. Tyle napiszę, bez zagłębiania się w osobiste szczegóły.
W każdym razie, mąż jest dla Małej jakby ciotecznym, czy wujecznym dziadkiem, gdyż jej babcia to najbliższa mężowska kuzynka. Ona też była zdziwiona jego kandydaturą ;)
Cóż, życie niesie czasem wiele niespodzianek, oby więcej miłych było, bo odnoszę czasem wrażenie, że limit takowych już wyczerpałam. Tylko kiedy, ciekawe.
Przyjemności na zakończenie świąt życzę wszystkim :)
Powodujesz, Lidus, moje ciezkie wyrzuty sumienia. Nawet na spacer nie zdazylam sie wybrac, bo stale w garach mieszalam. A kiedy goscie w koncu sobie poszli, padlam jak neptek. Moze jutro...
OdpowiedzUsuńTo pójdziesz jutro, Panterko :) Jak pogoda u Ciebie jest w miarę ładna, to tym bardziej spacer będzie przyjemny. I zdjęć narobisz, że hej :))
UsuńTo jutro kontynuacja świąt. Chrzciny to nie byle co, bądź co bądź. Ładnie się ustroisz i będzie superfajowo!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak będzie :) Ostatnio na chrzcinach byłam jakieś 17 lat temu i faktycznie te święta dłużej będą trwały dzięki nim. Na szczęście daleko nie jedziemy, bliżej Kretowatej, mniej więcej ;)
UsuńNo to super, tylko chwilowo mnie tam nie ma;)))
Usuńa chrzest to piękny dzień, wszystko od tego momentu jest INACZEJ, dla wszystkich, a już dla Chrzestnych zwłaszcza;)) To jednak wielka radość i wielka odpowiedzialność!!! Nie byle co - poza tym - to zaufanie, którego nie wolno zawieść;) Mnie to bardzo nobilituje i wzrusza;) Gratuluję;)))
A las w którą stronę - w moją???
Tak myślałam, że jesteś gdzie indziej wyjechana na święta :)
UsuńBędziemy w mieście powiatowym J. ;) czyli możemy obok Ciebie przejechać, udając się w tę stronę, bądź wybrać inną drogę - jeszcze nie wiem, jak pojedziemy.
Mąż już się czuje odpowiedzialny, mimo, że mała ma fajnych rodziców :)
Jechaliśmy jednak najbardziej głównymi drogami, jakimi się dało ;) Na szczęście sobota po południu nie sprzyja wielkiemu ruchowi pojazdów. Więcej jechało w kierunku Poznania niż odwrotnie.
UsuńZakochałam się!
OdpowiedzUsuńW trzecim zdjęciu od góry :)
I przeżyłam święta w niespodziewanie dobrej kondycji. Zawdzięczam to nieśmiertelnemu poczuciu humoru mojej stukniętej rodziny :)
To super, że mimo falstartu, dało się coś z tych świąt wycisnąć :) Lubię robić takie zdjęcia z zadzieraniem głowy ;)
UsuńDoskonały pomysł na spalanie kalorii i do tego wrażenia z oglądania zimowych cudnych widoków !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Dzisiaj sporo osób na taki pomysł wpadło :) Pozdrawiam Cię również :)
UsuńMoje chłopaki też się odchudzały, ale nie spacerkami. Dopadła ich grypa żołądkowa i w połączeniu z imprezą nad nami noc świąteczna stała się horrorem. Chłopaki jęczały na zmianę i co chwila inny startował do WC galopkiem. Ja parzyłam miętę i szukałam, no-spy, i innych medykamentów na francę. Trwało do samego rana, przy potęgującej się z godziny na godzinę imprezce nad nami. Kiedy imprezowicze zaczęli skakać i wyć w takt muzyki, a jakaś panna latać na szpilkach, a druga japę drzeć w otwartym oknie, że "kurwa lepiej było jechać do Zakopanego" nie wytrzymałam i zadzwoniłam na policję. Była 5 rano. Byli za 15 minut. Trochę się uciszyło, ale wymordowana nie mogłam zasnąć. A dziś cąły dzień obsługa chorych, gotowanie marchwianki, podawanie termometrów, wychodzenie z psem. No idealne święta. Mam rację, że ich nie lubię.
OdpowiedzUsuńNie zapomnisz tych świąt, bidulo...
UsuńAaaaaa zapomniałam napisać, że chyba jakaś panna (podejrzewam) na imprezie wrzuciła do WC wiadomo,co, i to, coś utknęło w rurze odpływowej, bo mi nie chciała woda w WC schodzić od rana. Musiałam latać i kreta kupować, dobrze, że w końcu poszłooooooooooooo.
UsuńA takiego miałam spokojnego sąsiada. Musiał się w zaświaty przenieść? Teraz wnusio rządzi, ale już wykopałam topór wojenny, następnym razem nie czekam do 5 rano, dzwonię 5 minut po 22!!!!!!
Mnemo, Ty święta jesteś. W sprawie imprezy. Trza od razu i do skutku. A inni sąsiedzi też to znoszą? Swoją drogą, mają ludzie kondycję, żeby balować do rana...
UsuńByły swięta, może wyjechali? Poprzednim razem, ktos inny interweniował i zgłaszali ludzie wiesz, na ta naszą portiernię, ja też dzisiaj, ale, co oni mogą im zrobić? Na zwrócenie uwagi to on cznia, bo cham i prostak.
UsuńO ja cie, Mnemo to jakiś koszmar :(( Nie dość, że chorzy w domu, to jeszcze impreza nad głową. Życzę Tobie tylko rozwiązania tego problemu z sąsiadem - miałam podobnego gnojka przez kilka lat. Na szczęście narobił długów, mieszkanie mu zlicytowano, a teraz mieszka tam pani z małym dzieckiem i niech mieszka tam jak najdłużej. Ale fobię na takie hałasy mam do tej pory.
UsuńMam nadzieję, że choć w weekend sobie odpoczniesz.
Lidko, ja się bardzo cieszę, że mam jeszcze dwa dni wolne, bezświateczne. Teraz zamierzam w końcu robić tylko to co lubię. :)
OdpowiedzUsuńNareszcie koniec świątecznych obowiązków ;) Dobrze, że ten weekend jest, dla wielu osób wolny, więc można po świętach odetchnąć. I sklepy są w końcu otwarte - bardzo ważne dla wielu ;)
UsuńTak, już po świętach. Moje były udane, ale kosztowały sporo pracy. Moze teraz troche odpoczne, wracajac do normalnych, codziennych prac takich np., jak nanoszenie drewna do domu, bo zimnica u nas straszna. Na dworze minus pięc i snieznie. W domu zaledwie jedenaście stopni! Brr! A potem na spacer z kozami i psiną! To najbardziej rozgrzewa!A potem może ciąg dalszy remontów (chcemy sie wziac za pokój za kuchnia, gdzie teraz jest nasza graciarnia)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie serdecznie Liduś i wszystkiego dobrego zycze, bo przeciez jeszcze wiele dobrych chwil przed nami, nawet gdyby momentami los zwalał na nas wiecej trosk niz radosci.
Całuje gorąco!:-))***
11 stopni! Nieźle, ale przynajmniej świeże powietrze masz w domu ;) zawsze to jakiś plus. Spacery niewątpliwie rozgrzewają, a jeszcze w takim towarzystwie rozbawią :)
UsuńDziękuję, Olu za życzenia, mam nadzieję, że tych chwil dobrych będzie więcej, czego i sobie, i Tobie, oraz innym życzę :)
:******
Zdjęcia zachęcają do spacerów,które niezmiennie polecam ;) za dużo się ludziska spinają na te święta a potem wyczerpanie i rozczarowania,trzeba odpuścić już przed :) teraz życzę wszystkiego najlepszego po świątecznego ;)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, kiedy słońce świeci, od razu wszystko inaczej wygląda.
UsuńDziękuję za zyczenia, odwzajemniam je oczywiście :)
Ale piękne niebo na Twoich zdjęciach:) Wszystkiego dobrego na "po świętach":)
OdpowiedzUsuńRzadki widok ostatnio, więc tym bardziej robiłam zdjęcia.
UsuńDziękuję za życzenia i życzę Tobie tego samego :)
Ale super zdjęcia! Nie ma to jak spacer po świątecznym jedzeniu:) I jak chrzciny się udały?
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Plenery aż się prosiły o uwiecznienie.
UsuńChrzciny udały się i część oficjalna i przyjęcie chyba też. Główna bohaterka dała radę, marudzić zaczęła dopiero pod koniec imprezy, ale chyba wyczuła, że goście zbierają się do domów, więc sobie odpuściła :)))
brrrr.... ładnie wygląda.... ale zimno jak.... brrrr....
OdpowiedzUsuńNie było tak źle, dzisiaj jest zimniej, bo prawie minus 10 ...
Usuńokropieństwo! A i śniegu u nas więcej napadało... oby jak najszybciej do lata!
UsuńNiestety. Też czekam na wiosnę przynajmniej :) To już niedługo, tylko 3 miesiące :) Przeleci raz dwa.
UsuńMnie zaprasza przedostatnie zdjęcie Lidko. Cudne!!
OdpowiedzUsuńLidko zapraszam Cię do siebie na CHATA u góry na listwie pod obrazkiem jest listwa na niej na końcu pisze CHAt kliknij :)
:)) zajrzę na pewno, już wczoraj tam zerknęłam, ale nie miałam siły na jakiekolwiek działania ;)
UsuńMy w tym roku postanowilismy swieta spedzic zupelnie nietypowo. Porzucilismy caly ten szal zakupowo-swiateczno - choinkowo- garkowy. Zrobilismy sobie wakacje od tej gonitwy. Nadmienie, ze na kolacje wigilijna jedlismy malże z puszki zamiast karpia i tez bylo super:)
OdpowiedzUsuńSpalanie kalorii chyba nadrobilam na przyszle trzy miesiace, bo caly czas gdzies pedzimy.
Lidus udanej imprezy zycze, i glowa do gory! Czasami pewne sprawy warto odpuscic dla wlasnego zdrowia - buziaki:)
Niby u mnie też jakiegoś szaleństwa nie ma, ale tak jakoś wszystkiego się uzbierało i boli. Aczkolwiek staram się odpuszczać i puszczać to wszystko, ale wiadomo, że tak od razu się nie da, bo pewne schematy mocno siedzą w podświadomości. Co jeden leci, to następny czeka w kolejce ;)
UsuńMałże też wodne, więc tradycja tak jakby zachowana ;)) No i przytycie Wam nie grozi w takim pędzie :))
Dziękuję za życzenia :) Impreza się udała, wszystko poszło jak trzeba, to najważniejsze :)
Piękne widoczki:) Ja widziałem wczoraj tęczę:) Zdjęcia u mnie - zapraszam:)
OdpowiedzUsuńZajrzę na pewno, bo tęcza o tej porze roku jest chyba czymś niezwykłym :)
UsuńTak czy inaczej chrzciny maleństwa to duże przeżycie:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam poświątecznie i przednoworocznie:-)
Przeżycie jest, zwłaszcza, jeśli chrzestnym było się prawie 30 lat temu ;)
UsuńPozdrawiam Cię również serdecznie :)
Obzarstwa w tym roku nie było, mimo że potraw było w bród, cudowne towarzystwo wyjadło wszystko, co mnie bardzo cieszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Też lubię, jak jedzenie znika wyjedzone :) i robi się miejsce na nowe przysmaki ;) Albo można lodówkę wymyć ;)
UsuńPozdrawiam również ciepło :)
Przez moment pomyślałam, że Twój Ślubny został Chrzestnym mojego Misiątka...:o) Tylko mi się zawiłości rodzinne nie zgodziły...;o)
OdpowiedzUsuńHe,he, no to by było :))) Jakaś teleportacja i pomieszanie miejsc ;) A zawiłości rodzinnych jest więcej, bo jeszcze od strony dziadka Małej, których nie wzięłam pod uwagę ;) muszę i o nich napisać ;)
UsuńPiekny, piekny las.
OdpowiedzUsuńZ tymi Swietami, to roznie u nas bywa..dzieciakom sie podobalo, mnie troche mniej. Dora-nie marudze.
Fajnie, ze o Was pomysleli, rodzice tego maluszka:)
I niech limit dobrych niespodzianek, nigdy sie nie wyczerpie!
Dziękuję, Kasiu i u Ciebie również niech trwa festiwal dobrych i miłych zdarzeń :)
Usuń