wtorek, 17 czerwca 2014

Wrocławski weekend - odsłona druga

Zostawiłam Was w Ogrodzie Japońskim, ale to nie był koniec naszego spaceru z Mariją.
Po wyjściu z Ogrodu, udałyśmy się na drugą stronę ulicy do pięknego parku, zobaczcie, co po drodze widziałyśmy - między innymi, oczywiście:

Spore drzewo miłorzębu japońskiego, na którym Marija wypatrzyła tego oto pajączka:


 Sosna, chyba himalajska, według studiów moich porównawczych:


Liść tulipanowca - kto by pomyślał, że pod nazwą tą kryje się drzewo, a nie bylina:


Drzewo mocno doświadczone przez los, ale mimo to miało piękną, zdrową koronę i mnóstwo liści:


Tak wygląda jego pień z drugiej strony:


To nie wszystkie cudowności, które widziałyśmy po drodze, ale nie sposób wszystkiego sfotografować i na bloga wrzucać ;)
Wróciłyśmy zatem pod Halę i na pożegnanie, Marija udekorowała nas swoimi medalami:

dla Chłopczyka:


dla Dziewczynki:


Dla Chłopczyka i Dziewczynki:


Fajne, nie? :) Niezmiennie zachwyca mnie pomysłowość Marii w tworzeniu ciekawych rzeczy z praktycznie prawie, że niczego.

Jeszcze raz Marii, bardzo Ci dziękuję za spotkanie i medale :))

I tak po kilku godzinach spędzonych razem, Marija oddaliła się do swoich spraw, a my zostaliśmy, gdyż nasze koleżanki z ekipy startowały na krótszym dystansie, który zakończył się chyba bez większych zgrzytów.

Zaraz po, ekipa wsiadła w swoje samochody, udając się do Poznania, a my z Chłopem pojechaliśmy do hotelu, doprowadziwszy się do stanu jako takiej używalności, ruszyliśmy w miasto. 
Tutaj zrobię przeskok czasowy. 
W mieście zrobiliśmy pierdylion zdjęć, załatwiwszy w pewnym momencie mały biznesik, z którego uzyskaliśmy parę złotych - naprawdę :))), ale o tym w następnym poście, pokażę również kilka fotek z okolic wrocławskiej Starówki.

Nadeszła niedziela, dzień naszego spotkania z GosiAnką i wyjazdu do domu.
Opuściliśmy przed południem hotel, udaliśmy się na Rynek, zrobiliśmy długaśny spacer przez tenże, potem Ostrów Tumski 
i wyszliśmy na Moście Grunwaldzkim, skąd udaliśmy się do Gosi, psując przy okazji autobus, jak się okazało.
Gosia czekała na nas z Ruficzkiem na przystanku. Przywitaliśmy się wszyscy, Rufika nie pomijając i rozpoczął się ostatni etap naszej wizyty w stolicy Dolnego Śląska. Gosia ugościła nas wspaniale, szfystko ;), co podała było bardzo dobre, nawet ten nieszczęsny sernik :))) Szczerze powiedziawszy, jakby mi Gosia nie powiedziała, że galaretka wsiąkła w ser, to pomyślałabym, że tak musi być :)) Co tam, pośmialiśmy się z Waszych typowań, co zrobię w momencie zaserwowania mi tego dania :)) A co miałam zrobić? Zjadłam i było dobre.

O wszystkich szczegółach wizyty pisać nie będę, niech pozostaną w mojej i Chłopa mego życzliwej pamięci :)
Napiszę tylko, że wygłaskałam słodziaki, czyli bzydale Malwinkę i Kalinkę - niesamowite są :) Tylko rozsądek powstrzymywał mnie od zagłaskania ich ;) Są niesamowicie ruchliwe, wszędzie włażą i widać ich różne charakterki :)
Zdjęć z kociego pokoju nie mam, ale mam inne:


Kto zwiał przed nami i nie kazał się pogłaskać? 


Królowa Amisia, oczywiście :)


Książę Kayron przyjął hołdy mu należne od swych wiernych wielbicieli, a potem spokojnie przyciął komara:


Ruficzek - sama słodycz, spokój i opanowanie:

 

Czy to stworzenie wygląda na łobuza, skaczącego na klamki, firanki, lubiącego psocić? No właśnie. Coś tu jest nie tak, albo Gosi kota podmienili, bo Hokusik cały czas spał sobie słodko, pozwalając się pomiziać, otworzył przy tym oczy, ziewnął potężnie dwa razy i zapadł w kolejną drzemkę:


Oprócz Gościnności otrzymaliśmy od Gosi jej firmowe długopisy - nie muszę pisać klasówki :))) ;)
i coś, co świadczyło o tym, że pamiętała o mnie w swej podróży do Japonii:


Japoński pociąg, który znalazł miejsce tu:


Stoi sobie na sprężynie lampy, którą mam przy komputerze. Stwierdziłam bowiem, że nie wypada, żeby pociąg wisiał, bo nie taka jest jego rola.
Do kluczy też go trochę szkoda, bo raz dwa się zniszczy. Tutaj ma dobre miejsce :)

I tak nasz pobyt dobiegł końca. Gosia odwiozła nas na dworzec, wsiedliśmy do pociągu i wróciliśmy do domu.

Gosiu, publicznie dziękuję Ci za Twoją Gościnność i za wszystko :))

Dziewczyny okazały się takie, jakimi są w necie, bez ściemy. Uratowały honor miasta i spotkanie z nimi stało się najjaśniejszym punktem naszego weekendu. Było naprawdę super :)

A jutro, albo pojutrze - ostatnia część naszych wrocławskich spotkań z ludźmi i architekturą :)

Do miłego wszystkim :) 

30 komentarzy:

  1. Ale fajnie się to czyta! :) I popatrz ... gdyby nie blogi to kto by ratował honor Wrocławia? no kto? ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Właśnie. Kto? Jacyś przypadkowi przechodnie musieliby.

      Usuń
    2. tylko czy daliby radę? ;)

      Usuń
    3. Może niektórzy tak, dobre przesłanki w tym kierunku były :)

      Usuń
  2. Jejku, Lidka, kolejkę dostałaś?! Piękniusia! Też bym jej przy kluczach nie nosiła, taka egzotyczna kolejka! No i widzisz, masz medal jednak, i to jaki! Wszystkie medale ma pod sobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna jest, bo taka inna :) A medal od Marii jest fajniejszy, zdecydowanie i oczywiście, bo ten z zawodów jakiś taki miałki.

      Usuń
  3. Lidka, dziękuję za miłe słowa. To naprawdę było dla mnie miłe gościć Was, choć trochę byłam stremowana. :)
    Ja też opowiem o naszym spotkaniu, ale pojutrze, bo nie zdążyłam nic przygotować :(
    Cieszę się, że my, wrocławianki, z Marią, uratowałyśmy honor tego pięknego miasta, które zasługuje na pochwały :)
    Pozdrowienia serdecznie dla Twojego Chłopa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stremowana to ja też trochę byłam, a jakże :))
      Poczekam cierpliwie na Twojego posta, wiadomo, że przygotowanie nie trwa pięć minut. Tego rzeźbiłam pół dnia dzisiaj.
      Miasto Wasze zasługuje na pochwały, bo porównuję z Poznaniem, który podupadł strasznie ostatnimi czasy, nigdzie idealnie nie jest, ale dla nas, jako osób z zewnątrz Wrocław prezentuje się dobrze.

      Chłop dziękuje za pozdrowienia i odwzajemnia :)

      Usuń
  4. Na mnie Wroclaw zrobil pozytywne wrazenie, ale to bylo w zamierzchlych czasach. Nie licze bowiem przejazdu przez to miasto w drodze do Lodzi, bo coz ja wtedy dojrzec moglam? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, pamiętam Twoją podróż za jeden uśmiech, Panterko ;) Myślę, że to pozytywne wrażenie miałabyś nadal.

      Usuń
  5. Medale bardzo fajne. Zaszczyt Was spotkal, ze otrzymaliscie je od urodzonej wroclawianki Marii :)
    Zwierzaki Gosi przecudne.
    Tyle emocji i wrazen przyniosl ten wroclawski weekend. Na pewno bedziesz go Lidio dlugo pamietala :)
    Wielkie brawa dla Marii i Gosi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się wszystko, Orszulko :) Weekend tym bardziej mocno utkwił mi w głowie, bo cały czas coś się mi przypomina, poza tym przygotowuję posty, przeglądam zdjęcia, to tym bardziej.
      :))

      Usuń
  6. Honor miasta uratowany, Maria i Gosianka się świetnie spisały, też się im medale należą! Wasze medale piękne, zwłaszcza ten dla dziewczynki mnie ujął (jakoś kurę przypomina, czy cuś??:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie się należą :) O kurze nie pomyślałam, ale czemu nie? Miko, jesteś genialna :)

      Usuń
  7. Prezenta oryginalne:))
    Wyglaskalabym wszystkie koto-psy;)
    Fajne sa takie spotkania w realu:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkania fajne są, nie da się ukryć :) Jeśli chodzi o blogosferę, to osobiście znam w tej chwili trzy osoby. Moze to niedużo, ale zawsze.
      Koto-psy wygłaskałam, te które na to pozwoliły, oczywiście. Kajtuś wygląda tak groźnie, że musiałam się Gosi spytać, czy mogę i czy ręki mi nie odgryzie ;)) Nie odgryzł, ale entuzjazmu też nie wykazał. Prawdziwy Książę :))

      Usuń
    2. Tak Kayron jest niesamowity ,juz na odległość bije od niego takie dostojeństwo , że poczytujesz sobie za wielki zaszczyt że dał się pogłaskać ,a potem odwraca się dając do zrozumienia ,że audiencja skończona :)))

      Usuń
    3. Dokładnie tak było, ha, ha :)))

      Usuń
  8. Jak to dobrze, że chociaż dziewczyny tak bez ściemy:))) okazały się prawdziwe:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piekna ta nasza Polska cała, ale ludzie najpiekniejsi - szczególnie Ci, których los pozwolił nam poznać najpierw od strony wrazliwej duszy w Internecie a potem zetknął nas osobiście. Szkoda tylko, że taka duża ta nasza Polska, bo z wszystkimi bliskimi sercu duszami spotkać sie nie da. Cieszę się, ze taką fajną miałaś wycieczke Lidko i mogłaś zajrzeć do innych światów, odpoczywajac na chwilę od swojej codziennosci.
    Pozdrawiam serdecznie!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że odległości są spore. Niby Wrocław niedaleko nas, ale wyprawa spora i wymagająca małego przygotowania. Mam tu na myśli głównie, ogarnięcie komunikacji miejskiej.
      Mam nadzieję, że z innymi osobami też się kiedyś spotkam, różnie się życie układa, może kiedyś i do Ciebie, Olu dotrę :) Albo Ty do nas :))
      Pozdrawiam Cię równie serdecznie :))

      Usuń
  10. Medale.......genialne, pociąg......rewelacja. Wrocław się zrehabilitował ;)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli plusy dodatnie ;) zdecydowanie górą :)

      Usuń
  11. I medale, i miziania, i pociągi z wagonami. Piękną mieliście wycieczkę. Honor Wrocławia uratowany. Dziewczyny spisały się na medal. Fajnie jest poznawać się w prawdziwym życiu, gdy już się nieco znamy z blogów.
    Dawno temu, gdy jeszcze nie było komputerów osobistych, internetu i blogów, a ja byłam dziewczynką z warkoczykami, uprawiałam dość bogatą korespondencję z nieznanymi mi osobiście koleżankami i kolegami, także z zagranicy. Pisaliśmy ze sobą wiele lat i z niektórymi udało mi się spotkać potem w różnych miejscach. Radość nasza była wielka. Nigdy nie byłam rozczarowana. Dlatego tak łatwo mi przychodzi ochota na realne spotkania z Dziewczynami (i nie tylko, ale w szczególności) z blogów.
    Pozdrowienia i cieszę się, że Wrocław będzie miły we wspomnieniach, pomijając atrakcje zafundowane przez "profesjonalistów" kijkowych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo tego było, naprawdę. Poczułam to dopiero po powrocie do domu :) Ciągle mam w głowie Wrocław, spotkania, blogi, mam nadzieję, że powoli to wszystko się wyciszy i zajmie swoje miejsce w pamięci :)
      Własnie, kiedyś korespondowało się z różnymi osobami z kraju i świata, też tak robiłam. Udało mi się spotkać kilka razy z jedną koleżanką, z Mazur. Wiele lat pisałyśmy sobie listy. Fajne to było.

      Usuń
  12. Ale pociąg ,jak prawdziwy , moze w jakims śnie zadzaiałaja czary mary i powiezie cię przez Japonię :) A może i nie we snie ....
    Bardzo miło było mi was poznać , ukłony dla Chłopa M :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakos do Japonii mnie nie ciągnie, ale kto wie, może kiedyś jakąś koleją transsyberyjską pojedziemy? Tylko rosyjski trzeba byłoby sobie przypomnieć ;)

      I vice versa, Marija :) Nam też było miło, ukłony przekażę i od razu odwzajemniam w swoim i jego imieniu :))

      Usuń
  13. Fajne te zwierzęta są słodkie.Buziaki i miłego dnia życzę.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.