poniedziałek, 16 czerwca 2014

Wrocławski weekend odsłona pierwsza

Zbieram się i zbieram do napisania tego postu, ale ciężko mi idzie. Za dużo emocji mam chyba nagromadzonych w ciągu praktycznie dwóch dni, mam nadzieję, że powoli zejdą tak, jak powoli będzie przyrastać treść wpisu.
Działo się niczym na huśtawce, w górę, w dół, potem znowu w górę, żeby zakończyć się silnym bólem głowy, który dopadł mnie 
w pociągu do Poznania. Udało się go na szczęście spacyfikować jakimiś środkami przeciwbólowymi, inaczej podróż stałaby się koszmarem.

Od początku. Najpierw o zawodach. Będzie krótko. Do dupy. Nie polecam. Bywałam na różnych zawodach i nigdzie tak źle nie było. Do tego stopnia, że w pewnym momencie zeszłam z trasy, nie kończąc tych 11 km. Niestety.
Sędziom na trasie coś się pomyliło. Albo epoki ( Hala Stulecia plus ich zachowanie - skojarzenia dość jednoznaczne), albo rodzaj imprezy - nie wiem. Dla mnie miała to być dobra zabawa, zmierzenie się z samą sobą, ale nie było. Stwierdziłam, że nie będę robiła z siebie idiotki, za stara jestem na to, żeby mnie ktoś traktował jak gówniarę i dałam sobie spokój - umownie, bo do spokoju to mi daleko było, oczywiście.
Nie chcę już na ten temat się wytrząsać, zamykam sprawę i więcej nie skorzystam.

Na pewno już nie pójdę z wami!!!

Ale co tam. Na fali wkurzenia popsuliśmy we Wrocławiu jeden tramwaj, jeden autobus i o mało co nasz docelowy pociąg.
Nie, nie, nie, żadnych aktów wandalizmu nie było, bez przesady... Otóż jechaliśmy w sobotę wieczorem z Rynku, wsiedliśmy sobie w dychę. Pierwszą, bo zaraz za nią jechała druga. I w pewnym momencie motorniczy tej naszej otwiera drzwi i mówi, że mamy przesiąść się do tej drugiej. To już wcześniej coś się musiało dziać, prawda?
Ot, przypadek. W niedzielę pojechaliśmy do Gosi autobusem. Wysiedliśmy na pętli, , witamy się z Gosią i Rufim, patrzymy, a tu nasz autobus odjeżdża z napisem "uszkodzony". Dobrze, że chociaż dowiózł nas, gdzie trzeba.
W niedzielę wieczorem, siedzimy już w naszym pociągu, w Poznaniu, zbliża się pora odjazdu, silniki w pełnej gotowości .... nagle trzask, prask, wszystko staje, światło gaśnie i zrobiła się cisza ..... spadek napięcia w trakcji. Ruszyliśmy z kilkuminutowym opóźnieniem, a tu w połowie drogi, pociąg wytraca prędkość, toczy się chwilę dłuższą siłą rozpędu i bezwładu ... ale zaskoczył - ufff.
Przypadek? Może, nie wiem już sama.

Tak to wyglądało.

Honor miasta uratowały nasze blogowe koleżanki. W sobotę Marija, która przyszła nam pokibicować, a w niedzielę GosiAnka. 
I kilka innych osób, z którymi mieliśmy styczność w hotelu, mieście, na ulicy. Nie jest więc tak źle :))

Z Mariją odbyłyśmy spacer po Ogrodzie Japońskim, a jakże ;) i po fragmencie pobliskiego parku, rozmawiając, robiąc zdjęcia, szukając co ciekawszych ujęć i roślin. Marija jest w temacie, gdzie co rośnie, więc spacer tym bardziej był udany.
Taki w sam raz na wyciszenie i uspokojenie emocji. Moich głównie, rzecz jasna.

To lecimy ze zdjęciami:

Najpierw Hala Stulecia i jej otoczenie. Te kopuły, to, jak mi Marija wyjaśniła, dawna siedziba Wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych. Siedziba mocno nadwyrężona zębem czasu, ale w remoncie.







O 12 w południe, zaczął się spektakl muzyczno - fontannowy. Fajny, ale byłam zbyt wkurzona, żeby się nim nacieszyć. Aż dziw, że go zauważyłam. W nocy wygląda to lepiej, bo widać zmieniające się światła.
Marija mówiła, że jeszcze nie tak dawno temu, w miejscu, gdzie są fontanny, było bajorko. Tym bardziej zadziwia ogrom prac 
i nakładów.
Wagner też zagrzmiał w pewnej chwili. Start ogrodzony był bramkami, wypuszczali nas jak dzikie zwierzaki, dosłownie na arenę cyrkową. Coraz lepsze mam te skojarzenia ;)

Opuśćmy zatem teren Hali Stulecia i udajmy się do Ogrodu Japońskiego. Piękne miejsce, naprawdę.

Najpierw kwitnąca obficie lipa.
 

Nie mam pojęcia, co to za roślina, ale fajna. W stylu modrzewia. Japońska, oczywiście.

Widoczki:





Olbrzymie karpie, które konkurowały z kaczkami o jedzenie, które dobrzy ludzie rzucali głodomorom.


I zostawię Was w japońskich klimatach. 
O dalszym spacerze z Mariją, medalu od niej, oraz spotkaniu z Gosią - jutro.

Spokojnych snów wszystkim życzę :)

43 komentarze:

  1. I mimo wkurzenia, spokoj bije z tych zdjec:))

    Lidia, wiesz co, mnie jest bardzo, bardzo zle, gdy wracam do Wroclawia. czy myslami, czy w jakikolwiek inny sposob:( Brakuje mi kogos, kto do niedawna byl moim Cicerone...I woclawskim , i zyciowym..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo mnie ten spacer wyciszył, więc zdjęcia były robione na luzie.

      Przykro mi, Kasiu, że masz takie wspomnienia związane z Wrocławiem. Naprawdę. Prawdziwych Ciceronów jest coraz mniej, więc tym bardziej odczuwa się ich brak, gdy odchodzą.

      Usuń
    2. Rycze na calego, choc glupio sie tak rozklejac;( Wyrwe w sercu mam, ktora fizycznie boli.

      Usuń
    3. Chciałabym Cię mocno przytulić, mogę uczynić to tylko wirtualnie. Płacz jest potrzebny, zresztą o tym wiesz :***

      Usuń
    4. Kasiu, ja tez Cie przytulam.***

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Lidka, piękne miejsca. Chromolić resztę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc chromolę, bo co mi tam. Jeszcze im antyreklamy zrobiłam i zrobię przy każdej nadarzającej się okazji.

      Usuń
  3. Jak mi wstyd za to moje miasto, które tak lubię, że się nie spisało! Mimo tego ogród starał się ci zadośćuczynić, i te kaczki i karpie, i my z Mariją :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam, to tylko garsteczka ludzików, którym wydaje się, że są wielcy i mądrzy. W każdym mieście tacy są.
      Zdecydowanie uratowałyście ten nasz weekend swoją obecnością, o ogrodzie i zwierzakach wszelakich nie zapominając :)

      Usuń
  4. Przypomniała mi się wizyta u Gosi w zeszłym roku:) To były cudne dwa dni.

    I te miejsca...
    I alarm bombowy na dworcu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :*** Aniu :) Kiedy przyjedziesz znowu? :)

      Usuń
    2. Muszę pomyśleć :)
      :***

      Usuń
    3. O Twojej wizycie, Aniu pamiętałam, alarmu już nie. Czyli Wrocław nam obu zaserwował jakieś mocne atrakcje ;)

      Usuń
    4. I mnie się w pamięci jakiś trybik odpowiedzialny za nostalgię uruchomił podczas oglądania fotek. :)

      Lidko, tych ludzi, którzy się nie spisali, jak najszybciej zapomnij. Na szczęście masz co i kogo pamiętać poza nimi. :)

      Uściski, Chodząca Z Kijkami. :)

      Usuń
    5. Nigdy nie wiadomo, co się komu skojarzy i jakie pokłady emocji się u kogoś uruchomi, publikując zwykłe, wydawałoby się widoki miasta.

      Już zapomniałam :)

      Odściskuję :)) Również Chodząca Z Kijkami

      Usuń
  5. Ślicznie pokazałaś mój Wrocek.Zachowania ludzkie czasem mnie zaskakują. Nie bardzo mogę zrozumieć jak taką imprezę można spieprzyć? Dobrze , że spotkanie się udało:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało, Izo :) Będzie ciąg dalszy, bo sporo się działo i trudno byłoby przedstawić to w jednym poście. Tak, spotkania się udały :)

      Usuń
  6. tak właśnie też sie zastanawiam jak taką imprezę można spieprzyć? ;)
    najważniejsze że nie wyjechałaś ze skwaszoną miną i tylko złymi wspomnieniami ... :)
    :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mniemaniu organizatorów, wszystko było pewnie ok. Ale to już ich problem, niech się sami bawią, w swoim gronie i kółku.
      Wyjechałam z głównie dobrymi wspomnieniami, więc wizyta w stolicy Dolnego Śląska wypadła na plus :)
      :***

      Usuń
  7. Trzeba sie naprawde postarac, zeby zepsuc uczestnikom takie swieto sportu. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano szkoda, co zrobić. Żadna impreza nie jest idealna, bo to niemożliwe, ale z każdej dotychczasowej wyjeżdżałam zadowolona. Widocznie i takie doświadczenie miało mi coś dać i pokazać.

      Usuń
  8. Mam nadzieję Lidko, że do samego biegania się nie zraziłaś a tylko do takich imprez niewydarzonych?
    Cudny ten ogród japoński! I wrocłąwskie budowle. A ludzie? Miałaś cały przegląd możliwosci. Od takich, których najlepiej omijać z daleka, do tych, co sercem i dusza przyciagają jak magnes!
    Pozdrawiam Cię ciepło i już ciesze sie na Twój nastepny post, opisujacy spotkanie z Gosią!:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zraziłam się, a imprezy będą starannie wybrane i tylko te sprawdzone. I raczej będę się starała więcej biegać, żeby tylko w takowych brać udział, jak już. Kijkowa ewentualnie jedna rysuje się na horyzoncie, ale dopiero jesienią.
      Zresztą, na razie koniec z zawodami, jest lato, trzeba zdobywać formę i na jesień ruszyć :)
      Ludzi spotkaliśmy miłych, naprawdę, a tych kilka niechlubnych wyjątków - bywa. Odpaliła im energetyka miejsca i być może wspomnienia poganiaczy. Ciekawe to, naprawdę. Muszę trochę więcej o tej Hali poczytać, co się tam działo, do czego służyła itp.

      Usuń
  9. Czasem człek się nastawi, a tu dooopa, czasem mysli, że będzie dooopa, a jest super. Nie przewidzisz. Za to widoczki ślicne, a reszta to już historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - nie przewidzisz. Cały ten wyjazd jest już historią, zostają wpisy, zdjęcia i wspomnienia w pamięci :)
      Te dobre, bo złych nie ma co karmić ;)

      Usuń
  10. Wrocław piękny jest, też coś o tym wiem :)
    Buraki trafiają się, nawet w najpiękniejszej aglomeracji ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny :)
      W takim skupisku zawsze się jakaś menda trafi, dobrze, że tylko w tak niewielkiej ilości.

      Usuń
  11. Kocham te kaczki są takie kochane i pocieszające.Buziaki i miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaczki - cwaniaczki :))) Ciekawe, że to głównie samce walczyły o jedzenie, samiczki były przeganiane.
      Miłego dnia Tobie również, Agato :)))

      Usuń
  12. Cos mi blogger od rana tu u Ciebie Lidio kochana psikusy robi ;)
    Wroclaw to moje miasto studenckie, troche tam pomieszkalam sobie,a teraz to najbardziej wroclawskie lotnisko jest mi znane.
    Dziwie sie, ze organizatorzy podeszli do tych zawodow tak drastycznie...przeciez to przede wszystkim ma byc dobra zabawa. Jaki chcieli osiagnac cel ?
    Dobrze, ze dziefczynki wroclawianki som :) Takie spotkania sa bezcenne, prawda ? :)
    Pozdrawiam Cie i czekam na c.d :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś się faktycznie z bloggerem działo od rana, bo nie mogłam poodpisywać na komentarze.
      To we Wrocławiu czujesz się, jak u siebie w domu, Orszulko :)

      Też się zdziwiłam takim podejściem, ale już sobie dałam spokój z tematem, niech tam sobie szczęśliwie żyją w swej ciasnocie umysłu.

      Tak,spotkania są niesamowite, bo niesamowite ;) Bezcenne, jak najbardziej i fajne, bo tak naprawdę spotkane do tej pory osoby były takie, jak na swoich blogach i w swoim komentarzach :)

      Mam nadzieję, że dzisiaj napiszę ciąg dalszy, a jak nie dzisiaj ,to jutro :)
      Pozdrawiam Cię również, Orszulko :***

      Usuń
    2. Troszke czasu juz uplynelo od studiowania, duzo sie pozmienialo w stolicy Dolnego Slaska ale sentyment pozostal :)

      Usuń
    3. Co do zmian, to widać je na każdym kroku. Wrocław zostawił chyba wszystkie miasta w tyle. A przynajmniej Poznań.

      Usuń
  13. A najważniejsza miała być "dobra zabawa i zadowolenie uczestników". Deklaracje sobie, a życie sobie. Szkoda.
    Dobrze, że miałaś okazję spotkać się z Dziewczynami Wrocławskimi.
    Lubię Wrocław, bo mójcion jest i żadne inne miasto takie nie będzie, może z wyjątkiem Getyngi, bo i onamojaci tez.
    Czekam na odsłony następne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to często bywa z tymi deklaracjami. Papier, czy bardziej może monitor komputera, wszystko przyjmie.
      Dziewczyny Wrocławskie uratowały pobyt i honor miasta - nie da się ukryć. Fajnie mieć mójcionego, lub mojącioną :)) Tak się zastanowiłam, czy sama mam takie miejsce. Moje rodzinne miasto? Ostatnio mnie chyba nie lubi, a inne miejsca? A bo ja wiem .....

      Usuń
  14. Cieszę się organizacja biegu nie zaważyła na ocenie naszego miasta . Wrocław to moje miejsce na ziemi ,tu się urodziłam i spędzam swoje życie ,lubię je i tu czuję się dobrze . A ludzie tak jak piszecie wszędzie są różni .
    Wydaje mi się że organizatorzy chcieli byc super profesjonalni . Jeśli chodzi o oddzielenie płotkami terenu biegu wewnątrz pergoli ,to była to konieczność ,z tego względu ,że w pogodne letnie dni są tam tłumy ludzi ,którzy po prostu plątali by się biegaczą pod nogami . Obserwowałam zawody z boku i zauważyłam że niektóre osoby postronne wchodziły na wyznaczoną trasę biegu ,nie przejmując się że przeszkadzają biegnącym .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, szkoda, że takich profesjonalistów nie ma gdzie indziej. W rządzie np., w gminach, powiatach, urzędach wojewódzkich .....
      W sobotę upału nie było ,toteż tłumów spacerowiczów też nie, ale widocznie organizatorzy przewidywali taką możliwość.
      Do włażących na trasę jestem przyzwyczajona, bo tak się dzieje, jak zawody odbywają się w parkach, trochę pomyślunku spacerowiczom nie zaszkodziłoby, co prawda, no ale ... sami musieliby kiedyś wziąć udział w zawodach, to może by dotarło.

      Usuń
  15. No coz organizatorzy przekombinowali, bywa i tak. Kolezanki blogowe uratowaly honor miasta i zrekompensowaly zle wrazenie, a Wroclaw jest pieknym miastem.
    Czekam na dalsze relacje, buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak było.
      Relacje będą, jedna jest już prawie w całości przygotowana :***

      Usuń
  16. Głowa Cię informowała że się zdenerwujesz. :) Ale pięknie miałaś i tak, dziewczęta honory domu czyniły i było warto pojechać pobyć i zobaczyć.
    Wrocławia nie znam a podobno miasto piękne a jeszcze piękniejsze dzięki ludziom je zamieszkującym, nie mylić z organizatorami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowa mnie już po wszystkim rozbolała, bardzo dziwny ten ból był, ale zniknął pod wpływem środków przeciwbólowych i już się nie pojawił. Na szczęście.
      Oczywiście, że warto było, miasto jest bardzo ładne, chociaż rozległe, a ludzie, których spotkaliśmy byli mili. Bo organizatorów do tej grupy nie zaliczamy, rzecz jasna ;))

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.