Czas szybko leci i trzecia odsłona Jesiennej Akademii Szycia już gotowa. Tym razem mieliśmy uszyć organizery na krawieckie akcesoria. Można je obejrzeć tutaj. Ciężko wyeksponować je w ramach jednego zdjęcia, dlatego swój pokażę również i na blogu, gdyż na stronie jest tylko środek, a nie ma pięknej obudowy ;)
Zaczęło się tak:
Jako, że mam trochę dżinsu, to wierzch zrobiłam z uciętych nogawek, które leżały sobie i czekały na lepsze czasy. No i się doczekały :) Zielony środek jest z lumpeksowej zasłony, kupionej dawno temu i przydającej się teraz do wielu takich różnych drobiazgów. Czerwone ozdóbki to również lumpeksowy zakup. Była to lniana koszulka z takimi kwiatkami. Z koszulki uszyłam serca dla nowożeńców w lipcu, a reszta pozostała w ramach "przydasie".
Potem wyszło tak:
Całkowity recycling, dokupiony był tylko zamek i kawałek białej gumki. Uważam, że efekt końcowy jest całkiem niezły :) Najwięcej zabawy przysparza zrozumienie instrukcji, jeśli chodzi o zszywanie całości i przyszywanie zamka. Na szczęście nie musiałam nic pruć :) Hura :)
Został mi jeszcze czwarty etap JASia - powiem szczerze, że jest bardzo ciekawy. Na razie mam bardzo mglisty projekt, co uszyć, zabiorę się do niego w końcu. Wymaga pewnej kreatywności i własnego pomyślunku. No z tym bywa różnie - u mnie przynajmniej.
A autorka JASia kusi patchworkiem. W zasadzie nigdy tego nie robiłam, literatury nie brakuje, owszem, ale mając malutki bacik nad główką, szybciej się mobilizuję ;)
Hrehre ..... że zacytuję klasyka gatunku, czyli Opakowaną Krysię :)
Weekendowe szaleństwa nie skończyły się przeziębieniami - to tak gwoli informacji. Jak na razie.
Ciężko się mi na kijki teraz wybrać. Dusza moja coś oporna jest na takie działania, aczkolwiek śni mi się, że nawet biegam! Lekko i bez zadyszki. To są cudowne sny i wizje. Może się kiedyś urzeczywistnią.
Po bytnościach na zawodach muszę stwierdzić jedno, albowiem. Fajniejsza atmosfera jest na biegowych. Nie wiem, z czego to wynika. Może z tego, że na biegowych nie da się kombinować i oszukiwać. Bo albo biegniesz, albo idziesz, jak nie masz siły i już. A z kijkami - no niestety, większe pole manewru dla podbiegania, dzięki czemu czasy są lepsze, możliwości zdobycia lepszego miejsca, punktów itp. Takie refleksje nachodzą mnie po niektórych zawodach. Na które nie muszę jeździć - to oczywiste ;)
Miłego wieczoru wszystkim życzę :)
Masz zaciecie, Lidus! Calkiem zgrabny gadzecik Ci wyszedl! :)))
OdpowiedzUsuń:)) Nie miałam innego wyjścia, jak to uszyć ;)
UsuńPortfelik na akcesoria bardzo piękny. Zrobiłabym w nim bałagan w 5 minut i i tak nie mogłabym znaleźć igły...
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ale z tym bałaganem to chyba niemożliwe, Hanuś ;)
UsuńPowiem toż samo, co Hana:)) Niestety u mnie się żadne przyborniki nie sprawdzają, w największym bałaganie znajdę szybciej niż w przyborniku. Mam fotograficzną pamięć. Lidia teraz Cię doskonale rozumiem,chodzi mi o te kijki i ruch.....
UsuńBo do przybornika też trzeba odłożyć ;)) a jak ich za dużo, to też się człowiek gubi ;)
UsuńTak, tak, tylko ruch może nas uratować, bo do tego jesteśmy stworzeni, a nie do siedzenia. Niestety, lub stety. A co, zaczęlaś chodzić z kijkami, Mnemo ? :)
Możliwe; ja też w tri miga zrobiłabym tam bałagan. Wszędzie zresztą:).
UsuńCiekawe, że porządek tak łatwo się nie zrobi. I tak szybko. A bałagan - mówisz, masz :))
UsuńNie z kijkami, bo latać po smrodliwych ulicach to wiesz, kicha, a do lasu to ja tu musze pojechać!!! Ale zaznaję ruchu i jest mi dobrze. NIE DOCENIAŁAM TEGO:)) No i mi się nie chciało........
UsuńMam nadzieję, że się od ruchu uzależnisz :)) Super to, co piszesz :)
UsuńPo ulicach to faktycznie żadna przyjemność, jedynie tam, gdzie nie smrodzą i jest ładnie. Do lasu też muszę dojechać, niestety.
Obym się uzależniła, bo to fantastyczna rzecz:) A ja tego nie doceniałam i tak mnie cieszą efekty........
UsuńTak, efekty są, bo sama dieta działa tylko chwilkę, a potem następuje powrót do "normalności". Ja też widzę po sobie, najgorzej zacząć ;)
UsuńLidka, Ty mnie nie doceniasz. 3 minuty wystarczą.
UsuńA u mnie przybornik wygladalby tak jak na zdjeciu, zero balaganu i wielki porzadeczek, bo ja nie szyjaca jezdem. Dwie lewe rece od urodzenia.
UsuńLidus, zdolna jestes bestyja:)
Skoro tak twierdzisz, Hanuś, to nie pozostaje mi nic innego, jak Tobie uwierzyć :)
UsuńAtaner - jak nie szyjesz, to faktycznie wystarczyłoby raz powkładać jakieś akcesoria i z rzadka wyciągane bałaganu nie zrobią ;)
Zastanowiłam się nad pojęciem "dwie lewe ręce" i śmiesznie wyglądałby człowiek z takimi :))) I ciężko coś zdzialać w takim układzie.
Ty też jesteś zdolna :)))
Dla mańkuta to te dwie ręce lewe to szczyt szczęścia. :)
UsuńRobisz postępy w szyciu wyraźnie. Wszycie zamka bez prucia to już coś.
Ja też z kijkami biegam a nie chodzę, no, nie pod górkę ale z górki. Kijki puszczam w ruch nad głową i czuję się jak ... helikopter. Może powinnam już mówić, że fruwam z kijkami. Co?
Wszystko zalezy więc od punktu widzenia ;) Chyba najlepiej mieć prawą i lewą rękę ;)
UsuńZ górki to nogi same biegną, tylko trzeba uważać, żeby się nie wyłożyć na tych kijkach ;) Może będziesz, Echo - prekursorką nowego stylu w nordic? ;)
Świetny pomysł! Można też uszyć większy, żeby pomieścił więcej szpulek.
OdpowiedzUsuńTo dobry pomysł - przybornik na same szpulki, żeby po workach się nie pałętały, tylko otwierasz i masz szfystko jak na dłoni :)
UsuńWidzę nowy obrazek na samej górze:) Bardzo ładny:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Trzeba czasem coś zmienić. Teraz przyszła kolej na pajęczynkę :)
UsuńPozdrawiam również :)
Mówisz, że efekt końcowy całkiem niezły? no ja bym powiedziała, że za...isty:D Super zdjęcie na samej górze wybrałaś!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za uznanie :))
UsuńJesień to i pajęczynki się snują tu i ówdzie, więc na blogu również :)
efekt końcowy - rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńaż nudna jestem z tym, że mi sie to wszystko tak podoba ... wiem... obiecuję że kiedyś w ramach konstruktywnej krytyki coś skrytykuję... ale na razie podoba mi się bbbaaarrdddzzoooo!
i fajna ta pajęczyna jesienna na powitanie ... taka na czasie.... :)
Serdeczności sportsmenko.... zdrowiej!!! :) :****
teraz dopiero widzę że weekendowe szaleństwa NIE skończyły się przeziębieniami... bossszzzz.... chyba miałam już wczoraj wieczorem zmęczone oczy ;))) dobrze żeście zdrowi ;))))
UsuńTo czekam na konstruktywną krytykę, Emko :) A tak poza tym, to cieszę się ,że Ci się podoba :))
UsuńPajęczynka musi być - do odbicia się i zebrania drogocennych klejnotów ;)
Czasem podczas czytania coś umknie ;) A zdrowie zawsze może być lepsze :*****
Pajęczynka cudowna, ale co to jest, u licha, organizer?!
OdpowiedzUsuń:) Organizer, bo organizuje nam życie ;) Zamiast wrzucać wszystko do worka i szukać potem, to masz przegródki - nazwa całkiem adekwatna moim zdaniem, aczkolwiek słowo przybornik, czy segregator oddaje przeznaczenie danej rzeczy. Takie lingwistyczne ciekawostki ;)
UsuńMhm... do tej pory uważałam, że od organizowania jest organizator, ale pewnie o czymś nie wiem :)
UsuńCzłowiek całe życie się uczy ;) a blogi to kopalnia wiedzy wszelakiej :))
UsuńNiejednokrotnie dość tajemnej, nie powiem.
UsuńA i owszem :)
UsuńCieszę się, żeś zdrowa i kreatywna Liduś! Pieknie wyszedł Ci przybornik. Taki wesoły w nastroju i kolorycie jak dziecięcy piórnik!Buzia sie na jego widok usmiecha!:-))
OdpowiedzUsuń:)) Może coś jest z niego z dziecięcego piórnika :))
UsuńA kreatywność to muszę dopiero teraz dobrze obudzić ;))
Podziwiam zacięcie! Zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńDziękuję :))
UsuńFajne, w wieku dziecięcym robiło się takie cudaczności.
OdpowiedzUsuńO, jakie fajne takie lubię bardzo a ja czekam wiesz na co?
OdpowiedzUsuń:))
Wiem :)
UsuńHej potrzebna jest mi stopka do wszywania zamków, polecisz coś?
OdpowiedzUsuń