Dzisiejszy post nie będzie traktował bynajmniej o pieniądzach i dychach, lecz pisząc "dyszka" mam na myśli dystans 10 km. Tyle to musieli przebiec świrusy w Rakoniewicach, w zeszłą niedzielę. Skoro piszę "musieli przebiec", to oznacza to ni mniej ni więcej, że ja tego nie przebiegłam, nawet nie próbowałam, uhowajbuk ;) od takich wariacyji ;))
Ale znalazłam się w tej ładnej miejscowości w Wielkopolsce, bo panowie z mojej rodziny, oraz znajomy z bieżni zawzięli się
i przebiegli, a ja te chwile dokumentowałam - razem z koleżanką kijkową - żoną tegoż znajomego.
Nigdy wcześniej nie byłam w Rakoniewicach. Od nas jest to jakieś 110 km, przejechać trzeba przez Poznań - fakt, że jedzie się autostradą jeno, ale za Poznaniem dobre się kończy i jest zazwyczaj ciężko. Napiszę tylko - Komorniki, kto zna, to wie, jak tam wygląda. Ale mniejsza o to.
Centrum miasteczka stanowią domy podcieniowe z XVII-XIX wieku, a jak one wyglądają, to za chwilę zobaczycie na zdjęciach, albo możecie sobie w Internecie znaleźć więcej przykładów. Z Rakoniewicami związany był Robert Koch, tutaj prowadził swoją pierwszą praktykę lekarską i kombinował z gruźlicą. Doczytałam się również, że mieszkańcy trudnili się handlem pijawkami, oraz produkcją młynków do kawy. Ciekawe spektrum tych zajęć, prawda?
Niedaleko Rakoniewic jest wieś Drzymałowo, związana ze słynnym Michałem, który to musiał mieszkać w wozie, bo mu Prusacy nie pozwalali się wybudować i w ogóle utrudniali życie, jak mogli. Cóż, egzystencja Polaków podczas zaborów łatwa nie była, ale ..... mam koleżankę, która z domu nazywa się właśnie Drzymała i ona twierdzi, na podstawie rodzinnych opowieści, że Michał ów to był stary ochlej i awanturnik, nic dziwnego zatem, że wylądował w wozie ;) poza tym ona dokładnie nie wie, od kogo wywodzi się jej ród, bo do rzeczonego Drzymały nikt za bardzo nie chciał się przyznać :)))
Ale z drugiej strony - jest promocja regionu? Jest! Wszyscy znają historię z wozem Drzymały? Znają! Można bieg nazwać Dychą Drzymały, żeby nazwa odróżniała się od innych? Można! Same plusy zatem :)
Wracając jednakże do tematu i teraźniejszości. Małżonek mój jest z biegu niezmiernie zadowolony, bo "sprał" wszystkich, których chciał. Nawet bratanka prawie pełnoletniego :)) Kolega radosny, bo utarł nosa innemu koledze, który w zeszłym roku się z niego nabijał na jakiejś innej imprezie, że ów z kijkami zasuwa na piątkę, a ten biegł w półmaratonie. Stare przysłowie pszczół mówi "Nie śmiej się dziadku z cudzego przypadku". Kolega mój wyprzedził "cudaczka - wyśmiewaczka" o ładnych parę minut. Mała rzecz, a cieszy :))
Ogólnie impreza niezła, ale jedno się mi bardzo nie podobało. Otóż do miejsca z jedzeniem wstęp mieli wyłącznie biegacze. Rodziny mogły se na ulicy postać i poczekać. Przykre, bo fajnie jest usiąść razem po biegu, podjeść sobie coś, pogadać, pośmiać się, poszukać znajomych, albo poobgadywać innych ;) A tu niestety - pół biedy, jak ktoś w gromadzie przyjechał, ale samemu z rodziną np.?
Wystarczy przecież wydrukować dla zawodników bony na posiłek regeneracyjny, a reszta może sobie ten posiłek kupić. Nie są to znowu sumy jak w hotelu pięciogwiazdkowym. Bywa.
Teraz zdjęcia. Na początek kilka fotek z rakoniewickiego Rynku i uliczki dochodzącej do Rynku. Te drewniane to są właśnie domy podcieniowe:
W zielonej bluzie to mój Chłop :) A ci ludzie w dziwnych pozach robią rozgrzewkę :)
Budowla z muru pruskiego to dawny kościół. Teraz mieści się tam Muzeum Pożarnictwa.
Strzał zza krzoka ;) Inaczej nie dało rady :(
Dobrze widzicie - to strażacy. Niektórzy biegli w takim umundurowaniu, bo przy okazji odbywały się ogólnopolskie zawody strażaków. Wielu z nich było w czołówce biegu. Ubrani byli lżej, oczywiście, w stroje do biegania :))
A tutaj ...... Poszły konie po betonie ;) Zgrabne nuszki Chłopa mego i kolegi. Po pierwszej piątce tak równiutko sobie biegli. Potem już sentymentów nie było ;)
To, co mają na swoich zgrabnych nuszkach to nie żadne kolanówki, tylko skarpety kompresyjne. Jak je człowiek założy, to nogi same rwą się do biegania ;)
A tak naprawdę to ponoć działają po biegu. Równo ciepło rozprowadzają - podobno ;)
To nie koniec posta. Po biegu każdy otrzymał bardzo ładny, pamiątkowy medal:
I jeszcze parę fotek z miejsca, w którym parkowaliśmy samochód:
Kociamber szybki był, ale śliczny :))
A w drodze powrotnej, chyba przed Grodziskiem Wielkopolskim ... hura ,zamknęli przed nami rogatki!!
Chwila oczekiwania na pociąg, wykorzystana do sfocenia glap na polu ;)
Jest :)) Zdjęcie takie sobie, bo nie miałam za bardzo warunków do jego zrobienia. Pociąg trochę inny niż u nas.
I ruszyliśmy do domu, pełzając w potwornym korku przed i w Komornikach. A była to niedziela po południu. To co tam się dzieje w ciągu tygodnia??
Mam nadzieję, że post się Wam podobał, zdjęcia również ;)
Miłego wieczoru wszystkim :)
W ciągu tygodnia jeździ się opłotkami. Przez Rosnówko i tyłem Plewisk. Mam to opanowane do perfekcji.
OdpowiedzUsuńRakoniewice znam, ode mnie to niedaleko. Te domki są śliczne, bardzo je lubię. I fajny fotoreportaż. Chciałabym się przejechać takim pociągiem. Podobno nawet gada jaka stacja i takie tam. Ja niepociągająca jestem.
Tak myślałam, że to gdzieś niedaleko Ciebie, ale nie sprawdziłam na mapie przed wyjazdem. Opłotki - będę pamiętać w razie czego.
UsuńGada, gada i klima działa, pokazują, kto ma imieniny i o której jest wyjazd z danej stacji nawet. A kibelek ..... Ameryka, mówię Ci ;)
Przed Poznaniem mijaliśmy miejscowość na K. - ten zjazd z autostrady, z którego znajomi Tobie meldują, bo wcześniej nie słuchali Twoich wskazówek, zaraz się mi to przypomniało :))
Fajna pogoda wiec impreza się udała. Lidziu świetnie się czytało i ładne zdjęcia. Najważniejsze, że pociąg wjechał w kadr:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To dobrze, bardzo mnie to cieszy :)) Wjechał, nie miał gdzie uciec ;) Maszynista się pewnie dziwił, co to za kobita z aparatem na drodze stoi i pociąg fotografuje :)) O kierowcach nie wspomnę ;)
UsuńDomki sa naprawde urocze!
OdpowiedzUsuńNuszki nie mniej urocze od domkow. ;)
Fajnie, że jeszcze się takie uchowały :) Do tych jednych nuszek mam bardzo osobisty stosunek ;))
UsuńFajnie roślinność na tym domku wygląda:)
OdpowiedzUsuńMnie się też spodobała i dlatego zrobiłam im zdjęcie :)
UsuńWspaniałe miasteczko. Ten dawny kościół rewelka! A chłop dzielnie się sprawił. Możesz być dumna.
OdpowiedzUsuńO, żesz, nuszki jak marzenie!:)).
Fajnie byłoby przyjechać w taki normalny dzień i sobie pochodzić. Muzeum nie zwiedzaliśmy, nie dało rady, wszędzie metalowe barierki, przejść nie szło, trzeba było zrobić samowolkę i przeskakiwać przez nie.
UsuńNuszki, nooo ... ;))
Gratulacje dla Chopa i pozdrów go :) Nie dziwota ,że mu się dobrze biegało w TAKICH podkolanówkach ;)) Pogoda jak marzenie .
OdpowiedzUsuńUrocze miasteczko ,te drewniane domki i kościół ,bardzo klimatyczne :))))
Dziękuję, Marija, pozdrowię :) Od razu lepiej się biega w takich wynalazkach ;))
UsuńOkazuje się, że tam mieli, albo mają do dzisiaj swoją odmianę brzoskwini, bardzo dobrą :)
O, słyszałam o tym miasteczku. Kurczę! Niestety, ja po przekątnej... Daleko trochę.
OdpowiedzUsuńA ten Twój to, jak rozumiem, kijami pobił rodzinę? Po głowach czy po nogach ich lał?
Może kiedyś, przejazdem .... dasz radę :)
UsuńA dzie tam kijami ;) Na własnych nuszkach ją wyprzedził :)) To pacyfista, nie stosuje żadnej przemocy ;)
ehhhh te korki ...:/
OdpowiedzUsuńpodziwiam Was z całych sił za to zaangażowanie w biegi, maratony, kijki i ogólnie sprawność fizyczną. Ja koniecznie muszę wrocić do pływania.....
sytuacja z posiłkami baaarrrdddzzzooo nieprzemyślana :/ mam nadzieję, że ktoś zwrócił organizatorom uwagę na to co wymyślili i następnym razem już będzie przyjemniej :)
Pozdrowionka dla dzielnych sportowców .... :)
Pływanie też fajne jest, więc warto do niego wrócić :) Trochę się lenię ostatnio znowu, ale jutro, na pewno pójdę :)
UsuńZastanawiałam się nad mailem do organizatorów - mam w tym wprawę he,he ( Wrocław) , ale na razie nie wysłałam. Może później ;)
Trzeba coś robić, biegi, czy kijki są fajne, zawody w większości też, koszty też nie są jakieś powalające, więc można działać :)
Pozdrawiam Cię, Emko serdecznie ♥♥♥♥♥
Miałam problem z komentowaniem u Ciebie - może tym razem się uda?:)
OdpowiedzUsuńUdało się, więc napisze więcej:) Miasteczko urocze, impreza - dobrze, że się takie odbywają:) Choć z tym jedzeniem można było inaczej zorganizować. Gratuluję Chłopu udziału i wszystkich zwycięstw:)
UsuńDziękuję w imieniu Chłopa :)
UsuńCzasem tak jest z komentarzami, że nie chcą wchodzić ;)
Coraz więcej tego typu imprez jest organizowanych i bardzo dobrze, ludzie zaczynają się ruszać sprzed telewizorów :) Nawet zimą.
Mam koleżankę, która jako karmiąca matka pobiegła w tego typu maratonie:)) Był szczytny cel, dobiegła:)
UsuńTo podziwiam :) no i musiała mieć bardzo dobrze dopasowaną bieliznę :)
UsuńGlapy na polu? Nie znałam! :) Nie ma to jak gdzieś wyjechać, od razu ciekawymi rzeczami można się podzielić. Poczytałam z przyjemnością, a nuszki... fajoskie! :)
OdpowiedzUsuńU nas tak się mówi na te czarne i skrzeczące, bez rozróżniania gatunków ;) Te na polu to gawrony, u nas też ich pełno w mieście - w parkach głównie ;))
UsuńPodróże kształcą, niewątpliwie :)
Pewnie, ze ciekawy post Lidko! Tyle rózności! Ciekawe miasteczko, biegacze i ich piekne przyodzienia oraz zaaferowane minki, pociąg, ptaszyska niefrasobliwe na polu, a to wszystko okraszone Twoim fajnym poczuciem humoru! Dobrze tak z Toba podrózować, nie ruszajac sie z domu i nie tkwiac nigdzie w żadnych korkach a sobie tylko kawke spokojnie przed monitorem popijać i dziwowac sie wszystkiemu, oczy w ciekawe fotki wlepiając! Dziekuję Lidko, za ciekawy reportaż z wyprawy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie o poranku i dobrego, ciepłego weekendu zyczę!:-))*
Dziękuję, Olu :)))
UsuńBlogi to faktycznie taka podróż do nowych miejsc, widzianych oczyma innych. A potem jadąc w te nowe miejsca już wiadomo - ta o tym pisała, a tamta tutaj mieszka, a ów bywa na wakacjach :)
Wam również udanego weekendu życzę :*** nasz, tym razem bez zawodów, ale kalendarz się już wypełnił na kolejne tygodnie ;)
Tyle atrakcji :) Zachwycam sie rynkiem miasteczka i podcieniowymi domkami.
OdpowiedzUsuńI informacja o handlu pijawkami ;)
A nuszki to nie tylko kobiety maja zgrabniutkie :)
Skarpety kompresyjne to dla mnie nowosc przyznam sie. Czlowiek cale zycie sie uczy.
Dziekuje za fajny post :) Pozdrowienia :***
Oj atrakcji to było trochę :) Mam ochotę wybrać się tam w zwykły dzień i swobodnie sobie pochodzić po mieście i pod tymi podcieniami. Albo do muzeum wejść. W sumie pociągiem się dojedzie.
UsuńMęskie nuszki też są przyjemne dla oka ;))
Co do skarpet kompresyjnych, to dopiero w zeszłym roku dowiedzieliśmy się o ich istnieniu i właściwościach, bo coraz więcej osób na zawodach je miało.
Pozdrawiam Cię również :***♥
Wspaniałe te zdjęcia i miasteczko.Miłego piątku i całego weekendu.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Agato :) Tobie również miłego weekendu życzę :))
UsuńPozdrawiam również serdecznie ♥♥♥♥♥
Obserwacja za obserwacje ? Zacznij i poinformuj mnie a na 10001% się odwdzięczę <3
OdpowiedzUsuńDziękuję, nie wchodzę w takie "biznesy" :)
UsuńChłopu gratulacje, nóżki zgrabne i szybkie :) skarpetki mnie zainteresowały bardzo. A miasteczko boskie ja się tam chyba wybiorę popatrzeć, nie znam wcale tych okolic. Za Poznań to tylko mój jeździ sam. Do wioski Silna Nowa się zwie, nad jeziorem Chłop. :))
OdpowiedzUsuńCudności te chaty a i Drzymała :)) ciekawostka. :)
:)) Ja też nie znam właściwie. Nazwy wymienione przez Ciebie kojarzę, ale tam nigdy nie byłam. Daj znać, jak będziesz w Wielkopolsce, to jakieś spotkanie skombinujemy :))
UsuńFajne jest takie odbrązawianie historii :) Moje miasto też zasłużone z tamtego okresu, a jakże ;)
To miasteczko jest urocze, no bardzo mi się tam podoba! No i te chaty...
OdpowiedzUsuńŻe też jeszcze stoją, tyle lat ;)
UsuńPiękne miejsce. Masz super bloga i postanowiłem go obserwować. Zapraszam cię do wzajemnej obserwacji. Zapraszam do siebie i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń