sobota, 9 maja 2015

Kot się za mną stęsknił, chyba.

Nie było mnie w domu dwa dni. W piątek i sobotę wizytowałam pewne miasto na DOLnym Śląsku w celach służbowych. 
Z różnych względów były to ciężkie dni i dawno tak się nie cieszyłam z powrotu do domu, do Chłopa i kota, oraz spokoju 
i swojego świata.
Sama jazda w te i nazad była bardzo męcząca, mimo, że to nie ja siedziałam za kierownicą i nie ja przeciskałam się między tirami, mimo wygodnego samochodu. Dolnośląskie nie jest na końcu świata, to raptem sto parę kilometrów od nas, pokonanie ich zajęło nam dzisiaj niecałe trzy godziny, wczoraj trzy i pół. Krajowa jedenastka zapchana czym się tylko da. Brakowało jeszcze tylko furmanek ciągniętych przez konie. Dlatego wolę pociągi, mimo wszystko. Ale teraz się nie dało, organizacyjnie.
Chłop mi doniósł, że Bonus był nieswój, nie chciał iść spać, siedział w korytarzu, a potem obudził go o 3.30 ... a mówiłam futrzastemu, że dzisiaj wrócę! Cóż, stado mu się rozpierzchło, stan liczebny się nie zgadzał i co tu zrobić ;)
W drodze powrotnej dopadły mnie objawy choroby lokomocyjnej, do eskalacji nie doszło, bo poprosiłam o zatrzymanie się -napatoczyło się centrum handlowe pod Ostrowem, wyszłam z samochodu ze zdrętwiałymi przedramionami - przedziwne uczucie, na miękkich nogach, ale po kilkunastu krokach przeszło mi. W centrum była apteka, w której kupiłam coś przeciwko objawom, przesiadłam się do przodu i już spokojnie dojechałam do domu. A w domu spłukałam wszelkie syfy podróżne solą bocheńską ,którą Chłop kupił mi, kiedy pojechał biegać w kopalni. Sól wygląda jak smalec z żurawiną. I pozostawia na skórze taki tłustawy film, ale nie wysusza przez to skóry. Fajnie było wykąpać się u siebie :)))
Rozpadało się u nas i rozgrzmiało, ale powietrze zrobiło się takie miłe, nawet w mieście.
Bonus burzy się nie boi, bo siedzi na balkonie i łapie krople wody. N|ie, żebyśmy mu wody w miseczce żałowali, taka samodzielnie upolowana smakuje widocznie lepiej ;)
A jutro idę na wybory. I biorę swój długopis ;) Po co swój? Poczytałam o tym na jednym z ulubionych blogów i może w tym szaleństwie jest jakaś metoda? Desperacja? Poczucie bezsilności?
Pewnie wszystko po trochu, a poza tym w głowie się mi kręci od jazdy, dwóch dni poza domem i wielu innych spraw.
Na koniec, takiego kotka spotkałyśmy dzisiaj, wychodząc rano z hotelu. Śliczny, tylko trochę kulał i żal mi się go zrobiło, chociaż może niesłusznie. Po pyszczku widać, że to kocur ;)
Spokojnych snów wszystkim życzę, a jutro Chłop mój loto wef swarzynckim szpocie. Ja jadę jako obsługa trasy i kibic.


38 komentarzy:

  1. Też nie lubię dalekich podróży ! Z dala od domu tęsknię nawet za kamieniami w skalniaku !!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) nie mam skalniaka ;) z moimi podróżami różnie bywa,ale w końcu fajnie jest wrócić do domu, wyprać ciuchy i wyspać si ę w swoim łóżku.

      Usuń
  2. Ale Ci się Chłopina rozlotoł! A weź mu na trase jakie sznytki z leberkum, bydzie mioł wincy pałera!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ni mom leberki wef chałupie ;) Łyn przed lotaniem spucnie sznytke z marmoladum, żeby za cinżko mu nie było ;)

      Usuń
    2. Jasne, jasne, wszystko rozumiem:)

      Usuń
    3. :)))) Napisałam Hanie, że nie mam pasztetowej w domu. Przed biegiem Chłop (on) zje kromkę chleba - a resztę już rozumiesz ;))

      Usuń
  3. Wiele lat temu też mnie dręczy te paskudne objawy. Nie mogłam do żadnego samochody wsiąść. Szczególnie do tych co bardziej wypasionych, o dziwo. W maluchu wszystko niemiłosiernie trzęsło, bolała mnie głowa, ale choroby lokomocyjnej, przynajmniej na krótkich trasach, było brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo maluch jakiś taki swojski był ;) Nie zawsze mam takie objawy, wczoraj za dużo się widocznie różnych rzeczy skumulowało i efekt był jaki był ;)

      Usuń
  4. Piateczka, Lidus! Ja w samochodach rzygam jak kot, chyba ze albo sama prowadze, albo siedze z przodu. Karuzele oraz jednostki plywajace tez nie dla mnie. Paskudna przypadlosc!
    Zwierzaki tesknia i wcale nie trzeba na dlugo wyjezdzac. Kiedy wracamy z Kira ze spaceru, Bulczany lebek tkwi w oknie i tesknie nas wyglada. :)))
    Czymie kciuki za Chopa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jesteśmy z jednej drużyny, Panterko :) Nie wsiadam na karuzele, nigdy nie jechałam na łańcuchowej np., niedobrze mi nawet na kajaku płynącym po spokojnym jeziorze ... ehhh ......a co dopiero szaleńcze spływy ....
      Nie sądziłam, że Bonus tak będzie sie zachowywał w czasie mojej nieobecności, jak wróciłam, to nie przyszedł się przywitać, dopiero później położył się obok mnie, jak usiadłam na tapczanie.
      Za kciuki dziękuję :) Przydadzą się, pogoda bedzie chyba fajna do biegania.

      Usuń
    2. Dziefczynki, przybijam piąteczkę! Im lepszy samochód, tym gorzej. Nie żebym się bukwiczym rozbijała, ale jeśli człeka kołysze jak w hamaku, zamiast potrząsać, to koniec. O karuzeli nawet nie mogę pomyśleć. Auto tak, ale tylko ze mnom za kierownicą.

      Usuń
    3. No własnie, hamakom mówimy nie. Widze, że jest nas więcej :) U mnie w rodzinie babcia miała takie przypadłości i kuzynka - też jej wnuczka, zresztą. Paskudna sprawa.
      Słabe zęby też w tej linii odziedziczyłam :(((( dzisiaj kolejna wizyta %$#&*^#@

      Usuń
  5. Ja podróże lubię.Nie wiem jakie bardziej:pociągiem czy za kierownicą auta ;)
    Pociąg-to spokój i luz w podróży,a samochód(gdy ja powożę ;) ) to po prostu pasja,bo ja lubię jeździć ;))
    To nic,że klnę na dziamdziaków i gapy na drodze,ale lubię i nic nie poradzę ;)

    A kot fajny.Ja bym wszystkie przygarnęła,ale wiadomo....;/
    A wybory...wybieramy mniejsze zło-tak ja twierdzę ;>
    A Chłop niech coś wylotto :)))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę za kierownicą siedzieć, chociaż czasem wkurzam się na niedzielnych kierowców ;) Bo za kierownicą nigdy mi niedobrze nie jest.
      Ten kot ze zdjęcia jest pewnie rezydentem w hotelu, a poza tym stary cwaniak i łazęga. Tyle, że kulejąca.
      Chłop jedynie życióweczkę na dyszkę wylottoł ;)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  6. No to Cię dopadła choroba samochodowa, jak ja to mówię, niestety nic przyjemnego. Ja ją mam gdy czytam w aucie, wtedy jest masakra! Jak to mówią, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie jest wyjechać, ale wszystko zalezy gdzie i po co się jedzie.
      Czytanie w aucie, czy autobusie jest u mnie wykluczone, absolutnie, niestety.

      Usuń
  7. Dolny Slask :) Juz mi sie buzka usmiecha, jak ja czytam lub slysze ta nazwe :)
    Podroze potrafia byc meczace, a powroty do domu sa najpiekniejsza chwila po tych jezdnych meczarniach. Najwazniejsze, ze ktos w tym domu czeka i teskni, wtedy to juz pelnia szczescia :)
    Kotek rudasek, podobny do tego kotka, ktory prawie siedzi mi na glowie w chwili obecnej :)
    Wiec pozdrawiamy Cie oboje - Orszulka i Feliksiatko :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię Dolny Śląsk, chociaż akurat to miasto, czy raczej ludzie zrobili wiele, żeby mi go obrzydzić. Do tego miasta nie zamierzam wracać, ale do regionu to i owszem.
      Pozdrawiam Was oboje ciepło i serdecznie, przesyłając mizianki dla rozrabiaki - Feliksa :)) :******

      Usuń
  8. O, to byłas w moich rodzinnych stronach. Galeria ostrowska wytłukła rodzime sklepiki, szczególnie te w rynku. A na tyłach galerii jest fajne targowisko, gdzie można kupić mydło i powidło i czasem starocie. Ale ja jakoś, jak jade to nigdy tam nie zdążę trafić. Łupy widuję tylko u siostry:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykre to, co piszesz. U nas też jakąś galerię mają budować, więc jest źle, a będzie pewnie jeszcze gorzej :( A naprzeciwko tej ostrowskiej coś nadal budują. My weszłyśmy tylko kawałek w poszukiwaniu toalety, nie było czasu na więcej. Ale warto wiedzieć, że tam z tyłu jest targowisko :)

      Usuń
    2. Jest tylko jedna galeria, chyba o tą chodzi. W drodze na Skalamierzyce?
      Galerie to zakała małych miasteczek. Tak, jak i Biedry i Lidle. Małe sklepiki nie mają szans.

      Usuń
    3. Nie,nie, ta jest przy drodze nr 11, bo tą jechaliśmy, a potem wjechaliśmy do Ostrowa. Tam jest chyba media markt, a w środku cała masa innych sklepów, jak w każdej galerii.
      U mnie są prawie wszystkie te marketowe i to po kilka sztuk ....

      Usuń
    4. Przejrzałam dokładnie mapę i moze to ta ;)

      Usuń
    5. Innej nie znam i chyba innej nie ma...

      Usuń
    6. Na pewno jest tak, jak piszesz :) Ja byłam tam po raz pierwszy, najpierw myślałam, że Ostrów ma swój objazd, ale jeszcze nie, bo musieliśmy przebić się przez miasto. Obok ogródków działkowych, kolejowych jechaliśmy :)

      Usuń
  9. Z pewnością kiciuś się stęsknił, bo jakżeby nie!:)

    Czytanie w podróży też u mnie odpada. Króluje słuchanie muzyki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh, zaskoczył mnie tym zachowaniem. Wolałabym, żeby tak nie tęsknił, tylko siedział z Chłopem. Zresztą, znowu tak często gdzieś sama nie wyjeżdżam, więc nie ma problemu.

      Chyba ewolucyjnie się do samochodów jeszcze nie przyzwyczailiśmy, tak mi się wydaje ;)

      Usuń
  10. Może kociczkę Bonusikowi? W jednym z poprzednich wpisów przestawiałam urocze miziaste po stosownym zabiegu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) na razie nieeee ...... kiedyś wpuściłam kotkę sąsiadki, to Bonus na nią nasyczał :))) Ona go, co prawda zlekceważyła, bo do drugiego kota jest przyzwyczajona, ale my, mając na uwadze nasz metraż nie planujemy brać drugiego zwierzaka.

      Usuń
  11. Śliczny kotek. dziękuje za oddany głos na Sarę i Lili w konkursie u Czerwonej filiżanki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. popatrz jak zwierzaki potrafią pięknie kochać! To niesamowite i wzruszające... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało się mu mnie zaskoczyć. Bo w końcu ile czasu jest u nas? Raptem dwa miesiące. Ale jest taki kochany, nawet jak nas o piątej rano budzi, paskud jeden ;)

      Usuń
  13. Koty tęsknią nie mniej niż psy i my ludzie :)
    P.S. Przejeżdżałaś przez mój Ostrów? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tęsknią ... tylko nie sądziłam, że tęsknić będzie Bonusik, który mieszka z nami raptem dwa miesiące.
      Tak, przejeżdżałam :) W piątek trwało to dość długo, a w niedzielę też tłok był, bo poza tym jakaś impreza miała chyba miejsce, bo porozkładane były atrakcje dla dzieci.
      Najbardziej podobały się mi ogródki działkowe "Kolejarz" ;)

      Usuń
  14. A to Bonusik, no;)

    Fajnie sie czyta o biegacg Twojecg Chlopa:)

    Moja mama czesto wraca do historii, gdy jecjala ze mna pociagiem, mialam ze trzy lata, i spytalam gzrzecznie, czy moge zakaszlec. Mama zdziwiona, pokiwala glowa, zakaszlalam panu wprzedziale caly garnitur;) Potem z choroby lokomocyjnej wyroslam, tylko morska mnie ciagle trzyma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Padłam z tego zakaszlenia :)))) Chociaż wtedy nikomu do śmiechu nie było zapewne, a już najmniej panu w garniturze.
      Morska też mnie trzyma, a lokomocyjna - tak czasami, żeby z wprawy nie wyszła ;)

      Usuń
    2. Ale grzeczna dziewczynka z Ciebie, Katarzyno, była:)

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.