sobota, 3 sierpnia 2013

Wody dla ochłody, czyli wyjazd "na jeziora"

Upał sprawił, że postanowiliśmy dzisiaj poszukać pewnej ochłody nad najbliżej nam dostępnym Jeziorem Powidzkim. Dla bardziej wymagającej publiczności jest jeszcze Skorzęcin. My do niej nie należymy i omijamy z daleka.
Pisząc o tej wymagającej publiczności, mam na myśli potrzebę tejże lansowania się na deptaku, dzikich imprez, ścisku na plaży i stania dwie godziny w sznurze samochodów na drodze dojazdowej do parkingu i tym podobne "atrakcje". 
Dla takich nudziarzy jak my, pozostaje Powidz, albo jakieś inne, bliżej nam jeszcze nie znane miejsca.
I w poszukiwanie takich miejsc oraz odświeżanie mojej pamięci wyruszyliśmy w dzisiejszy upał, decydując się na to z pełną świadomością posiadaczy klimy w naszym maluszku ;)
Za Powidzem jest taka maleńka wioseczka Ostrowo. W dawnych czasach byłam tam ze dwa razy pod namiotem. Stały tam wtedy pojedyncze ośrodki wypoczynkowe, stareńkie chatki, otoczone uprawnymi pólkami, prowadziły tam drogi głównie piaszczyste.
Dzisiaj drogi pozostały bez zmian, przybyło domów letniskowych, ubyło pól. 
Zatrzymaliśmy się na parkingu przy jakiejś dzikiej plaży, z niedaleka słychać było głośna muzę, pokręciliśmy się tu i tam, a potem wsiedliśmy do naszej strzały i pomknęliśmy do Powidza.
A dlaczego? A dlatego, że  na owej plaży zobaczyliśmy jednych, którzy samochodem wjechali prawie do jeziora ( mimo parkingu trzy kroki dosłownie ), rozstawili grilla, odpalili go - nie ma to jak wypoczynek pod rurą wydechową swojego auta w oparach absurdu , to jest smażonych kiełbas i rozpałki.
Głośne walenie dochodziło z sąsiedztwa pobliskiego hotelu, gdzie odbywały się regaty. Regaty na jeziorze oczywiście;)  Taaa ....

Ale uchwyciłam pięknego motylka:


Reszta była jakaś taka niewyraźna ;)

W Powidzu nie uczestniczymy w życiu plaży miejskiej, jest inna, spokojniejsza zazwyczaj, wypluskaliśmy się w wodzie, zbyt długo na słońcu nie leżeliśmy, bo prażyło jak na patelni 
i ucieszyłam swoje oczy tym oto zjawiskiem :)


Nie chodzi mi tu o pana maszynistę ;) , tylko o tę piękną kolejkę wąskotorową, która 
w sezonie mknie przez pola, łąki, tyły ogródków, skrzypiąc wagonikami i trąbiąc na kierowców. Lubię pociągi, a kolejki wąskotorowe to już w ogóle :*


I ich cudne, czasem lekko zwichrowane tory:


Ale dają radę :) I chwała im za to, jak również pasjonatom, którzy nie pozwalają zamknąć tych szlaków.

Poza tym uchwyciłam bodziszki łąkowe z bzykadełkami :


łan nieskoszonego jeszcze żyta:




oraz okazałe klony z "noskami" :


A potem z dużą ulgą znaleźliśmy klimatyzowaną kawiarnię z lodami i kawą :)

Miłych i chłodnych snów życzę :)

4 komentarze:

  1. Lidko , koło mnie jakieś z 200 metrów jest , też przejeżdża wąskotorówka , ale tylko w wakacje , też wagoniki są kolorowe .
    Buziaki ślę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam u Ciebie to potężny węzeł kolejowy był, albo nadal jest, to i wąskotorówka się uchowała ;)
      Ta nasza też tylko w wakacje jeździ, chyba, że ktoś ją zamówi na specjalną okazję.
      :*

      Usuń
  2. Córeczka znajomych na wąskotorówkę mówiła WĄSMOTORÓWKA :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne określenie :) Też w sumie trudne do wymówienia.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.