Nie przywiązuję żadnej wagi do trzynastki, absolutnie nie uważam jej za pechową liczbę, chociaż wczorajszy dzień dostarczył nam wielu złych emocji i zdarzeń, chociaż czy do końca były takie złe - chodzi mi o wydarzenia, to chyba jednak nie.
Post będzie o naszej, powiatowej służbie tak zwanej zdrowia.
Mąż od tygodnia ma bóle żołądka. Był u rodzinnej, ma porobione badania USG, na którym nie wyszło nic nadzwyczajnego, zrobił badania krwi i moczu - tam wiadomo, niektóre parametry są pozawyżane, ale to nic dziwnego przy stanie zapalnym, jakimś tam.
Wczoraj z tymi wynikami poszedł jeszcze raz do rodzinnej. Ta je przeanalizowała, wypisała skierowanie na gastroskopię i na koniec wizyty stwierdziła, że dobrze byłoby, gdyby męża zobaczył chirurg, obmacał mu wątrobę, śledzionę, tak dla pewności.
Ze skierowaniem poszliśmy więc na izbę przyjęć do naszego szpitala. Samo wejście wzbudzić może strach i niemiłe skojarzenia, idzie się plątaniną piwnicznych korytarzy, kierując się strzałkami.
Doszliśmy w końcu, poczekaliśmy chwilę na chirurga, przyszedł młody gość, przystąpił do badania, a potem się zaczęła jazda. Badanie krwi, na wyniki czekamy godzinę. Po tej godzinie, gówniarz mówi, żebyśmy poszli na USG, pierwsze piętro. USG zrobione, nic nadzwyczajnego nie wykazało. Schodzimy, a ten nas wysyła na RTG - drugie piętro. Nosz kurwa, jakby nie można było od razu.
Przeszliśmy przez plątaninę korytarzy, zrobione. Schodzimy na dół i czekamy. Czekamy. Czekamy. I kurwa, czekamy.
A na koniec gówniarz wcisnął nam plik papierów - miał już chyba koniec dyżuru i spieszył się do domu - może ostatni autobus mu za chwilę odjeżdżał o godzinie 15.30, rzucił szybko kilka zdań i wyszedł, zostawiając nas w oszołomieniu. Tych z izby przyjęć chyba też, mimo, że przyzwyczajeni są do różnych rzeczy, które tam się dzieją.
W tym pliku papierów było skierowanie na gastroskopię w trybie pilnym i skierowanie do szpitala na oddział wewnętrzny, bo na chirurgię nie ma podstaw, a tam jednak z tą wątrobą coś jest na rzeczy i dobrze byłoby się jej przyjrzeć.
Bujaliśmy się z tym wszystkim prawie 4 godziny.
Koniec końców, mąż stwierdził, że do szpitala nie idzie, dzwoniłam na gastroskopię, to terminy są na maj, a jak kobiecie powiedziałam, że mam skierowanie od tegoż lekarza w trybie pilnym, ta musiała skonsultować to z nim, po czym zarzuciła mi kłamstwo, bo doktor jej powiedział, że dzisiaj mieliśmy zgłosić się na oddział do szpitala i nic więcej. Nosz kurwa, chyba umiem czytać i widzę DWA skierowania, a nie jedno.
Taka to spychologia i brak odpowiedzialności.
Ciekawe, dlaczego mnie to nie dziwi??
Mąż ma jutro wizytę u irydologa, mam nadzieję, że chłop z oczu mu wyczyta więcej i dokładniej niźli te ichnie aparatury i mam nadzieję, że zaleci jakieś zioła, które pomogą, a nie zamaskują tylko objawy. Zresztą to nie pierwsza wizyta u tego lekarza.
Poza tym zadzwoniłam do koleżanki, która pracuje w środowisku medycznym w Poznaniu i obiecała namiar na sensowną panią gastrolog, która pracuje w jednym z poznańskich szpitali. Bo z naszego mam, niestety nie najlepsze wspomnienia i nie najlepszą opinię o ludziach tam pracujących. Naprawdę, jestem daleka, żeby się do kogokolwiek uprzedzać, ale kolejne zderzenie
z molochem pod nazwą szpital powiatowy, w tej opinii mnie tylko utwierdza.
A dlaczego napisałam, że nie do końca było to takie złe doświadczenie?
Bo z radością wyszliśmy stamtąd, o własnych siłach i na własnych nogach, było pięknie, ciepło, wróciliśmy do domu i nawet pukający młotkiem sąsiad nie był w stanie mnie wkurzyć, ani żaden nieudolny kierowca na drodze. Wyrwaliśmy się tym cholernym mackom i mam nadzieję, że na zawsze.
To faktycznie mieliście niezłą jazdę. Gastroskopię jednak koniecznie wykonajcie, z tym nie ma żartów. Może teraz wreszcie mąż będzie miał lepszą opiekę lekarską.
OdpowiedzUsuńZrobi, na pewno, ale już w Poznaniu się coś poszuka, a nie tutaj, gdzie mają problemy z logicznym myśleniem.
UsuńCholerny gówniarz. Już na starcie, co będzie dalej? Napisałabym skargę do dyrekcji szpitala. Muszą się przynajmniej ustosunkować i coś odpowiedzieć. Gówno mu zrobią, ale może poczuje, że nie jest panem stworzenia. Napisz to, co tutaj piszesz, masz gotowca. I wyślij im link.
OdpowiedzUsuńW sumie masz rację z tym gotowcem ;) Musiałabym jedynie usunąć kilka niecenzuralnych słów, aczkolwiek są one tu jak najbardziej na miejscu, bo inaczej się nie da.
UsuńOczywiście, że nic mu nie zrobią, panuje tam kompletny brak odpowiedzialności i spychologia. A o izbie przyjęć był cały artykuł w naszej lokalnej gazecie i mnóstwo negatywnych komentarzy czytelników do tego. Co do chirurgii, to od lat jest tam problem, moja bratowa o mało tam nie umarła z powodu niekompetencji ordynatora i jego podwładnych. Ordynator pracował zresztą na Przybysza, a potem mu podziękowali, na pewno nie za jego kompetentną pracę. Zlądował na prowincji i głupa pali od lat już.
Bratową spod łopaty wyciągnęli właśnie na Przybysza. To było naprawdę straszne przeżycie dla nas wszystkich.
Tym bardziej pisz. Im więcej takich głosów, tym lepiej. Kurwy zostaw:))) Ludzie przywykli, że to nic nie da, a po co, a szkoda nerwów... Z urzędu i ustawy muszą Ci odpowiedzieć, siłą rzeczy gówniarz będzie poproszony na dywanik. Może coś w tym głupim łbie mu spracuje? Wy nic nie tracicie, bo i tak na drzewo z nimi. Wiesz, kropla drąży skałę...
OdpowiedzUsuńTak jest z wieloma rzeczami, że nikt nic nie mówi, nie pisze, bo to i tak nic nie da. A moze jednak da?
UsuńMyślę, że w tygodniu napisze tę skargę i wyślę poleconym na biurko dyrektora tudzież prezesa szpitala. Niech se chłopaki poczytają przy porannej kawce :P
Ze zwrotką, to zawsze robi wrażenie!
UsuńKoniecznie :)) Żeby była pewność, że dotarło, do kogo miało.
UsuńGówniarz się dużo nie nauczy gdy będzie sobie pobłażał a zaczyna od tego że mu inni pobłażają. Zerknij w "Kod uzdrawiania" rób z intencja dla męża ja robiłam cykl dla córki pomogło aż się zdziwiłam a było no było nie powracam pamięcią bo byłego złego. Wątroba regeneruje się sama powoli ale się zregeneruje i nie boli. A badanie z kropli krwi? mówiłaś że masz taką możliwość bo ja uparcie myślę że to pasożyty. A i jeszcze gluten. Córce w tej Szkocji zrobili gastroskopię i okazało się że ma nietolerancję na gluten i jeść nie może niczego co zawiera choć odrobinę glutenu w niczym. Po kilku latach stwierdziła ze tej swojej chorobie zawdzięcza bardzo dużo, bo byle czego jeść nie może, żadnych czipsów piwa i innego g...... Gdy tylko uważa to dobrze się czuje. Niech sprawdzą nietolerancję na gluten przy okazji badania.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, pod kątem wychowawczym, że może coś, na zasadzie małej kropli.
UsuńDziękuję, Elu za porady, dobrze, że piszesz o tym glutenie, zwrócimy na to uwagę. Badanie z kropli zrobimy, raz w miesiącu jest taka możliwość, muszę zobaczyć, kiedy.
Moze trzeba bylo jednak polozyc sie w tym szpitalu, badania bylyby wykonane na miejscu i ewentualnie podjete leczenie. A na izbe przyjec nie pojdzie zaden dochtor z umiejetnosciami, bo to ponizej jego godnosci, wiec wysylaja z koniecznosci niedouczonych mlodych, a efekty widzi kazdy.
OdpowiedzUsuńZdrowka mezowi!
Dziękuję, Panterko :)
UsuńNie jestem pewna z tym leczeniem, naprawdę. Badania, te wczorajsze wykonywane były w szpitalu, na tym samym sprzęcie, na którym mają wykonywane pacjenci.
To niestety przaśna rzeczywistość, smutna i ponura takich małych szpitali.
ło matko... nie zazdroszczę
OdpowiedzUsuńzdrowia! :*******
Dziękuję, Emko :*****
UsuńNo i sprawdza sie powiedzenie " Trzeba miec zdrowie, zeby chorowac " Ogolnie mowiac rozpierducha w sluzbie zdrowia jest i tyle. Pacjentow traktuje sie jak intruzow. Malo jest w tej sluzbie medycznej ludzi z powolania, a tych co maja powolanie gnoi sie na kazdym kroku, wiem z doswiadczenia...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje Lidia, ze w koncu uda Wam sie trafic na kompetentny personel, ktory pomoze i Twoj maz poczuje sie lepiej. Trzymam kciuki i pozdrawiam.
Też mam taką nadzieję, że trafimy. Przykre jest to, że w takich małych miastach niewiele sie zmienia, jeśli chodzi o mentalność personelu, ich podejście do pacjentów. Dokładnie, pacjent to intruz. Najlepiej, jakby sama kasa za rzekome leczenie wpłynęła, a człowiek się u nich na oczy nikomu nie pokazywał.
UsuńDobrze, że w domu jesteście oboje. Szpital jest dla zdrowych (choć ja akurat nie wspominam niemiło mojego pobytu).
OdpowiedzUsuńDobrze, że tyle tych badań zrobiliście już wcześniej, pewnie gdyby mąz został w szpitalu łatwiej by było o pozostałe badania. Bądź tu mądry! :((
Pewnie, nie można generalizować, bo są szpitale i szpitale, ale lepiej tam nie zaglądać. Z badań zostałaby jedynie gastroskopia. Nigdy nie wiadomo, co zrobić, czy dana decyzja była dobra, aczkolwiek strach tam w ichnie macki się dostać, bo skotłują, wymęczą i wyplują.
UsuńŁączę się z Tobą w zrozumieniu lub inaczej witaj w klubie. Nieśmiało bąknę, że Twoje 4 godziny to pikuś z ostatniej soboty z ostrego dyżuru z moją teściową. Jak pojechaliśmy po 18 - tej to do domu wróciliśmy o 3 rano!!!! A było to zagipsowanie ręki, bo złamana i zobaczenie, co z nosem bo obity i podrapany. Teściowa ma 84 lata, nadciśnienie, chodzi spać z kurami, a tu w tłumie na poczekalni siedzieć prawie do ranna? Racja co piszesz "kurwa mać", służba zdrowia jest chora, a lekarze (może nie wszyscy), ale chorują sami na znieczulicę.
OdpowiedzUsuńTo się po prostu w głowie nie mieści! I nikt z tym nic nie robi, środowisko medyczne uważa to za normalne, że człowiek czeka tyle czasu w poczekalni. Narzekają tylko na pacjentów z postawą roszczeniową, a my chcemy tylko normalności, do cholery!!!!
UsuńGdyby nie pacjenci, praca byłaby przyjemnością. Doktoraty by sobie pisali w spokoju, badaniami naukowymi się zajmowali... bajka. Pacjenci upierdliwi są.
UsuńNo, bajka ;) A pacjentów mogliby sobie do badań wybrać i już ;)
UsuńNo niestety na lekarzy, szpitale to nie ma mocnych, a i czasem cierpliwości brakuje...ech...nie zazdroszczę, oj nie! Pozdrawiam Cie serdecznie:)
OdpowiedzUsuńNo nie ma mocnych, jak nie masz znajomości, to jedna wielka kicha.
UsuńJak myślę, że mam iść do lekarza to aż mi się coś robi:)
OdpowiedzUsuńLepiej, żebyś nigdy nie musiał czekać w takiej izbie przyjęć, albo ambulatorium pomocy doraźnej. Pomocy, dobre sobie.
UsuńKoszmar! Wyrwaliście sie mackom - jakie zycie, zwykłe zycie jest cudowne! To z dala od molocha! Wiem, pamiętam, bo sie sporo w szpitalu nalezałam i wspominam to jaka okropną traumę!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki by z męzem nie było źle! Może to tylko jakaś drobnostka, jakaś nadżerka, czy cos w tym stylu?!
Pozdrawiam was oboje serdecznie!:-)***
Mam nadzieję, że to drobnostka, byleby przestało boleć. Potem można ze spokojem dalszą diagnostykę robić. Mam również nadzieję, że nie będziemy musieli wracać tam i znowu czekać bez końca.
UsuńPozdrawiam, Olu serdecznie :***
Może Chłop z nerwów choruje?
UsuńTeż, na pewno, bo w pracy jest różnie, a on za dużo się tym wszystkim przejmuje.
UsuńZapytasz mnie skąd ja to znam...?
OdpowiedzUsuńTak,tak! Nie mylisz się-z powiatowego szpitala i z własnych doświadczeń! Ale na razie cieszę się,że jestem zdrowa (bo zmęczenie to nie choroba raczej ;) )czego i Tobie i Chłopu życzę!
Dziękuję :)
UsuńTak, zdrowie najważniejsze, a szpitale powiatowe chyba wszędzie są tak samo beznadziejne. Może gdzieś tam jakieś wyjątki sie zdarzają, ale są zapewne nieliczne.
Straszne to i smutne.
Dziękuję za banerek!
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, z przyjemnością go wstawiłam, bo ładny jest poza tym :)
UsuńLidko! Wspolczuje, wspolczuje, wspolczuje, takich przejsc z nasza "kochana polska sluzba zdrowia". Odnosze wrazenie, ze pacjenci to zbyteczny balast ktorego trzeba sie pozbyc jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńTO SIE PO PROSTU NIE MIESCI W GLOWIE!
Mimo wszytko wierze, ze traficie na specjaliste ktory zdiagnozuje dolegliwosci twojego meza - czego zycze z calego serca.
No k....a dziki kraj! Minister ktorej tam kadencji mial racje!
No nie mieści się, a najgorsze jest to, że tak człowiek sam musi brnąć po omacku i moze się coś trafi. Pozostawiony z bólem samemu sobie. Po prostu już nie daję rady dzisiaj.
UsuńTrzymaj sie Lidus! Kurcze, bo zycie to nie jest bajka, to jest walka i ja czasami tez nie daje rady i zastanawiam sie jak duzo czlowiek jest w stanie wytrzymac, czasami tez nie daje rady.
Usuń:)
UsuńTak, czasem walka i to ostra, bo tak się człowiek zapętli, zamiesza, że wszystko mu na łeb i szyję leci.
Sprawa z mężem przybrała - mam nadzieję, lepszy obrót, bo wylądował, co prawda w naszym szpitalu, ale trafił na lekarza, który się nim dobrze zajął. Ja tego gościa pamiętam zresztą sprzed trzech lat i to pozytywnie. Napiszę zresztą posta na ten temat.