Dzisiaj poleciały obficie dwa razy. Pierwszy raz, kiedy czytałam Wasze komentarze rano.
To były pewnie te łzy, których nie wypuściłam z kanałów łzowych wczoraj, zaciskając je mocno i trzymając na miejscu. Rano tama puściła.
Potem, przed dziesiątą zadzwoniłam na OIOM, żeby się spytać, kiedy mogę przyjść i czy coś mogą mi przez telefon powiedzieć. Bardzo miła pani doktor powiedziała mi, że noc przebiegła bardzo spokojnie, rano go odłączyli od respiratora i wybudzają. I, że na daną chwilę wszystko jest ok., mogę przyjść po południu, jak jest godzina odwiedzin, aczkolwiek jest to wszystko zbyt świeże
i może ulec zmianie do tego popołudnia. Logiczne, jak dla mnie. Po usłyszeniu tych dobrych wiadomości, znowu zaczęłam płakać, jeszcze podczas rozmowy z tą lekarką. Kobieta wykazała zrozumienie, nie takie rozmowy tam przeprowadza.
Dzień przeleciał bardzo szybko. Przed południem poleciałam po drobiazgi dla męża, które są wymagane na oddziale, a potem do teścia i siostry, żeby im dokładniej opowiedzieć, co jest grane, a potem praca, szpital, praca i do domu.
Mąż wygląda, jakby nie miał żadnej operacji, spędziłam u niego przepisową godzinę, popodłączany oczywiście do pierdyliona rurek, rureczek, ale nic go nie boli, rozumuje normalnie, więc jest dobrze.
Myślę, a właściwie wiem, że to również dzięki i Waszym myślom, dobrym życzeniom, za które jestem naprawdę i ogromnie wdzięczna.
I jeśli mogę prosić o jeszcze troszeczkę ...... teraz dostajemy, przyjdzie na pewno moment, że będziemy się dzielić i oddawać.
Za chwilę zbieram się do spania, bo zmęczona jestem, kręgosłup mnie boli, barki mnie bolą, potraktuję je ciepłą wodą, to się trochę rozluźnią. Wasze blogi kuszą nowymi postami, ale zajrzę jutro rano pewnie.
Trzymajcie się zdrowo :)
wypłacz tyle łez ile potrzeba a my tutaj będziemy w Waszą stronę wysyłać ciepłe myśli, modlitwy i wszystko co tylko wspierające. Trzymajcie się... bo żeby chorować to trzeba mieć zdrowie :) :*********
OdpowiedzUsuńWspaniale Lidka, super wieści! Popłacz sobie, weź gorący prysznic, poczytaj w łóżku romansidło, jutro będziesz jak nowa. My poczekamy.
OdpowiedzUsuńBedzie dobrze, niech Wasz Aniol Stroz juz nie pozwala na takie numery chorobowe. Odetchnelam z ulga, chyba zaraz bede puakac ze szczescia.
OdpowiedzUsuńSciskam Was mocno.
I Ty trzymaj się zdrowo !
OdpowiedzUsuńI Twój Chłop oczywiście też!
Dobrze,że szybko zdiagnozowano i zrobiono co trzeba.
Będzie dobrze,bo nie może być inaczej!
I popłacz se do poduszki...pozwalam Ci nawet smarknąć na nią z tego płaczu ;)
Trzymaj się kochana! a jak ma Ci to pomóc to se popłacz do poduchy! Ściskam:)
OdpowiedzUsuńSuper wieści, na takie czekałam :) Dobrze, że napisałaś mimo zmęczenia. Teraz spokojnie wyśpij się , kolorowych snów. Buziaki
OdpowiedzUsuń23 lata temu przeszłam podobną operację. Na szczęście zamartwicy uniknęłam choć było blisko.Nic nie trzeba było wycinać tylko "wyprostować" jelita skołtunione po wcześniejszym zabiegu.Od tej pory wszystko funkcjonuje bez zarzutu i do szpitala już nigdy nie musiałam wracać. Tego życzę Pani mężowi, wiem jaki to ból, ale najgorsze już za nim. Teraz już będzie tylko lepiej. Proszę się trzymać.
OdpowiedzUsuńNami się teraz nie przejmuj. Jesteśmy z Tobą całym sercem. Mąż wyzdrowieje i już niedługo pobiegniecie razem:-)))*
OdpowiedzUsuńLidko cieszę się że już idzie wszystko ku dobremu .....wypatrywałam cały czas na blogu wieści od Ciebie :)
OdpowiedzUsuńUściski ślę :)
Ściskam mocno Lideczko :)
OdpowiedzUsuńNie moglo byc inaczej, Lidus. To potega dobrych mysli!
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie, a dla meza przesylam nastepna dawke pozytywnej energii. ♥
Dobre czary działają... Jutro mąż może być bardziej obolały, bo znieczulenie zacznie puszczać, ale to normalne. Wyzdrowieje razem z wiosną, zobaczysz. A Ty dbaj o siebie, nie forsuj się. Wszystko spokojnie i płyn na fali, a zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńMokre oczy mam, bo mi sie rozne rzeczy przypominaja. A Ty wypoczywaj, jutro na twarz usmiech nr 5 , a w glowie tylko dobre mysli. Sciskam:))
OdpowiedzUsuńTrzeba płakać, jak się chce, z łzami uchodzi z nas napięcie.Spokojnej nocy.
OdpowiedzUsuńLzy oczyszczaja, placz ile wlezie ale teraz juz ze szczescia, ze wszystko dobrze sie skonczylo.
OdpowiedzUsuńPozytywne mysli przesylam, trzmajcie sie.
Lidko, dziękuję za dobre wieści, jak to dobrze, że wszystko wraca do normy, a napięcie puszcza wraz ze łzami... Odpocznij, wyśpij się i zanieś jutro mężowi nasze wszystkie dobre myśli i pozdrowienia. Uściski
OdpowiedzUsuńDziewczyny, wielkie buziaki dla Was :**********
OdpowiedzUsuńWieczorem już mi się płakać nie chciało, widocznie przed południem zleciał ten nadmiar, do następnego razu.
Mąż najprawdopodobniej wróci dzisiaj na oddział, bo dzwoniłam przed chwilą na OIOM i pani poinformowała mnie, że w nocy było ok. A skoro tak jest, to nie ma potrzeby trzymania go wśród osób naprawdę ciężko chorych, bo kilku takich tam na stanie mają.
Zaniosę mu Wasze wszystkie dobre słowa, myśli, modlitwy, chociaż one już pewnie dotarły do niego i działają :)
Czytam Twój komentarz powyżej i cieszę sie bardzo, że z męzem już lepiej i wyjdzie dzisiaj z OIOM-u na normalny oddział. Uff!!
OdpowiedzUsuńNiech teraz spokojnie dochodzi do siebie a wkrótce na pewno bedziecie juz razem w domu.
Ściskam Cie Lidko mocno i rychłego nadejscia tych normalnych, domowych czasów zycze!***
:***
UsuńJak człowiek leży na OIOM-ie ( a sama kiedyś leżałam;) to ma takie marzenia: O Boże, znowu pójść do sklepu, do zwykłego sklepu i kupić sobie, no kupić sobie siatę pyrek, ale takich zwykłych pyrek i potem je wlec do domu, i żeby były ciężkie jak jasna cholera!!! A potem je obierać, mieć brudne ręce, iść wyrzucić obierzyny na kompost, na taki naprawdę śmierdzący kompost iść, a potem zjeść zwykłe pyry, suche, tylko z solą, i popić kwaśnym mlekiem, ale takim zimnym! I potem zmywać, kurde, zmywać w swoim zlewie swoje brudne gary - Jezu!!! Jakie to wtedy piękne;) Takich przyjemności Wam życzę - już niedługo;) Buziaki przerzucam przez las pod Miłosławiem;) Będzie dobrze;)
OdpowiedzUsuńA popłacz sobie, będziesz mniej sikać;)
Ale za dużo to nie rycz, bo się odwodnisz:)
OdpowiedzUsuńI zmarszczek dostaniesz ;)
UsuńO, to, to Hana masz rację, odwodnienie nie jest dobre. :)
OdpowiedzUsuńZebrane razem dobre myśli jak strumień który popłynął pod adres podany musiały zadziałać.
Dbaj także o siebie kochana, koniecznie nie forsuj. Ważne że już po że bliżej do domu niż dalej.
Ciepłe myśli dalej wysyłam do Ciebie a Ty już skieruj tam gdzie są potrzebne najbardziej. Komentarz Kretowatej po prostu samo sedno. :))
Trzymaj się:)
OdpowiedzUsuńLidko, dbaj o Chłopa, ale i o siebie. Odetchnij czasem, a nawet popłacz, a jakże. :) Oboje wracajcie do formy.
OdpowiedzUsuń