sobota, 31 sierpnia 2013

Zapachy i smaki Czarnogóry cz.I

Jako, że pytałyście o wyżej wymienione, to spróbuję coś na ten temat napisać, wrzucić kilka zdjęć. Oczywiście są to moje subiektywne odczucia ;)

Najpierw może trochę o zapachach. W Czarnogórze widziałam morze zieleni, mimo okresowego braku opadów. Tam, gdzie byliśmy, padało raz w ciągu naszego pobytu, 
a wcześniej miało to miejsce w maju. Mimo to, rośliny są bardzo bujne i jest ich mnóstwo. 
Niezagospodarowane połacie terenu wypełnia różnorodne zielsko. Niestety, nie znam ich nazw, ale popatrzcie:

Te roślinki mają mięsiste liście i łodyżki, a pachną trochę jak lawenda.

Bardzo ciekawa roślina, moim zdaniem, interesujące kwiaty i liście, ale bez zapachu.

Wszędzie rósł też chwast, pachnący jak kamfora, ale zdjęcia niestety brak.

Do tego agawy, o różnych wielkościach, również wszędzie rosnące, a w ogródkach:


Oleandry różnej wielkości


Imponujące palmy daktylowe, ale nie tylko ;)

Znalazłam również to:

 czyli passiflorę, która jakby na nas czekała z jednym kwiatkiem, bo reszta już przekwitła :)

Przy każdym domu drzewa figowe, oliwne i z niedojrzałymi jeszcze granatami:


Znaleźliśmy nawet kiwi:


Do tego rozmaryn, który rósł sobie jako żywopłot nawet, winorośle, opuncje, mandarynki, cytryny .... totalna egzotyka.
Jak nam mówiły przewodniczki, nie wszystkie te rośliny są miejscowe. Wiele z nich przywieźli marynarze, którzy wypływając w dalekie kraje otrzymywali zadanie przywiezienia jednej rośliny i często jednej książki, przez co w Budwie na przykład, mają imponującą bibliotekę.

Co do smaków. 
Jeśli chodzi o wyżywienie w hotelach i pensjonatach, to niestety daleko mu do uginających się od ilości i różnorodności szwedzkich stołów w Chorwacji, Egipcie, czy Hiszpanii.
Nasze jedzenie było dość monotonne i przewidywalne, czyli ogórki, pomidory ( ale jakieś włókniste w środku i bez smaku), żółty ser, jakaś wędlina i albo gotowane jajko, albo jajecznica. To, co mi najbardziej smakowało, było białym serem o konsystencji fety, ale nie takim słonym.
Obiady to zupa a la rosół, był w niej makaron i mniej lub więcej groszku i do wyboru ryż, ziemniaki, makaron, jakieś mięso, groszek z marchewką, słona kapusta .... 
Zup Czarnogórcy raczej nie gotują, nie należą do ich kuchni, robią je pod turystów, jeśli już.

Owoce, oprócz tych, co u nas dojrzewają, czyli jabłek, gruszek, śliwek, to oczywiście figi - trafiliśmy akurat na sezon :) , melony i soczyste, słodkie arbuzy, przywożone z pobliskich pól. Nie było jeszcze, wyżej wspomnianych granatów, zielone na drzewach wisiały cytryny 
i pomarańcze.

Tak więc nie rozpieszczano nas, ale ... będąc na wycieczce w Kotorze, zamówiliśmy 
z mężem coś z owoców morza, czyli on spaghetti, a ja risotto z różnymi małżami, ośmiorniczkami itp.:


Smakowało "rybnie", było dobre, ale nie stałam się przez to entuzjastką tych potraw.

W inny dzień natomiast, mieliśmy biesiadę w gaju oliwnym. I to była najfajniejsza
wyżerka :))
Ale o tym i o wyprawie na Jezioro Szkoderskie napiszę jutro :) Dzisiaj zostawiam Was ( kto chce przeczytać) z powyższymi obrazami i tekstem :)

7 komentarzy:

  1. Ale świetne rośliny;))) Za owocami morza nie przepadam, ale jak już koniecznie trzeba się mordować w tym luksusie, to trzeba jeść;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, ze czlowiek nie mieszka w miejscu umozliwiajacym wegetacje takich egzotycznych roslin. Figi prosto z drzewa, wlasne mandarynki i cytryny z ogrodu. Oleandry, ktorych nie trzeba chowac na zime w domu. No i palmy na ulicach! Cos dla mnie.
    Latem jezdzilabym na polnoc, zeby sie nie usmazyc, bo raczej bym klimatu nie wytrzymala.
    Faaajnieee...

    A owocow morza nie wzielabym do paszczy, jestem na nie obrzydliwa, choc ryby bardzo lubie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie byłam jeszcze w tamtym rejonie, ale nie mogę uwierzyć, że ich kuchnia jest tak uboga. Zapewne serwowali Wam dania tzw. europejskie według ichniego uznania. Szkoda, że nie mieliście okazji przekonać się o tym, pewnie trzeba by zejść z turystycznego szlaku.
    Owoców morza nie cierpię. A takie np. ostrygi dla mnie są wyjątkowo obrzydliwe. Smakują jak krochmal o smaku morskiej wody. Przy czym rzeczownik "krochmal" jest eufemizmem. Nie chcę być taka dosłowna...

    OdpowiedzUsuń
  4. Widokami zachęcasz, decyzja na następny rok jeszcze nie podjęta. Muszę to przemyśleć, bo tam to jeszcze nie byłam, choć marzy mi się Portugalia.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba wybrałabym Portugalię ;), ale jeśli Czarnogóra, to hotel pięciogwiazdkowy ;) z czyjegoś polecenia, kto już tam był.

      Usuń
  5. Och ta roslinnosc, mozna sie "upic" takimi widokami, wszystkiego chce sie dotknac, powochac to lubie najbardziej na wakacjach.
    Jesli chodzi o posilki, no coz warto bylo sie pomeczyc aby zobaczyc cos nowego. Nie zawsze inne smaki nam Europejczykom przypadaja do gustu.

    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda nowa roślinka była powąchana przeze mnie :) Jakiś atlas by się przydał, to wtedy umiałabym je lepiej nazwać.

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.