niedziela, 1 września 2013

Zapachy i smaki Czarnogóry cz.II

Dziękuję za komentarze pod poprzednim wpisem :) Wybaczcie, ale nie miałam głowy na odpisywanie. Uczynię to teraz, bardziej "zbiorowo".

Cieszę się niezmiernie, że nie tylko ja nie jestem amatorką owoców morza :) Moim osobistym zdaniem, nie do końca współgrają one z naszym klimatem i żołądkami - przynajmniej z moim ;)
Mniejsza o to, zresztą.

Poprzedni post zakończyłam opisem trochę ubogiego jedzenia, które zostało nam zaserwowane, ale nie do końca tak było.
Jedną z atrakcji naszego pobytu, była biesiada w gaju oliwnym, zdecydowanie nad dachami Starego Baru. To piękne miejsce należy od dawna do jednej rodziny. Obecny właściciel studiował ongiś w Polsce i stamtąd przywiózł żonę, dochowali się dwóch synów, wszyscy są polskojęzyczni. 
Na tej biesiadzie dostaliśmy mnóstwo pysznych rzeczy do zjedzenia, właśnie z ichniej kuchni.
A co to było?
Głównym daniem z mięsa była jagnięcina z grilla. Wydaje mi się, że nigdy takiego mięsa nie jadłam, kawałek spróbowałam, żeby zobaczyć jak smakuje, bo od razu widziałam małe jagniątka, odrywane od matek :(
Nic na to nie poradzę na takie skojarzenia.

Oprócz tego mięsa wrąbaliśmy jeszcze to:

Nie pamiętam, jak się to ciastko nazywa, ale było pyszne :) Masa zawierała figi i orzechy.

Drugą słodkością była baklawa - to tureckie ciastko, ociekające słodyczą. Za dużo tego się nie da zjeść, bo raz dwa się człowiek zasłodzi. Kto jadł, to wie :)

Był jeszcze ser, o taki:

Bardzo mi smakował, lubię zresztą sery. Okazało się, że to kozi serek :) Trzeba było go naprawdę "wymymlać", żeby tę "koziość" poczuć. Za takim normalnie nie przepadam, ale ten - super :)

Jak gaj oliwny, to oczywiście oliwki:

zielone i czarne. Osobiście nie lubię oliwek, przy naszym stole tylko jedna osoba je jadła, wyżerkę miała niesamowitą :)

Do tego trzy gatunki chleba, w tym jeden z mąki kukurydzianej, też bardzo dobre.
I czerwone wino z Czarnogóry o nazwie Vranac, wytrawne, bo w tym rejonie tylko takie robią.
Jak ktoś niepijący, to mógł sobie łyknąć lemoniady cytrynowej.

Objedliśmy się niesamowicie. Było pysznie :)
Do tego mogliśmy kupić oliwę z oliwek, tłoczoną jak za dawnych czasów, gdyż właściciel tego gaju jest zwolennikiem odrodzenia dawnego olejarstwa.
Jeszcze tej oliwy nie próbowaliśmy :)

Drugą wyżerkę mieliśmy nad Jeziorem Szkoderskim. 1/3 wód należy do Czarnogóry, reszta do Albanii. Część jeziora to Park Narodowy. Można wynająć łódź i popłynąć w rejs, potem wysiąść w miejscu, gdzie jest zrobiona plaża, a na skałach - restauracja.
Tam zostaliśmy uraczeni karpiami pieczonymi tradycyjnie, jak również opieczonymi 
i zamarynowanymi w zalewie octowo - olejowej z m.in. jałowcem.
Do tego można było wziąć ryż, pomidory, ogórki i ichnią cebulę w kształcie "ufo", bardzo dobrą, ale również bardzo ostrą :) Do tego czerwone wino, które bardzo dobrze smakowało z tymi rybami.
Zdjęć potraw nie mam, bo bez przesady ;)

Oto widok na jezioro:

Po lewej stronie jest plaża, kamienista niestety, a w oddali wysepka, na której kiedyś osadzano więźniów. Małe szanse były, żeby którykolwiek zwiał, bo jako ludzie z gór nie umieli pływać.

A takim stateczkiem płynęliśmy:

 Tym naszym sterował czternastoletni chłopak, wyglądający na dwanaście, ze swoim ojcem. Młody zadziwił nas swoimi umiejętnościami :)

Tak wyglądało nasze wyżywienie w Czarnogórze. Oczywiście, jak wszędzie, można zjeść pizzę, kebaby, lody. A nasze tradycyjne napoje, czyli kawa i herbata? 
Czarnej herbaty tam się nie pija, a kawę parzą w specjalnych tygielkach. Mnie ona jednak nie smakowała, może było to spowodowane byle jakim gatunkiem? Takie mam już wyrafinowane podniebienie w tym względzie, he, he ....
Natomiast alkoholowo wygląda to dość różnorodnie. Czarnogórskie wina, wspomniany Vranac i biały Kristac np., słynna rakija, śliwowica, piw wielu nie zarejestrowałam, bo mnie nie interesowały.

I na tym zakończę moje rozważania na temat jedzenia, chyba, że coś mi się jeszcze przypomni, to mogę dopisać. Albo ktoś się o coś spyta i mnie olśni ;)

Miłych snów :)

20 komentarzy:

  1. Oliwki, sery ojej, to Mnemo może jeść, na okrągło prawie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jednak Czarnogóra ;), bo tam tego dostatek :))

      Usuń
  2. Oliwki bardzo lubie, czesto kupuje u Greka, to w koncu podobne rejony gastronomiczne. Podobnie sery. Ze mna jest jeden problem, nie jadam ani nie doprawiam czosnkiem, nie znosze jego zapachu, a tamta kuchnia jest w niego bogata. Win nie pijam w ogole, bo nie lubie, zreszta alkohol moze dla mnie nie istniec, czasem wypije piwo, baaardzo rzadko. Lemoniada to jest to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, jeśli masz taką możliwość kupienia takich specjałów.
      Lemoniada była naprawdę pyszna, bo zrobiona "po domowemu", a nie kupna.
      Też alkoholu nie piję, jedynie w celach leczniczych przyjmowałam w Czarnogórze ;) a teraz jedynie nalewki własnej roboty mogę z rzadka degustować ;)

      Usuń
  3. ja tam lubię dobre winko, ale rzadko mogę na wyjeździe, bo... wiadomo;) A oliwki i serek do tego - pyyycha... Baklawa jest wspaniała!!! W Poznaniu można zjeść pychotkową - ale raz na bardzo długi czas;) Czasem jednak po prostu muszę, lubię takie słodkości;) - i chyba tylko takie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo czasami człowiek musi ;)
      Mnie bardziej to pierwsze ciastko smakowało, ale baklawą nie pogardziłam, z jakiej zresztą racji ;)
      Co do innych słodyczy, to kupiliśmy w Czechach kultową Studencką i to już nie to. I Toblerone - smakują jak wyroby czekoladopodobne, zatem więcej ich już nie kupimy. Szkoda.

      Usuń
    2. Biała tobleronka - musthave peweksowski;)))

      Usuń
    3. Kiedyś tak, a teraz ... szkoda gadać. No chyba, że tak mi się już smak na starość pogorszył :P

      Usuń
  4. Serek bez wina? Profanacja! Kretowata, gdzie ta baklawa w P-niu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem musi być chyba i bez wina ;) jak ktoś robi za kierowcę ...

      Usuń
  5. I słodko się zrobiło :)
    Sery i oliwki lubię... ;)
    Zawsze warto próbować innych "kuchni".
    Ja owoce morza uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po baklawie nie inaczej ;) Warto próbować, zgadzam się :) Czasem można ze zdziwieniem odkryć, że coś jest całkiem dobre np. kozi ser.

      Usuń
  6. Cześć Lidko ...
    Oliwek też nie za bardzo ...lubię , z jagnięciną miałabym to samo choć nigdy jej nie jadłam i wątpię ...abym ...zastanawiają mnie te figi w cieście, zwłaszcza ta niezliczona ilość mikro pestek.
    A poza tym rejs statkiem inne przygody które muszę doczytać w poprzednim wpisie.
    Póki co buziaki ślę :)
    Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Ilonuś :) Fajnie się te pesteczki zgryza :)

      A doczytaj sobie, nowy post będzie pewnie jutro, bo dzisiaj już nie chce mi się go dokończyć.
      :*

      Usuń
  7. A ja lubię jeść prawie wszystko, niestety! I posty o jedzeniu uwielbiam. Od razu wyobraziłam sobie, jak pałaszuję ten ser i popijam winkiem, zagryzam rybką oraz krewetką. A potem to słodkie ciacho! Mniam!Podobałoby mi sie w tej Czarnogórze!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością, Olu :) Jedynie musiałabyś w dobrym miejscu się zatrzymać, żeby mieć stały dostęp do tych wspaniałości :))

      A to chyba dobrze, że się lubi prawie wszystko :) Wtedy próbuje się wszystkiego, bez marudzenia i wyrabia własną opinię na temat danej potrawy ;)

      Usuń
  8. Kurka, ile mam zaległości!
    Żałuję, że nie ma zdjęć potraw, bo mnie ta cebula ufo zainteresowała. :)
    Z żarełkiem miałabym chyba podobnie jak Ty, z tą różnicą, że oliwki lubię. A jagnięcina, brr, dokładnie z tych samych powodów nie tykam, jak i cielęciny. Choć to podobno zdrowe bardzo i smaczne.
    Idę jeszcze pooglądać widoczki i lecę nabyć coś do jedzenia, bo od tej uczty w gaju oliwnym się zaśliniłam. :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłego czytania i oglądania, Jolu :)
      Cebulę mam jedną w domu, to ją sfotografuję i dam na bloga.

      Ponoć zdrowe, ale czy ja wiem .... strach i ból tych zwierząt skumulowany w potrawie ... niby się tego nie czuje.
      Poza tym uczta była wspaniała i chętnie bym jeszcze zjadła tych różności.

      Usuń
  9. Wszystkie potrawy ktore opisalas to moje klimaty. Przyrzadzic baranine, to wielka sztuka dla mnie mistrzami w tej dziedzinie sa Grecy. Uwielbiam oliwki, sery (ostatnio zakochalam sie wlasnie w kozim) to miod na moje podniebienie a do tego oczywiscie lapmka wytrawnego wina.
    Figi uwielbia moj p. ja za slodyczami nie przepadam ale owoce morza uwielbiam, to tez kwesita odpowiedniego przyrzadzenia.

    Strasznie glodna sie zrobilam i chyba przyrzadze sobie owoce morza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób po takich postach robi się głodnymi ;)

      Jak widać, w kuchni czarnogórskiej każdy coś dla siebie znajdzie :)

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.